Ulotki z modlitwami do pobrania

Rozważania do modlitwy przedsiębiorcy i pracodawcy

ks. Grzegorz Piątek SCJ

Boże i Panie mój, Stwórco i Odkupicielu, od którego wszystko pochodzi, dla którego wszystko żyje i ku któremu wszystko zmierza.

Kierujemy naszą myśl do Boga w świecie, który wydaje się zapominać o Nim, spychając Go do strefy życia prywatnego, do roli milczącego i bezsilnego świadka niczym nieograniczonych ludzkich poczynań. Jan Paweł II nie waha się nawet przed postawieniem następującej diagnozy: „Europejska kultura sprawia wrażenie «milczącej apostazji» człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał” (Ecclesia in Europa, nr 9). Podobnie świat życia gospodarczego i ekonomicznego wydaje się być pozbawionym wyrazistego odniesienia do Boga i Jego praw. Rządzi się przecież – jak sądzi wielu – niezależnymi, obiektywnymi prawami rynku i ekonomii. Ojcowska dłoń Boga zostaje zastąpiona „niewidzialną ręką rynku”.

Dlatego pierwsze zdanie modlitwy stawia nas wobec Boga, Jego dzieła i naszego stosunku do Niego. Odsyła do źródła wszelkiego bytu i istnienia, którym jest Bóg. Wskazuje, że On, przewyższający wszelkie nasze wyobrażenia, ogarnia jednak wszystko, gdyż – jak mówił św. Paweł na ateńskim areopagu – „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). Uznajemy w Nim nie tylko Stwórcę świata i ludzi, ale także Odkupiciela, dzięki któremu nasze życie odnajduje sens nawet pośród przeciwności i swoje wypełnienie w wieczności.

Bóg nie potrzebuje stworzeń, aby żył. Natomiast stworzenia potrzebują Boga, istniejąc dzięki Jego niewypowiedzianej miłości. Z tej prawdy płynie wiele wniosków. Wskażmy tylko na dwa ważne dla człowieka wierzącego, poświęcającego się pomnażaniu dóbr materialnych. Po pierwsze, ma on uznać, że zależy od Boga i nic w ostatecznym rozrachunku nie należy do niego. „Więc zdobyłem świadomość tego, że nie wolno mi mówić «moje» na Twoje. Nie wolno mi tak mówić, myśleć, czuć. Muszę się od tego wyzwolić, z tego wyzuć – niczego nie mieć, niczego nie chcieć na własność (a «mój» to znaczy «własny»)” (K. Wojtyła, Promieniowanie ojcostwa). Po drugie, w zabiegach o dobrobyt materialny, oprócz ludzkiego wysiłku, istotnym czynnikiem jest łaska Boża i związana z nią postawa zawierzenia. Przypomina o tym psalmista:

„Jeżeli Pan domu nie zbuduje,
na próżno się trudzą ci, którzy go wnoszą.
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże,
strażnik czuwa daremnie.
Daremne jest dla was
wstawać przed świtem,
wysiadywać do późna –
dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko;
tyle daje On we śnie tym, których miłuje”.
(Psalm 127,1–2)

Jestem Twoim dzieckiem.

W poprzednim rozważaniu uświadomiliśmy sobie, że Bóg jest Stwórcą i Odkupicielem, w którym wszystko znajduje swoją pełnię i swój cel. Jest jednak także Ojcem. Powiedział nam o tym Pan Jezus, poproszony przez Apostołów, aby nauczył ich się modlić. Wtedy to nakazał im mówić do Boga „Ojcze”. To pierwsze słowo Modlitwy Pańskiej jednoznacznie porządkuje całe nasze życie, uświadamiając każdemu, iż jest dzieckiem Boga. Dlatego w drugim zdaniu modlitwy przedsiębiorcy i pracodawcy skupiamy się na tym fakcie i jego konsekwencjach.

