Ostatnio spotkaliśmy się w gronie znajomych, aby wspominać pewnego zmarłego przed kilku laty człowieka. Dla jednych był on przyjacielem, dla innych – współpracownikiem, dla innych jeszcze – przełożonym. Jak to o zmarłym, mówiło się w zasadzie same dobre rzeczy. W pewnej chwili jedna z obecnych koleżanek (którą kiedyś owa osoba zatrudniała), powiedziała o nim: „potrafił w człowieku nie tylko dostrzec kompetencje, lecz również potencjał”. Słowa te wywarły na mnie na tyle duże wrażenie, że wzbudziły refleksję: ilu szefów, prezesów czy kierowników myśli o swoich podwładnych właśnie w ten sposób? Dlatego poniższe słowa będę chciał skierować głównie do „zarządzających zasobami ludzkimi”. Sam się do nich zaliczam, więc traktuję je jako autorefleksję.
Zarządzanie nie jest łatwą sprawą. Codziennie poświęca się tomy podręczników, godziny szkoleń, tysiące stron case’ów po to, aby odnaleźć klucz do idealnego managementu. Aby stać się szefem doskonałym. Dróg do bycia takim szefem jest oczywiście wiele. Ale ja skupię się na jednym aspekcie: chciałbym dostrzec w „szefie” inwestora – inwestora w człowieka. Ameryki nie odkryję, ale przypominać zawsze warto.
Podczas homilii w 1997 r. w Legnicy papież Jan Paweł II przypominał swoje nauczanie z encykliki Laborem exercens. Minęło już 16 lat od napisania tego dokumentu, w którym Ojciec Święty zdawał się narzekać, że niewiele zmieniło się w kwestiach dotyczących ludzkiej pracy, a poniekąd nawet się pogorszyło. Papież poruszał kwestię wyzysku w pracy:

„Często przejawia się on w takich sposobach zatrudniania, które nie tylko nie gwarantują pracownikowi żadnych praw, ale zniewalają go poczuciem tymczasowości i lękiem przed utratą pracy do tego stopnia, że jest pozbawiony wszelkiej wolności w podejmowaniu decyzji. Wielokrotnie ów wyzysk przejawia się w takim ustalaniu czasu pracy, iż pozbawia się pracownika prawa do odpoczynku i troski o duchowe życie rodziny. Często też wiąże się z niesprawiedliwym wynagrodzeniem, zaniedbaniami w dziedzinie ubezpieczeń i opieki zdrowotnej. Wielokrotnie, szczególnie w przypadku kobiet, jest zaprzeczeniem prawa do szacunku dla osobowej godności.”

Spójrzmy na ten krótki tekst przez pryzmat szefa – inwestora. Można powiedzieć, że jego treść to prosta recepta na inwestycje w człowieka, którego zatrudniam w swojej firmie. Napisana może językiem chorób i niedomagań, ale stosując kod Jana Pawła II dojdziemy do sedna sprawy. Spróbujemy zatem uchwycić kilka najbardziej istotowych spraw, niekoniecznie skupiając się na szczegółowych problemach.
Inwestycja nr 1: wolność
Jest jedną z podstawowych wartości, która decyduje o godności człowieka. Stąd bez dbałości o wolność pracownika, nie ma mowy o tym, żeby zbudować na nim jakikolwiek potencjał przedsiębiorstwa. Nie wspominam tu o zupełnej samowoli, czy bezładnej anarchii. Raczej chodzi tu o pewną przestrzeń, w której podwładny będzie mógł dokonywać prawdziwie wolnych wyborów. Tylko wtedy będzie mógł brać za nie odpowiedzialność. Może na początku niewielką, ale z czasem będzie się to wiązało z realizacją dużych zadań przynoszących korzyści całemu przedsiębiorstwu.
