Wakacyjna pauza

Nadszedł oczekiwany czas wakacji; dystansujemy się od prac, które wykonujemy na co dzień, nawet jeśli nie wszyscy w takim samym stopniu możemy korzystać z wakacyjnej pauzy. Przychodzą nam na myśl rozmaite obrazy – od czasu do czasu pojawia się myśl, że nasze życie mogłoby być inne, że mogłoby być wolne od nieustannego natłoku obowiązków i że zrobiłaby nam dobrze możliwość dłuższego snu. Ale rzeczywistość, w której jesteśmy zanurzeni, nawet jeśli mamy do dyspozycji wyczekiwany od dawna czas letniej przerwy, uparcie przypomina nam zasadnicze kwestie dotyczące naszego życia i wciąż nas poucza, przekonująco do nas przemawiając.

Pomijając wszystko, wakacje są konieczne, aby odnowić naszą zasadniczą więź z powszednim działaniem, by potwierdzić nasze obowiązki, które nie zostają wyeliminowane przez korzystanie z zasłużonego odpoczynku; co więcej, wakacje powinny posłużyć wypracowaniu odnowionej konfiguracji naszej życiowej wędrówki. Owszem, w ich czasie pojawia się niebezpieczeństwo, że nasze obowiązki ulegną uśpieniu i będzie się grzeszyło zbytnim optymizmem, ale codzienna lekcja życia konsekwentnie przywraca nam równowagę. Nawet jeśli ta równowaga nie jest czymś stałym i definitywnym, to jednak jest ubogacona płodnym i niewypowiedzianym do końca doświadczeniem. Wakacyjna pauza utrwala przeszłość i teraźniejszość, nie rozbijając ich ciągłości, ale zasadniczo zwraca nas ku przyszłości.

Dzisiaj, jak nigdy dotąd, doświadcza się pewnego rodzaju „kryzysu pauzy”, to znaczy rozziewu między odpoczynkiem i powrotem do pracy. Galopujący bieg życia, jako niekontrolowane i chaotyczne następstwo faktów, sprawił, że nawet odpoczynek nabrał charakterystycznych cech działania, niejednokrotnie przeszywanego bolesnymi konwulsjami. Ulega się więc naciskowi powtarzalności, która charakteryzuje naszą pracę, i daje się wciągać w nieuniknione brzemię ruchu, który niepokoi. Koniec tygodnia stał się raczej problemem do rozwiązania niż chwilą spokoju do pełnego i spontanicznego wykorzystania; wyjście i powrót często stają się dwoma biegunami troski, która zatruwa możliwość spokojnego odetchnięcia.

Być może przesadzam, ale nie widzę innej możliwości interpretowania faktów, z którymi mamy dzisiaj do czynienia. Jest w każdym razie pewne, że brakuje zharmonizowania odpoczynku i powtórnego podjęcia pracy, szczególnie jeśli do obowiązków zawodowych powraca się zmęczonym, podenerwowanym lub duchowo wyczerpanym. Problem polega przede wszystkim na tym, że odpoczynek fizyczny nie jest ściśle złączony z odpoczynkiem duchowym. Korzyści, jakie można by odnieść z wakacji i każdego dnia wolnego od pracy, są niestety negatywnie obciążone tym faktem do tego stopnia, że ich właściwie nie ma. Pauza jest po to, by uaktywnić zdolności wewnętrzne i wypracować w sobie nowe dyspozycje odpowiednie do ciągle nowych wyzwań, które przynosi codzienność.

Środek, a nie cel

Pauza jest środkiem, a nie celem. Jako środek sprzyja ona powrotowi do przerwanych zajęć i utrwala energię konieczną do podjęcia pracy z odnowionym entuzjazmem. Nauczyciel może zacząć nową lekcję jak przerwany dialog i uczynić ją bardziej przekonującą, stwierdzając: „Jak wczoraj powiedzieliśmy…”. Odwołanie się do przeszłości jest wskaźnikiem ciągłości i zachęca do kontynuowania rozpoczętych zajęć z większą pilnością. Jeśli pauza byłaby celem, a nie środkiem, to brakowałoby jej – oprócz racji bytu – inspiracji do wyznaczania nowych celów i szukania nowych osiągnięć, którym rzeczywiście nie sprzyja obowiązek zamknięty w sobie samym. Po tak rozumianej pauzie powrót do pracy usuwa z powtarzania jego uciążliwość oraz włącza go w dynamizm życia jako „drugą moc świadomości”, jak mówił Kierkegaard.

Podjęcie pracy łączy się zatem z powtarzaniem, ale głęboko wnika w jego strukturę oraz umożliwia odkrycie tego, co wydawało się oczywiste i pozbawione wartości. Mniej więcej codziennie robimy to samo, ale mimo tego tak samo czujemy radość pracy, oczyszczającą z rozmaitych form zła związanych z naszym egoizmem, wśród których pierwsze miejsce zajmuje lenistwo, będące upartym wrogiem osobistego zaangażowania i inicjatywy. Życie zostawia za sobą toksyczne odpady, które można pokonać tylko zdecydowanym powrotem do naszych zajęć.