Skoro Bóg jest naszym Ojcem, a my Jego dziećmi, to znajdujemy się w wyjątkowej, niepowtarzalnej relacji do Tego, o którym św. Jan powiedział, że „jest miłością” (1 J 4,16). Jest to relacja, w której uwidacznia się jednoznacznie miłość Boga do ludzi i z której powinna wypływać wzajemna miłość człowieka do człowieka. Ten sam Apostoł stwierdza: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy”. I zaraz dodaje: „Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować” (1 J 4,10–11).

Pan Bóg nie daje się wyprzedzić w swej miłości. Paradoksalnie ten fakt oburza niektórych współczesnych, którzy twierdzą, że umniejsza to wielkość człowieka, zagraża jego autonomii i niweczy jego wolność. Jednak ten, kto uznaje fakt bycia dzieckiem Boga, nie rozumuje w sposób prowadzący do postawienia Boga w opozycji do człowieka. Dostrzega i akceptuje swoją niewystarczalność i konieczność wzrastania pod opieką Ojca. Wie, że zależy od Niego, choć jednocześnie cieszy się Jego szczególnymi przywilejami. Pismo Święte na wielu miejscach ukazuje przykłady wielkiej i żarliwej troski Boga o Jego dzieci (por. Ps 68,6).

Taka postawa ufności i otwarcia na Bożą pomoc pozwala osiągnąć to, do czego nie mogą dojść ludzie zadufani w sobie i ufający tylko własnym siłom. Widać to szczególnie wyraźnie w nauczaniu Jezusa o Królestwie niebieskim. Dzieci, symbolizujące prawdziwych uczniów, osiągną Królestwo, gdyż z całą ufnością i prostotą przyjmują je jako dar Ojca. Dlatego Chrystus wzywa do powtórnego narodzenia się, aby osiągnąć dostęp do pełni życia z Bogiem (por. J 3,5).

Przedsiębiorca czy pracodawca, od którego każdy dzień wymaga podejmowania tak wielu trudnych i odważnych decyzji, który niejednokrotnie decyduje o losie innych ludzi i ich rodzin, wydaje się być człowiekiem całkowicie niezależnym i dojrzałym. Jednak na płaszczyźnie duchowej, jeśli uzna swą zależność od Boga Ojca, ma szansę odnaleźć przeogromne źródła energii. Nie będzie się on opierał na własnej inteligencji, doświadczeniu i wiedzy, ale na ufnym zawierzeniu Bogu.

Panie, moje serce się nie pyszni
i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym, co wielkie,
albo co przerasta moje siły.
Przeciwnie: wprowadziłem ład
i spokój do mojej duszy.
Jak niemowlę u swej matki,
jak niemowlę — tak we mnie jest moja dusza.
Izraelu, złóż w Panu nadzieję
odtąd i aż na wieki!
(Ps 131)

Obdarowałeś mnie hojnie…

Żyjemy w epoce i w takim miejscu ziemi, gdzie obfitość dostępnych dóbr wydaje się nieograniczona. Jedyną barierą są większe lub mniejsze pieniądze, które możemy wydać na konsumpcję. Rzeczywiście, nigdy dotąd w dziejach tak wielu nie posiadało tak wiele. To, co obecnie jest dostępne dla milionów ludzi, jeszcze sto lat temu dla szerokich rzesz było nieosiągalne. Pomyślmy o najprostszych rzeczach, takich jak wiele par butów, kilka posiłków dziennie, kosmetyki czy wyposażenie mieszkań w instalacje sanitarne, które dziś są czymś powszechnym. A cóż dopiero powiedzieć o innych cennych rzeczach, które posiadamy na masową skalę. Żyjemy więc w epoce obfitości.

Czy jednak potrafimy docenić to, co mamy? Czy mnogość otaczających nas przedmiotów czyni nas szczęśliwszymi, bogatszymi wewnętrznie i bardziej otwartymi na innych? Czy potrafimy jeszcze zdobyć się na dystans wobec zalewającej nas tandety, produktów brzydkich, nietrwałych i nikomu właściwie niepotrzebnych? A może przyszedł czas na refleksję, by odpowiedzieć sobie na pytanie o sens posiadania i pomnażania dóbr? Dlatego kolejne zdanie naszej modlitwy w swej pierwszej części mówi o dawcy wszelkiego dobra, o Bogu, który hojnie każdego obdarował. „Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępuje z góry od Ojca światłości” (Jk 1,17).

Tu jednak stajemy przed trudnością związaną z koniecznością uznania wielkości Boga, który z własnej inicjatywy tak bogato wyposażył ludzi w dary doczesne i nadprzyrodzone. Uczynił to, niczego nie oczekując w zamian, za darmo, z miłości i bez uprzednich negocjacji. A jednak trudno nam to przyjąć. Łatwiej ulegać sugestiom, że to umniejsza człowiekowi, czyni go zależnym i niedojrzałym. Przecież w układach ludzkich trzeba uważać na to, co i od kogo się bierze. Czy zatem takie samo prawo nie obowiązuje w odniesieniu do Boga?

Owszem, w pewnym sensie tak. Darmowy dar, jakiegokolwiek rodzaju, otrzymany od Boga, jeśli ma przynieść rozwój człowiekowi, musi być odwzajemniony. Jest darem darmowym, ale jednocześnie zobowiązującym. W Roku Eucharystycznym, który dopiero co się rozpoczął, nasuwa się na myśl przykład Eucharystii, w której Bóg w Chrystusie w sposób darmowy ofiarowuje się nam. Przyjmując Go jednak w komunii należy pamiętać o prawie wzajemności: Ten, który ofiarował swe życie za nas, czeka, byśmy uczynili to samo. Święty Jan tak o tym pisze: „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci. Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga?” (1 J 3,16).

Świadomość, że to Bóg jest stwórcą świata i dawcą życia powinna rodzić postawę wdzięczności, która jest wspaniałym lekiem na zagrażającą każdemu chciwość i pychę. Dlatego św. Paweł pyta: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?” (1 Kor 4,7). Droga do prawdziwego szczęścia leży nie w posiadaniu wielu dóbr, lecz w dzieleniu się nimi i wielbieniu za to Boga.

Błogosław, duszo moja, Pana
i nie zapominaj o wszystkich dobrodziejstwach Jego.
On odpuszcza wszystkie twoje winy
i leczy wszystkie choroby.
On twoje życie ratuje od zguby,
obdarza cię łaską i zmiłowaniem.
On twoje życie dobrem nasyca,
jak pióra orła młodość twa się odradza.
(Ps 103,1–5)

Chciałeś, bym współpracował z Tobą, rozwijając nadal Twoje dzieło stworzenia.

Chrześcijanie są przekonani, iż zostali powołani do współpracy z Bogiem – Stwórcą. Sens ich istnienia i aktywności w świecie związany jest nierozłącznie z kontynuowaniem tego, co dokonało się, kiedy Bóg stworzył świat. Zasada ta dotyczy również, a może zwłaszcza, przedsiębiorcy.

Opisy stworzenia świata, jakie przekazała nam Biblia (por. Rdz 1,1–2,4a i 2,4b-25), uświadamiają, że wszystko, co istnieje, ma swój początek i kres w Bogu. Od Niego więc pochodzi i do Niego zmierza całe stworzenie – wszystko, co istnieje dzięki stwórczemu aktowi Boga. Ma ono służyć Bogu i wielbić Go, gdyż jest zależne od Tego, który uporządkował pierwotny chaos, wprowadził ład i umożliwił rozwój.

Opisy te mówią także, że stworzony świat jest „dobry”, a nawet „bardzo dobry”, co pozwala cieszyć się nim Bogu i pobudza wdzięczność stworzeń wobec Boga (por. Ps 148). Świat postrzegany jest jako niezwykłe osiągnięcie, w którym dostrzec należy kunszt i mistrzostwo Stwórcy. Podziw musi być tym większy, że świat powstał z niczego (ex nihilo). „Przez wiarę poznajemy, że słowem Boga światy zostały tak stworzone, iż to, co widzimy, powstało nie z rzeczy widzialnych” (Hbr 11,3). Jednocześnie Bóg jawi się jako odrębny od tego, co stworzył, i dlatego nie można oddawać czci stworzeniom, choćby najbardziej wartościowym i pięknym. Tylko Stwórca jest godzien czci.

