Jak być człowiekiem wiary w życiu zawodowym, biznesie?
Przez 10 lat prowadziłem własną firmę, a teraz zarządza nią moja żona. Założyłem ją, aby dać sobie miejsce pracy. Osobom nie w pełni sił i zdrowia, albo jak kto woli niepełnosprawnym, ciężko jest się dopasować do wymogów pracodawcy. Nigdy nie czułem się gorszy, skarany przez los i niepełnosprawny. Miałem może mniej talentów motorycznych i wydolnościowych, ale z głową było wszystko w porządku. Tak czy inaczej w polskich warunkach znamię niepełnosprawności, ciążące na człowieku, często dyskryminuje w ubieganiu się o pracę. Najlepiej jest, gdy jak najmniej osób wie o problemach zdrowotnych.
Zdany sam na siebie założyłem firmę poligraficzną – punkt ksero. Nie miałem specjalnych planów rozwojowych i ambicji, własna działalność gospodarcza miała jedynie pozwolić na zarobienie pieniędzy koniecznych do utrzymania rodziny. Od pierwszych dni po powstaniu firmy do chwili obecnej przyświecała mi myśl, że może być lepiej albo gorzej, lecz trzeba postępować tak, żeby istnienie firmy, czyli mojego miejsca pracy, nie było zagrożone.
Obecnie po 15. latach oprócz punktu ksero mamy drukarnie dziełową tzn. produkującą książki, która pod względem udziału w rynku jest na 3. miejscu w województwie.
Ciężka choroba i ocieranie się o śmierć zostawia piętno na człowieku i – jak w moim przypadku – pogłębia wiarę, co nie pozostaje bez wpływu na późniejsze życie. Nie tylko osobiste, ale również zawodowe, a więc przekłada się na sposób prowadzenia firmy. Nie rozwlekając się zbytnio przedstawię kilka reguł, które z biegiem lat utrwaliły się i mogą naszą drukarnię wyróżniać od innych.
1. W pracy nie używa się wyrazów wulgarnych i przekleństw. Nowi pracownicy, którzy jeszcze nie wiedzą, że tu się nie przeklina, zazwyczaj bez specjalnych pouczeń sami się dość szybko orientują, że przeklinać nie wypada. Zdarzają się osoby, które tego nie zauważają albo zauważyć nie chcą. Wtedy wystarczy powiedzieć, że na ścianie jest krzyż, a pod krzyżem kląć nie przystoi. Tylko raz zmuszony byłem przeprowadzić rozmowę z doświadczonym drukarzem, który był wprawdzie drukarzem, a nie szewcem, lecz klął jak szewc. Usłyszał ode mnie, że jestem z jego pracy zadowolony, ale nie będę tolerował takiego języka i jeśli nie potrafi się powstrzymać, to się rozstaniemy. Poskutkowało.
2. W drukarni nie spożywa się alkoholu i nie można pracować w stanie nietrzeźwości. Oczywista sprawa.

Florencja: Artur Milewski oraz św. Maksymilian
3. Pracownicy rozpoczynają i kończą pracę dokładnie o wyznaczonej godzinie. Jest to przestrzegane. Pracownicy otrzymują wynagrodzenie w zależności od ilości przepracowanych godzin, które są dokładnie notowane. Zwolnienia z pracy są odejmowane od czasu pracy lub idą na konto urlopu.
4. Firmy, które nie płacą, eliminujemy z grona klientów bez specjalnego wahania. Za wykonane prace musimy otrzymać zapłatę. Nie kredytujemy klientów poza ustalone terminy płatności. Jak najszybciej i konsekwentnie ściągamy swoje należności, uważając, że nie można się wstydzić zapłaty za swoją pracę. Jeśli ktoś uważa takie zachowanie za nieeleganckie albo niewłaściwe i się obraża, to trudno. Takie są warunki współpracy z nami. Dzięki temu zachowujemy płynność finansową, a ilość nieściąganych należności rocznie zazwyczaj nie przekracza 1%. Pozwala to nam dawać niższe ceny usług.
5. Nie zostawiamy klienta z problemem, jeśli praca została wykonana niewłaściwie lub zaszła pomyłka. Zwykle poprawiamy na własny koszt. Nie zwracamy pieniędzy i nie stosujemy obniżek cen na źle wykonane prace.
W pierwszym roku działalności drukarni pojawiło się kilka firm, które twierdziły, że jakość wykonanej pracy jest niewłaściwa i zażądały obniżenia ceny. Nie godziliśmy się na upust, tylko ponownie wykonaliśmy pracę, tak jak chciał klient. Praca została odebrana, faktura wystawiona, ale zapłaty nie było. Dopiero skierowanie sprawy do sądu skłaniało firmę do regulowania zobowiązań. Początkowo byliśmy w rozterce i wahaliśmy się przed podawaniem firm do sądu, ale wielomiesięczne monity nic nie dawały i mieliśmy dość zwodzenia. Był to wtedy dla nas pierwszy poważny problem, ponieważ tych firm było stosunkowo dużo i zaczęliśmy mieć problemy z opłatami. Jak się okazało, trzeba to było przejść jak chorobę zakaźną wieku dziecięcego i się uodpornić.
