Gdy rozmawiam z katolikami aktywnymi w biznesie, słyszę nieraz:
Trzeba zaufać Bogu. Powierzyć się Mu, nie gdybać tyle i nie planować tak bardzo. Bóg da nam wszystko czego potrzebujemy.
Czy mi brakuje wiary, że tak nie mogę? A może odwagi, by zrobić ten jeden krok więcej ku zaufaniu Opatrzności? Na co mi robić prognozy, śledzić zachowania konkurencji, często się martwić jak sytuacja MOŻE się rozwinąć?
 
Ile to razy modlitwę zagłuszały troski. Ile to razy wręcz zadręczały, nie pozwalały spać kłębiące się po głowie wizje rozwoju sytuacji. Lepiej byłoby zawierzyć, tym bardziej, że czarne myśli często się nie sprawdzały. Łatwo popaść w zadręczanie siebie i innych, zwłaszcza bliskich.
 
Plany mogą też tak bardzo wciągnąć, że zabraknie czasu na teraźniejszość. Łatwo wtedy stracić z oczu drugiego człowieka. Łatwo przegapić życie… . I drogę do Królestwa Niebieskiego.
Precz z planowaniem i przewidywaniem! Dać się prowadzić Duchowi Świętemu! On da nam wszystko co niezbędne…
To czemu tak często słyszę narzekania na niewdzięcznych pracowników, nieuczciwość kontrahentów czy korupcję? Jasne, wielokrotnie to obiektywna prawda. I wielokrotnie zwyczajny efekt zwyczajnego niedbalstwa. Jeśli Twoja oferta w oczach klienta niczym się nie różni od konkurencyjnej, to się nie dziw, że interesuje go tylko jak najniższa cena. Niczym prawo fizyczne: ciało przytknięte do rozgrzanej płyty jest poparzone. Jeśli zatrudniasz ludzi, by im tylko pomóc, nie dziw się, że nie wykonują swojej roboty dobrze. Pewnie nie znają się na niej. Dobór pracowników, staranny i głęboko przemyślny to Twój obowiązek. Miłosierdzie jest niezbędne, ale nazywajmy rzeczy po imieniu  – co jest pomocą, to pożera pieniądze, czas czy siły, a co ma być pracą – ma być zrobione z najwyższą starannością. Ofiara dla Pana ma być bez skazy. Żadnego kumoterstwa, od pracownika masz obowiązek wymagać. Ale i nie dziw się, gdy pracownicy odchodzą od Ciebie. Zapomnij o urażonej dumie, o żalu. Obrażanie i zabieranie zabawek było dobre w przedszkolu. Temu trzeba poważnie: masz za małe zyski to albo je zwiększ, albo przerób problem w silną stroną. Byle uczciwie…
 
„Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego”. Mam wrażenie, że to bezgraniczne zaufanie Panu Bogu to często nic innego jak wygodne pozbycie się kłopotliwego ciężaru. Jest zakopaniem powierzonego talentu, wzywaniem imienia Pana Boga swego do czczych rzeczy. Chcesz zmienić swoją firmę? Zacznij od siebie. Stań się profesjonalnym menadżerem!
 
Zbigniew Sobkiewicz