Mówiąc o stworzeniu, nie można zapominać o odkupieniu. To pierwsze, które stoi u początku historii zbawienia, było zwycięstwem nad chaosem i ciemnością. To drugie, będące ukoronowaniem dzieła stworzenia, wiąże się z odnowieniem świata i człowieka, zwycięstwem nad nieładem grzechu i nad śmiercią.

Mając na uwadze jedyność, wielkość, mądrość, świętość i dobroć Boga, o których mówi nam całe dzieło stworzenia, możemy dopiero w pełni zrozumieć, kim jest człowiek i jakie jest jego przeznaczenie. Pozostaje on w jedynej w swoim rodzaju relacji do Boga: został stworzony na Jego obraz (por. Rdz 1,26n), jako partner Boga, mający panować nad światem. [Człowiek znajduje się w centrum świata jako obraz Boga.] Z jednej strony winien więc, jako stworzenie, adorować Boga, okazywać Mu ufność i posłuszeństwo; z drugiej zaś cieszyć się wolnością i autonomią, pozostając w dialogu z Bogiem.

W podsumowaniu można śmiało stwierdzić, że chrześcijański przedsiębiorca i pracodawca w refleksji nad stwórczym dziełem Boga znajduje uzasadnienie, a nawet swoisty wzorzec dla swoich wysiłków. Czyż bowiem przez swoją pracę nie porządkuje świata, nie akceptuje go jako dobry i piękny? Czy jego działań nie cechuje kunszt, a niejednokrotnie artyzm? Czy nie odnawia jakoś tego, co go otacza? Jeśli tak czyni, staje się współpracownikiem samego Boga.

Jak liczne są dzieła Twoje, Panie!
Ty wszystko mądrze uczyniłeś:
ziemia jest pełna Twoich stworzeń.
(Ps 104,24)

Dałeś mi (…) zdolność poznawania, pasję tworzenia i wolę cieszenia się tym, czym mnie obdarowałeś. Wielbię Cię za to!

Pierwszą część naszej modlitwy kończy okrzyk uwielbienia dla Boga. Stanowi on zrozumiałą reakcję człowieka, który pojął, kim jest Bóg dla świata i dla każdej ziemskiej istoty. Spotkanie z miłującym Ojcem owocuje uczuciem radości i wdzięczności. Pozwala wniknąć w uczucia samego Jezusa, który wysławiał swego Ojca za to, że pozwolił poznać siebie ludziom poszukującym Boga, gotowym słuchać Go z otwartym sercem i uczyć się od Niego (por. Łk 10,21).

Okrzyk radości i uwielbienia dla Boga rodzi się ponadto na myśl o wielkości i godności człowieka. Osoba ludzka to jedyne stworzenie, którego Bóg pragnął jedynie ze względu na nie. Zostało umiłowane, wybrane i powołane do wyjątkowej bliskości z Nim. Dlatego nosi w sobie odblask boskości. Dzięki zdolnościom poznawczym i twórczym może przemieniać świat zgodnie z Bożym nakazem skierowanym do prarodziców: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną (…)” (Rdz 1,28).

W głębi duszy można odczuć, iż Bóg przez swoje różnorakie dobrodziejstwa okazuje się godny uwielbienia. Poznając Jego dzieła w wymiarze materialnym i duchowym, dochodzi się do samego Stwórcy, a wówczas oddaje Mu się chwałę i dziękuje. Ludzie od najdawniejszych czasów tak właśnie reagowali. Znalazło to wyraz między innymi w liturgii sprawowanej w świątyni jerozolimskiej, gdzie Izraelici w sposób żywy i radosny uczestniczyli w kulcie. Także chrześcijanin winien ubogacić przeżywanie swojej wiary o element uwielbienia i dziękczynienia. Człowiek świadomy Bożych darów, a zwłaszcza miłości Boga objawionej w Jezusie Chrystusie, będzie zdolny do wielbienia Boga Ojca nawet pośród wielu trudów.