Inwestycja nr 2: rodzina
To zaplecze, trzon i serce każdego dobrego pracownika. Dla wielu podstawowy cel pracy. Inwestycja w rodzinę pracownika to: godziwa płaca i odpowiedni nie przeciążający czas pracy. To jasne. Ale papież wspomina również o troskach o duchowe dobro rodziny. Jest to prawo i obowiązek przede wszystkim samego pracownika. Jednak od strony managementu warto zainwestować w pewną kulturę, która będzie sprzyjać potrzebom duchowym rodzin pracowniczych. Wspólne spotkania, wsparcie poza miejscem pracy, nawet zachęta do wspólnej modlitwy (zakładam, że czytają mnie głównie chrześcijańscy biznesmeni). Tak pojęta wspólnota, która nie zakłada tylko psychicznej pomocy, ale sięga duchowych podstaw (a to różnica!) daje mocne poczucie bezpieczeństwa. To z kolei buduje pewność siebie, która jest przyczynkiem do rozbudzenia kreatywności.
Inwestycja nr 3: sprawiedliwość
Każdy menedżer wie, że „z niewolnika nie ma pracownika” (a może nie każdy?). To wysłużone powiedzenie wraca nas z powrotem do kwestii wolności. Niesprawiedliwą zapłatą czy traktowaniem można człowieka bardzo łatwo zniewolić, zmanipulować. Jednym słowem upodlić. Nie bez kozery w chrześcijaństwie funkcjonuje „grzech wołający o pomstę do nieba”, a jest nim powstrzymywanie należnej zapłaty swojemu pracownikowi. O wadze tego przewinienia świadczy fakt, że stoi ono obok takich win jak zabójstwo czy sodomia. Papież również koncentruje się na płaszczyźnie odpowiedniego wynagrodzenia czy należnego zabezpieczenia socjalnego. Warto o tym pamiętać szczególnie dziś – w świecie „śmieciówek” i wszelkiego krętactwa w tej kwestii. Istotnie trudno jest dziś polskim (i nie tylko) przedsiębiorcom zatrudniać pracownika rzetelnie. Jednak kto inny, jak nie katolicki biznesmen powołany jest do tej szczególnej wrażliwości na drugiego człowieka? Zwłaszcza jeśli jest to jego pracownik. Sprawiedliwe traktowanie, przejrzystość zasad zatrudniania i oceny pracowniczej jest także receptą na dobrą pracę zespołu – a dobry zespól to siła każdej firmy.
Inwestycja nr 4: godność
Szczyt wszelkich inwestycji. Osobowa godność wskazuje przede wszystkim, że człowiek jest celem wszelkiej aktywności. Jest podmiotem pracy, a nie jej częścią. Nie jest tylko zwykłym trybikiem, który ma za zadanie przynieść zysk mojej firmie. Ta kluczowa wartość zachęca do tego, żeby założyć firmę właśnie dla ludzi, którzy w niej będą pracować, a nie dla zysku (wiem, łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić). Ale tak właśnie jest. W pewnym sensie mógłbym zaprzeczyć nawet moim poprzednim wywodom. Wszak w poprzednich akapitach wspominałem głównie o korzyściach, które daje inwestycja w poszczególne wartości i sfery człowieczeństwa. O korzyściach dla firmy. Ale płaszczyzna godności ludzkiej każe nam patrzeć dalej niż tylko zyski naszego przedsiębiorstwa.
Sprawiedliwe traktowanie, szacunek dla rodziny i wolności pracownika to nie tylko idee, które mają się zwrócić odpowiednią kwotą na koncie. Perspektywa chrześcijańskiego człowieka biznesu to walka o to, żeby nie tylko traktować człowieka jako jeden z kapitałów do pomnożenia, lecz także jako cel sam w sobie. O tej różnicy pomiędzy kapitałem ludzkim (słowo dziś modne) a upodmiotowionym człowiekiem pewnie jeszcze kiedyś wspomnę.
Godność, wolność, sprawiedliwość, rodzina – cóż więcej potrzeba człowiekowi do szczęścia? Szczęśliwy pracownik to dobry pracownik, więc chyba nikogo nie muszę przekonywać, że taka czysto „ludzka”, niefinansowa inwestycja jest gwarancją zwrotu dużo pewniejszą niż niejeden kruszec.