6. Nie dajemy łapówek i nie płacimy prowizji za zlecenia. Dużo się w Polsce mówi o korupcji, ale w naszym przypadku taki problem zupełnie nie istnieje. Pewnie wielu w to nie uwierzy, ale to prawda. Dosłownie jeden jedyny raz jakiś zaopatrzeniowiec z PKP po odebraniu zlecenia przyszedł i zażądał 10% prowizji twierdząc, że tak się umówił z moim pracownikiem. To było kłamstwem. Ponieważ chodziło o jakieś druczki i kwota nie była duża, to mu zapłaciłem i powiedziałem, żeby mi się więcej nie pokazywał na oczy.
Drugi i ostatni raz miałem sytuację, o której się mogę tylko domyślać, że chodziło o wymuszenie korzyści, może wcale nie takiej dużej, ale jednak. Dla mnie to była dotkliwa strata. Przez wiele lat tworzyliśmy miejsca pracy dla osób niepełnosprawnych i dostawaliśmy dofinansowania do tych stanowisk z PFRON. Po podpisaniu umowy najpierw trzeba było na własny koszt stanowisko utworzyć, a później następował zwrot. Robiłem to wielokrotnie i po pewnym czasie rutynowo: podpisywałem umowę, dostawałem kredyt w banku, tworzyłem stanowisko, dostawałem zwrot z PFRON, zwracałem kredyt do banku. Wszystko jasne i wiadome. Były wakacje i sezon urlopowy, więc mimo licznych odwiedzin w banku nie mogłem kredytu otrzymać, ponieważ niby kogoś tam brakowało. Nie martwiłem się zbytnio, bo pracownik zajmujący się moją firmą od wielu lat dobrze mnie znał, robiliśmy wcześniej takie umowy, więc ścieżka była przetarta i uspokajał mnie, że wszystko jest w porządku, kredyt otrzymam, tylko kogoś tam brakuje. Gdy już dłużej nie mogłem czekać, umówiłem się i poszedłem do banku, żeby w końcu sprawę kredytu do końca załatwić. Zaszedłem do urzędnika i pierwsze, co mnie zdziwiło, to brak w jego pokoju jakiegokolwiek krzesła. Młody człowiek siedział sobie za biurkiem, pokój bez klimatyzacji, gorąco jak nie wiadomo co, a ja na baczność przed nim. No i się dowiaduję, że są pewne problemy i raczej kredytu nie otrzymam. Tak rozmawialiśmy przez pół godziny. Pot mi się lał po plecach nie tylko od temperatury. Cała rozmowa na nic, okazałem się tępy na argumenty i nie mogłem się domyśleć, co należy zrobić. Kredytu nie otrzymałem. Nie było już czasu na załatwienie w innym banku. 100 tys. zł dotacji na dwa stanowiska przepadły. Pół roku zabiegów, załatwiania różnych spraw, wszystko poszło na marne. Próbowałem jeszcze rozmawiać z kierownikiem od kredytów, ale też bez rezultatu, murem stał za swoim pracownikiem. Ostatecznie ten pracownik został przeniesiony do innego oddziału i przynajmniej nie musiałem mieć z nim w przyszłości kontaktu.
7. Mamy uczciwych pracowników. Nie wiem, skąd to się bierze, ale osoby zatrudnione w drukarni są bardzo uczciwe. Bez tego firma by już dawno nie istniała. Na 10 osób zatrudnionych Wojtek ma brata księdza, Adam z Anią to rodzeństwo, a ich rodzona siostra jest zakonnicą, Szczepan ma za sobą 5 lat seminarium duchownego. Wcześniej pracował jeszcze drugi Wojciech, którego brat też jest księdzem, ale miał wypadek na lodowisku i połamał sobie miednicę, a później jeszcze doszły inne komplikacje. Może właśnie wiara wpływa na wyjątkową uczciwość i solidność pracowników. Pozostali również są bardzo uczciwi. Szefowa, czyli moja żona, jest nauczycielką i uczy w liceum matematyki, ma sporo zajęć, w sumie ponad etat. Nie ma jej prawie cały dzień w drukarni, a firma normalnie pracuje. Ja teraz zaglądam niezbyt często, a nawet jak jestem w biurze czy na hali, to nie wtrącam się do pracy. Szefowa ustala, co kto ma robić.