Wykrzykujcie na cześć Pana, wszystkie ziemie;
służcie Panu z weselem!
Wśród okrzyków radości stawajcie przed Nim!
Wiedzcie, że Pan jest Bogiem:
On sam nas stworzył, my Jego własnością,
jesteśmy Jego ludem, owcami Jego pastwiska.
Wstępujcie w Jego bramy wśród dziękczynienia,
wśród hymnów w Jego przedsionki;
chwalcie Go i błogosławcie Jego imię!
Albowiem dobry jest Pan,
łaskawość Jego trwa na wieki,
a wierność Jego przez pokolenia.
(Ps 100)

Panie, dobry Ojcze (…).

Pierwszą część naszej modlitwy zamyka okrzyk uwielbienia za wielkie dzieła Boże dokonane w świecie i dla człowieka, a świadczące o dobroci naszego Stwórcy i Odkupiciela. Dlatego w kolejnym akapicie zwracamy się do Boga słowami „dobry Ojcze”, które w pewnym sensie syntetyzują biblijny przekaz o Bogu i doświadczenie wielu pokoleń ludzi, którzy zastanawiali się nad tym, kim i jaki jest Bóg.

„Prawda o dobroci Boga jest jedną z najważniejszych w objawieniu starotestamentowym” (X. Leon-Dufour) i w nauczaniu Jezusa. Dobroć Boga poznajemy po dziełach, których dokonał, na przykład stworzenie świata, wyzwolenie Izraelitów z niewoli czy wprowadzenie ich do Ziemi Obiecanej. Oceniając Boże działanie, można się odwołać do słów z Księgi Rodzaju: „Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (1,31).

Również Pan Jezus przypomina podstawowe prawdy o swoim Ojcu. Ukazuje Go jako tego, który daje ludziom konieczne do życia dobra (por. Mt 6,26) oraz przewyższa w swej hojności i wierności nawet ziemskich rodziców (por. Mt 7,11). Z tej racji jest godny zaufania i miłości. Takiej postawy uczy sam Jezus, zwracając się do Boga, nawet w momencie wielkiego strachu i cierpienia, słowem Abba – Tatusiu (Mk 14,36). W Modlitwie Pańskiej uświadamia każdemu, że jest On ojcem wszystkich ludzi, a nie tylko wybranych (mówi „Ojcze nasz”). Owszem, każdy indywidualnie może czuć się blisko i czule związany z Bogiem, ale winien zdawać sobie sprawę z tego, że w takiej samej relacji mogą pozostawać również inni. Ojcostwo i dobroć Boga zostają w Jezusowym przesłaniu rozszerzone na wszystkich ludzi.

Różne życiowe trudności pokazują, iż nie zawsze łatwo przyjmuje się biblijne przesłanie o dobroci Boga. Doświadczenie cierpienia, niesprawiedliwości czy śmierci kładzie się nieraz głębokim cieniem na życiu ludzi i ich relacji do Boga, w skrajnych przypadkach prowadząc do buntu i odrzucenia Go. Ich sens nie zawsze jest bowiem oczywisty. Podobnie świadomość, że ludziom przewrotnym i nieuczciwym dobrze się powodzi, prowadzi do wielu pytań i wątpliwości. Co prawda Psalmista wzywa, by nie oburzać się na taki stan rzeczy, bo ludzie nieprawi „zwiędną prędko jak trawa” (Ps 37,2), i zachęca do ufności, ale nie zmienia to faktu, iż trudno się pogodzić z niesprawiedliwością i nierównością, które są wynikiem złego postępowania.

W refleksji nad dobrocią Boga warto odwołać się do rozmowy bogatego człowieka (być może zdobył on majątek jako kupiec czy przedsiębiorca) z Jezusem, która dotyczyła sensu życia i najważniejszych wartości (por. Mk 10,17-22). W trakcie konwersacji ów człowiek usłyszał, że „nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”. Jezus wskazał, iż w ostatecznym rozrachunku tylko Bóg Ojciec jest oparciem dla wszystkich wartości i On nadaje sens ludzkiej egzystencji. Gdy odrzucimy dobrego Boga, wysiłek ludzi traci sens, a obraz wartości zamazuje się.