Moc życiowej wędrówki

Nasze życie jest nieustanną wędrówką (in statu viae), nawet wtedy gdy odpoczywamy. Czas poświęcony na pauzę zostaje nam zwrócony z naddatkiem w działaniu, które zaczyna się na nowo w perspektywie osiągnięcia nowych celów i podjęcia bardziej skutecznych postanowień. Nie eliminuje to poczucia prowizoryczności związanego z ziemskim istnieniem ani niepokoju, który towarzyszy wszystkiemu, co przejściowe i ulotne, ale pozwala spokojnie przeżywać lekcję, którą daje codzienne życie. Od pauzy do pauzy, od zajęcia do zajęcia spontanicznie rozwija się linia życia i pokazuje nam, że iluzoryczne jest każde odczucie, które sugeruje, że osiągnęło się już to, co ostateczne. Niekiedy odnaleziona świeżość energii i poczucie żywotności, wyrażające się w rozmaitych formach, mogą sprzyjać pojawieniu się dwuznacznego przekonania, że osiągnęło się już taki stan, który mówi nam, że wszystko jest już skończone, czyniąc nas środkiem świata. Jednak nieustannie powracające doświadczenie naszych faktycznych ograniczeń nieuchronnie rozbija złudzenie takiego nadmiernego optymizmu. Ciągle zachodzi więc potrzeba szukania wewnętrznej równowagi. Osiąga się ją poprzez odpowiednie rozumienie ograniczeń, które na nas ciążą. Są one znakiem naszej skończoności, wynikającej z miłującego czynu Boga Stwórcy i Źródła bytu, a nie śladem unicestwiającego „bytu-ku-śmierci”, jak głosił Heidegger.

Odpoczynek jako pauza odzwierciedla wymiar duchowy naszego życia i uzdalnia nas do oczekiwania. Duch jest wewnętrznym milczeniem, które zabezpiecza nas przed rozproszeniem się z powodu „stawania się” wpisanego w istnienie rzeczy tego świata. Aby uchwycić jego obecność, trzeba skoncentrować się na byciu, które – jak mówi św. Tomasz z Akwinu – jest tym, co „trwałe i spokojne w bycie”. Odpoczynek jest więc przejściem od stawania się do bycia, nie po to, by pozbawić życie ruchu, ale by uchwycić całą jego spójność i faktyczną wartość. Żyć – dla człowieka – oznacza poruszać się w środowisku ducha, czyli nastawić się na osiągnięcie bycia – takiego, jakie ciągle się nam wymyka, ale które – właśnie ze względu na tę swoją właściwość – stale zwraca na siebie naszą uwagę. Chodzi o uwagę złożoną i dyskretną, która żywi się pauzą jako nieodzownym czynnikiem rozwoju i utrwalenia naszych wewnętrznych zasobów. Człowiek potrzebuje więc odpoczynku jako warunku życia. Odpoczywać po to, by podjąć wędrówkę, oznacza stanąć na nowo w sytuacji początku pełnego obietnic i otwartego na głos ducha, który jest prawdziwym bogactwem człowieka.

W ludzkim życiu relacja między odpoczynkiem i oczekiwaniem należy do najbardziej płodnych i konstruktywnych. Pauza nadaje odpoczynkowi jego naturalną funkcję, która nie polega na pustej i sterylnej bezczynności, ale na przygotowaniu się do dalszej i rozwijającej się działalności. Oczekiwanie jest czuwaniem, by talent nie został zakopany, a lampa pozostała zapalona: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie” (Łk 12,35-37).

Oczekiwanie jest nadzieją, a nadzieja jest ufnością, że osiągnie się cel. Praca ziemska w swej istocie jest więc nastawiona na trwanie. Pauza ma na celu odzyskanie jego ulotnego aspektu. Chrystus jest Panem, który gwarantuje nam trwałą wolność i sprawia, że nasze ciężary są lżejsze, ponieważ czyni nas swymi przyjaciółmi. Przygniatający i zniewalający serwilizm zostaje usunięty z naszego horyzontu duchowego.

„Odkupienie” czasu

Wykorzystywanie odpoczynku jako pauzy jest równoznaczne z „odkupieniem” czasu, które zostało złożone w nasze ręce. Święty Paweł mówił: „Baczcie więc pilnie, jak postępujecie: nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną (tempu redimentes), bo dni są złe. Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana” (Ef 5,15-17). „Odkupienie” czasu jest właśnie zbawczym odzyskaniem możliwości, które zostają nam dane w konkretnej sytuacji, w której urzeczywistnia się nasza ziemska wędrówka. Są w nią wpisane trudne chwile i bolesne doświadczenia, ale także niewątpliwe znaki miłości, która nigdy nie ustaje, mimo naszego usypiającego ociągania się i dewastującego lenistwa.

______________
Janusz Królikowski
– ks. dr hab., wykładowca teologii na Wydziale Teologicznym Sekcja w Tarnowie, PAT w Krakowie i papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie.