Przez ostatnie dziesięć lat pracy duszpasterskiej w Talencie poznałem wiele wspaniałych osób. To jeden z najważniejszych „zysków” tego zaangażowania. Są jednak i „straty” związane z odejściem do Pana niektórych osób. Są one bolesne, bo kończy się przyjaźń i możliwość uzyskania rady czy pomocy. Ponadto, są niepowetowane, gdyż każda osoba jest niepowtarzalna i nie da się jej zastąpić.

W tym roku te uwagi odnoszą się do dwóch osób niezwykle zasłużonych dla naszego Duszpasterstwa, związanych z nim na wielu płaszczyznach. Najpierw pożegnaliśmy p. Małgorzatę Mateję, osobę będącą duszą każdego śląskiego spotkania Talentu, które przez dziesięć lat wytrwale organizowała. W sierpniu, po ciężkiej chorobie, zmarł p. Edward Babczak z Dębicy, z którego inicjatywy rozpoczęły się w tym mieście duszpasterskie spotkania dla przedsiębiorców. Organizował je niestrudzenie wraz ze swoją małżonką przez wiele lat.

Straciliśmy w nich przykład pobożności, gorliwości w trosce o innych, wierności zasadom, nawet gdy to wiele kosztowało. Byli wielkimi Dobrodziejami naszego Duszpasterstwa. Pragnę im za wszelkie dobro i przykład pięknego życia podziękować, ufając, iż będą naszymi orędownikami przed Panem.

ks. Grzegorz Piątek SCJ
koordynator duszpasterstwa

 

„Jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz. 14,8).

Edwarda-Eda poznaliśmy na początku lat 90. Mieliśmy zaszczyt należeć do grona Jego przyjaciół. Edu był niewątpliwie człowiekiem wiary. Swoje życie oparł na Bogu. Był też człowiekiem sumiennej pracy, ale i gorliwej służby. Potrafił dzielić swój intensywnie wypełniony czas między rodzinę, pracę zawodową, firmę i wspólnotę.

 Wielką pasją i polem Jego aktywności do końca życia było Duszpasterstwo Przedsiębiorców i Pracodawców. Tak bardzo zależało mu, aby zapalić jak najwięcej ludzi biznesu ideą tej wspólnoty. Rozmawiał z wieloma ludźmi, zachęcał, namawiał… Bolało Go nieraz to, że nie ma odzewu, że wielu boi się ewangelizacji w swoich firmach.

 Kochał Ruch „Światło-Życie” i, obdarzony wieloma talentami, mocno angażował się w jego sprawy. Jeżeli zachodziła potrzeba animowania na rekolekcjach, zawsze był otwarty na tę posługę. Przez 13 lat razem wzrastaliśmy duchowo w jednym kręgu tego ruchu.

Edu był serdeczny, pełen optymizmu, gotowy do pomocy… Mimo zaawansowanej choroby, na dwa miesiące przed śmiercią, razem z żoną Basią, przyjął posługę animatora. Nie zrobił tego dla zaspokojenia własnych ambicji, ale z poczucia głębokiego obowiązku. Wiele osób z dalszego otoczenia nawet nie zauważyło, że śmiertelnie choruje. Edu osiem lat zmagał się z krzyżem, ale nie obnosił się ze swoim cierpieniem. Niósł je w ogromnym zaufaniu do Boga. Nie zwalniał tempa…

Kochał Polskę. Był mocno zakorzeniony w jej historii, kulturze, obyczajach. Przeżywał wszystkie trudne sprawy rozgrywające się w ojczyźnie. Zatroskany o nią, codziennie przesuwał paciorki różańca, prosząc, by była „Bogiem silna”…

Najważniejsza w Jego życiu była rodzina. Swój dom budował na skale. W nim do dziś można się zawsze ogrzać i nakarmić dobrym słowem i nie tylko słowem, bo jest to bardzo gościnne miejsce. Kochał wiernie i autentycznie swoją żonę Basię. Wszędzie razem… na dobre i na złe… Kochał miłością odpowiedzialną i wymagającą swoje dzieci i wnuczęta.

„Jakie życie, taka śmierć”… Odchodzenie Eda było dla nas swoistymi rekolekcjami. Na takie odejście trzeba sobie zasłużyć pięknym życiem. Odchodził otoczony miłością i modlitwą najbliższych. Przez kilkanaście dni codziennie Basia z dziećmi i wnuczętami czuwała przy łóżku swojego męża, otaczając go jak aureolą… Słowa pełne miłości i o miłości tworzyły atmosferę tych dni… Kiedy przyszedł moment przejścia na drugi brzeg, Edu przytulił każdego, od najmłodszego wnuczka Kubusia, poprzez Marysię, Maksia i całą dziesiątkę wnucząt, czwórkę swoich dzieci, synową, zięciów i ukochaną żonę. Pobłogosławił i oddał wszystkich pod opiekę Bogu Ojcu. Potem, trzymając w ręce obrazek Jezusa Miłosiernego, powierzył Bogu swojego ducha. Był to 13 dzień sierpnia tego roku. Doświadczyliśmy sacrum tej chwili, tego czasu… Tajemnica śmierci – nasze ufne modlitwy i łzy bólu – i tajemnica nowego życia…

Uroczystość pogrzebowa zgromadziła, oprócz rodziny, ogromną ilość ludzi. Byli przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, wspólnota „domowego Kościoła” z rejonu i spoza niego, wspólnota Duszpasterstwa Przedsiębiorców i Pracodawców, przedstawiciele władz powiatowych. Mszę św. koncelebrowało czterech kapłanów, a w liturgię czynnie włączyły się wnuczęta Edwarda. Na uroczystości zagrała kapela z Nowego Targu. Rzewnie pożegnała swojego krajana. Trumnę z ciałem nieśli synowie i zięciowie.

Drogi Przyjacielu, Ty już swój bieg ukończyłeś, wiary dochowałeś. Dziękujemy Ci w imieniu wielu za Twoje świadectwo wiary i miłości. Dziękujemy Ci za słowa, które tak często, ze spokojem wypowiadałeś w czasie choroby: „Niech się dzieje wola Boga”. Ufamy, że ziarno Twojego życia, rzucone w glebę, przyniesie plony… Ty – tak wierzymy – jesteś już w winnicy…

Odpoczywaj w Panu…

Krystyna Wolska

[issuu width=720 height=441 backgroundColor=%23222222 documentId=111202130837-1ed41e671cf6479e983808ae6dbc9256 name=talent-biuletyn username=duszpasterstwotalent tag=duszpasterstwo unit=px id=e31d2abf-082c-6761-9ed5-fec3529d063d v=2]