Pan Jezus swoimi słowami i czynami ukazał dobroć Boga. Przejawia się ona najpełniej w umiłowaniu świata i dziele zbawczym. Do nas należy otwarcie się na dobroć Bożą i ufne proszenie o potrzebne dary.

(…) staję przed Tobą z ufnością i w pokorze, bo chcę zrozumieć prawdę o Tobie, o moim życiu i powołaniu oraz o bliźnich.

Dzisiejsza mentalność wzdryga się na sam dźwięk słów ufność i pokora. W świecie bezwzględnej konkurencji, walki o stanowiska i rynki zbytu wydaje się, iż nie ma miejsca na wzajemne zaufanie czy uległość. Człowiek współczesny ma być zaradny, sprytny, świadomy swoich atutów i słabości drugich, które należy odpowiednio wykorzystać. Pomny wielu bolesnych doświadczeń, wchodząc nawet w najbardziej bliskie relacje – nie wyłączając małżeństwa – chce się zabezpieczyć, nie potrafi zaufać i podpisuje coraz dłuższe umowy, opatrzone wieloma zastrzeżeniami.

Czy kolejny fragment modlitwy, mówiący o postawie ufności i pokory, nie jest zatem anachroniczny? Z pewnością nie, jeśli właściwie rozumie się proponowane postawy, które – niestety – często przedstawiane są jeśli nie fałszywie, to przynajmniej jednostronnie. Taka nieuprawniona redukcja dotyczy zwłaszcza pokory definiowanej jako „stan psychiczny polegający na odczuwaniu własnej małości”, „brak buntu” czy „potulność”. Te i podobne określenia, które podaje większość współczesnych słowników, przywołują na myśl obrazy osób niezaradnych, biernie stojących z pochyloną głową. Przez to naprowadzają na błędny tor myślenia i w konsekwencji utrudniają pełny rozwój człowieka.

Tymczasem właściwie rozumiane ufność i pokora są mocnym fundamentem gmachu ludzkiego życia. Ufność umożliwia budowanie trwałych relacji międzyosobowych i myślenie o przyszłości. Świetnie potwierdzają to relacje w biznesie. Każdy przedsiębiorca wie, jak ważna jest pewność, że można polegać na słowie wspólnika czy kontrahenta. Można łatwo wykazać, że wzajemne zaufanie było od wieków podstawą rozwoju gospodarczego i społecznego narodów. Jeśli do tego wymiaru życia doda się jeszcze umiejętność zaufania Bogu i wiarę we własne siły, to można zrozumieć znaczenie i bogactwo tej cnoty.

Natomiast prawdziwa pokora stanowi fundament całego życia duchowego człowieka. Stawia go przed nim samym w prawdziwy sposób. Człowiek pokorny uznaje swoją godność i wielkość, ale jednocześnie swoją zależność od Stwórcy. Dlatego w analizowanym fragmencie modlitwy jest mowa o pragnieniu zrozumienia prawdy o Bogu, o bliźnich i samym sobie. Uświadomienie jej sobie kształtuje człowieka od wewnątrz. Ten, kto zna prawdę o sobie, nie ulega łatwo namiętnościom takim jak gniew, żądza sławy czy zazdrość.

Interesujący przykład pokory przytacza Księga Rodzaju. W rozdziale 18. opisuje zachowanie Abrahama przed Bogiem. Najpierw uznaje on swoją nicość i zależność od Boga, ale zaraz potem, świadom swojej godności i odpowiedzialności za los mieszkańców Sodomy, którym grozi kara za grzechy, zaczyna się z Nim targować.

Prawidłowo rozumiane ufność i pokora z pewnością stanowią fundament kształtowania własnej osobowości i budowania relacji z innymi. Człowiek potrafiący zaufać słowu Boga, świadom własnej wielkości, ale i ograniczeń, oszczędzi sobie i innym wielu rozczarowań, a sam znajdzie niezgłębione źródło siły do działania.

Ja zaś zaufałem Twemu miłosierdziu;
niech się cieszy me serce z Twojej pomocy,
chcę śpiewać Panu, który obdarzył mnie dobrem.
(Ps 13,6)

(…) chcę zrozumieć prawdę (…) o bliźnich, którzy stoją obok mnie zarówno w domu, jak i w pracy.

„Inny [człowiek] narzuca się mi: kocham go, nienawidzę go, zaniedbuję go, pamiętam lub zapominam o nim, zazdroszczę mu, naśladuję go itp. Nie ma chwili, można by powiedzieć, życia uczuciowego, praktycznego, moralnego, a nawet intelektualnego, gdzie inny nie byłby w jakiś sposób obecny… Na początku było «bycie z innym»” (J.P. Osier).

Człowiek nie może w pełni się rozwinąć, żyjąc w izolacji od skomplikowanych powiązań społecznych i bogatych doznań w kontaktach z innymi. Osoba ludzka ze swojej natury potrzebuje życia społecznego i realizuje się w pełni dzięki wymianie z innymi, wzajemnej pomocy i dialogu (por. KKK 1879). Prawdę tę od strony negatywnej potwierdzają udokumentowane w przeszłości przypadki tzw. wilczych dzieci. To ludzie, którzy dorastali w całkowitej izolacji od ludzkiej społeczności, a przetrwali tylko dlatego, że zostali przygarnięci przez zwierzęta, zapewniające im pokarm i ochronę. Wszelkie próby naukowców i pedagogów, zmierzające do wychowania tych ludzi i wdrożenia w życie społeczne, spełzły na niczym. Jako jednostki jesteśmy bowiem dłużnikami naszych rodziców i innych ludzi, również tych żyjących przed wiekami. Ich dorobek, nie tylko materialny, ale także intelektualny i duchowy, staje się naszym bogactwem. To dzięki innym otrzymujemy „talenty” wzbogacające naszą tożsamość, które powinny zostać rozwinięte, aby mogły służyć innym (por. KKK 1880).

Wdzięczność za to, że człowiek rodzi się i realizuje dzięki bliźnim, miesza się jednak bardzo często z innym uczuciem, a mianowicie z lękiem. Obecność innych może bowiem stać się zagrożeniem. Ci, którzy stają na co dzień obok nas, niejednokrotnie potwierdzają swoim zachowaniem znane gorzkie stwierdzenie angielskiego filozofa T. Hobbesa, że człowiek człowiekowi wilkiem. Ostatnie lata oszczędziły, co prawda, ludziom w Europie najgorszych doznań wywoływanych przez wojny czy zbrodnicze ideologie, ale i tak pamięć o ciemnych stronach ludzkiej osobowości pozostaje żywa i napawa lękiem.

Życie wśród tak wielu ludzi, bardzo różnie się zachowujących i wpływających na innych, zakłada konieczność zastanowienia się nad postawami, jakie powinniśmy przyjąć, i zasadami, jakie powinny być wcielane w życie. Ograniczmy się do wskazania trzech moralnych powinności, regulujących zachowanie człowieka w społeczności. Pierwsza nakłada obowiązek troski o własną tożsamość fizyczną i moralną, a więc zakłada np. prawo do obrony przed napastnikiem, do wyrażania własnych poglądów i kształtowania autonomicznego myślenia, wolnego od uzależnienia od ideologii czy manipulacji. Druga powinność wymaga okazywania szacunku innym i wiąże się często z koniecznością przezwyciężania własnego egoizmu czy niechęci wobec ich przekonań lub zachowań. W odniesieniu do bliźniego mamy zachować tzw. złotą regułę, akceptowaną i rozumianą chyba przez wszystkich ludzi. W relacji św. Mateusza brzmi ona następująco: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!” (Mt 7,12). Trzecia powinność to życie w solidarności z innymi, którzy tak jak my, są obywatelami świata i mają te same niezbywalne prawa. Chrześcijanin będzie tę solidarność przeżywał tym mocniej, że wie, iż Chrystus pragnie, aby wszyscy byli członkami Jego ciała, którego On jest głową (por. 1 Kor 12,12).

Dziękuję, że moim powołaniem i drogą do świętości stała się praca z innymi i dla innych.

W roku, w którym program duszpasterski Kościoła w Polsce zachęca do przypatrzenia się powołaniu, szczególnej wymowy nabiera kolejna, przytoczona powyżej, fraza naszej modlitwy. Przypomina ona, że przedsiębiorca czy pracodawca realizuje swoje powołanie do świętości, pracując. Jednak praca ta ma szczególny charakter, gdyż jest wykonywana z innymi i dla innych. Wymaga zatem wyjątkowych predyspozycji i wysiłku organizacyjnego.

Każda praca, jak przypomina Kościół, ma wielką wartość. Przysłowie wyraża tę prawdę stwierdzając, że żadna praca nie hańbi. Praca człowieka odpowiada bowiem woli Bożej. Człowiek, podejmując pracę czy twórczość, naśladuje działalność Stwórcy, który wezwał go do współpracy i nakazał mu czynić sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1,28). Pismo Święte niejednokrotnie przedstawia Boga Stwórcę jako rzemieślnika, który wykonuje swoją pracę i odpoczywa po niej. Ten obraz ma zachęcić do gorliwego naśladowania Boga, uświadamia, że praca nie jest karą za grzechy, ale od początku w Bożym zamyśle stanowi szczytne zadanie. Można pokusić się o stwierdzenie, że przedsiębiorca, pracując samemu i organizując pracę innym, podejmuje szczególny rodzaj współpracy z Bogiem, a jego praca nabiera przez to wielkiej wartości.

Działalność przedsiębiorcy wpisuje się w podstawowe prawo ludzkiego życia, jakim jest prawo pracy. Staje się wymownym świadectwem, że należy przeciwstawiać się opieszałości i bezczynności, które są powodem niedostatku i uniemożliwiają pełny rozwój człowieka. Niejednokrotnie ta działalność wiąże się nie tylko z solidnością, zaradnością i zapałem, ale nawet ze swoistym artyzmem, kiedy człowiek w wyjątkowy sposób naśladuje stwórcze działanie Boga, dając wyraz swego geniuszu, zaangażowania i oddania się pracy. Pracujący w ten sposób człowiek staje się niezwykle cennym członkiem społeczności lokalnej, a niejednokrotnie całego narodu. Zachęca bowiem innych do działania i stwarza warunki do pracy innym. Uczy umiejętności współdziałania dla osiągnięcia godziwego zysku oraz przyczynia się do zgodnej i pokojowej współpracy, która kształtuje postawy poszczególnych osób i relacje międzyludzkie.
W realizacji własnego powołania przez pracę przedsiębiorca napotyka jednak na szereg przeszkód. Pierwszą z nich jest trud pracy, będący jakby ceną za posiadaną od Boga władzę nad całym stworzeniem. Chociaż – jak już powyżej wspomniano – praca nie jest karą za grzech, to jednak została przez ten grzech dotknięta. Księga Rodzaju przytacza słowa wypowiedziane przez Boga po upadku Adama i Ewy: „W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie (…)” (3,19). Drugą z przeszkód stanowi świadomość kruchości i przemijalności ludzkich wysiłków. Nie chodzi tu tylko o świadomość, że życie ludzkie ma kres, ale również o często doświadczane porażki, konieczność podejmowania trudnych i bolesnych decyzji, doświadczanie lęku przed ryzykiem i odpowiedzialnością, konieczność przezwyciężania zniechęcenia. Trzeci rodzaj trudności stanowią czynniki zewnętrzne związane z wykonywaniem i organizowaniem pracy w konkretnym środowisku, z ludźmi często niechętnie nastawionymi do przedsiębiorcy czy nierozumiejącymi specyfiki jego działalności, przy obowiązywaniu przepisów utrudniających swobodę działalności gospodarczej.

Mając świadomość istniejących trudności oraz odpowiedzialności za realizację Bożego wezwania do współpracy, warto jednak odpowiedzieć na nie z radością i wdzięcznością. Bóg, zapraszając do podejmowania wysiłku pracy z innymi i dla innych, daje wyraz swojego zaufania do człowieka i wskazuje mu pewną drogę realizacji powołania do świętości.