Wiele lat temu w punkcie ksero zauważyliśmy, że z kasy znikają pieniądze. Nie były to duże sumy, ale jednak. Po dwóch tygodniach wytypowałem osobę, która była zawsze wtedy, gdy znikały pieniądze. Poprosiłem ją na rozmowę, która się odbyła w obecności innego pracownika. Powiedziałem, że zauważyłem brak pieniędzy w kasie, że nie wiem, kto to jest i nikogo nie oskarżam, ale nie chcę, aby pieniądze dalej ginęły, bo wtedy zostanie zwolniona bez podania przyczyn. Pracownica oburzyła się, że ją oskarżam. Powiedziałem, że kogoś na początek będę musiał zwolnić i akurat padło na nią. Jeśli pieniądze będą nadal znikać, to zwolnię następną osobę. Pracownica spytała, czy to były duże kwoty? Powiedziałem, że nieduże. Na co stwierdziła, że przecież jestem bogaty i dla mnie taka nieduża kwota nie powinna być problemem. Po rozmowie pieniądze w kasie już się zgadzały. Przepracowała jeszcze chyba osiem miesięcy i wyjechała do pracy w Norwegii. Mniej więcej po roku od wyjazdu dziewczyna przyszła do punktu i chwilę rozmawialiśmy. Powiedziała, że chce mi oddać pieniądze, choć przez gardło jej nie przeszło za co. Powiedziałem, że to miły gest, ale pieniędzy mi na razie wystarcza i podziękowałem.
8. Klient to nasz przyjaciel. Drukarnia nie reklamuje się i nie prowadzi działań marketingowych. W zasadzie nowi klienci przychodzą do nas sami i najczęściej stają się stałymi klientami. Wśród naszych serdecznych przyjaciół są nasi klienci i osoby współpracujące z nami. Dobre relacje pracowników z klientami to podstawa rozwoju firmy.
Jedną z najbardziej nieprzyjemnych sytuacji, z jaką się spotykamy, jest moment odmowy wykonania zlecanej nam pracy. Zdarza się, że jest tak dużo zleceń i nie jesteśmy w stanie zrobić więcej, wtedy trzeba znajomego odesłać gdzieś indziej. Klienci chcą robić u nas i bywa, że czują się wręcz urażeni odsyłaniem do innej drukarni. Aby temu zaradzić przyjmowaliśmy zlecenie i sami dawaliśmy do wykonania konkurencji tylko po to, żeby ktoś, kto przyszedł do naszej drukarni, nie odszedł z kwitkiem i był zadowolony. Chęć zaspokojenia tych, którzy nam zaufali, jest jednym z głównych powodów dokonywania inwestycji w park maszynowy zwiększający wielkość produkcji. Lojalni klienci to wartość bardzo cenna w czasach kryzysu, bo niewielu z nich odchodzi do konkurencji, zachęcanych nieco niższą ceną, większość dalej robi u nas.
Drukarnia miała wiele trudnych chwil, które były zazwyczaj rezultatem takiej a nie innej polityki władz państwowych, samorządowych czy podległych im urzędów. Warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce są niezmiernie trudne, a istnienie takich firm jak moja zupełnie bez znaczenia dla urzędników.
Kierowanie się etyką chrześcijańską w relacjach z innymi ludźmi pracownikami, klientami i konkurencją stanowi solidny fundament do budowy własnej stabilnej firmy, która jest w stanie przetrwać i funkcjonować nawet w niesprzyjających warunkach.
Artur Milewski z Białegostoku
Panie Arturze,
dziękuję za b. interesujący artykuł! Mam w związku z nim jedno pytanie: podczas zatrudniania pracowników na co Pan zwraca uwagę? Ma Pan jakieś z góry ustalone kryteria? Jak Pan opisał, wielu z Pana pracowników łączy wiara, ale mam wrażenie że to się okazuje później’
Pozdrawiam
Panie Zbigniewie,
odpowiadając na pytanie dotyczące kryteriów doboru pracowników to odbywa się w trzech etapach:
1. Zapoznaję się z CV kandydata, gdzie są informacje o wykształceniu i doświadczeniu zawodowym
2. Podczas rozmowy osobistej weryfikuję informacje zawarte w CV oraz staram się ocenić osobowość kandydata pod kątem umiejętności wspólnej pracy i czy stanowisko i zakres wykonywanych obowiązków będzie mu odpowiadał.
3. Rozmowa z osobami do zatrudnienia, które przeszły pomyślnie kwalifikacje. Na tym etapie kandydat dowiaduje się dokładnie co będzie robił i informowany jest o warunkach zatrudnienia i wynagrodzenia. Określane są indywidualnie warunki. Wysokość wynagrodzenia jest z góry ustalona i nie podlega negocjacji. Wszystkich pracowników obowiązują te same prawa i obowiązki. Odstępstwa wynikają z przyczyn obiektywnych, takich jak względy zdrowotne, studia i wypadki losowe, opieka nad małymi dziećmi oraz konieczność wypełnienia umów zawartych z instytucjami finansującymi stanowisko pracy (osoby niepełnosprawne, prace interwencyjne, absolwenci, starsze).
Podczas rozmów kwalifikacyjnych nie ma pytań o światopogląd, wyznanie itp. ale w pomieszczeniach biurowych bez trudu da się zauważyć na ścianach elementy religijne. W widocznym miejscu jest krzyż, obraz Ojca Świętego i ordynariusza diecezji, wiszą też kalendarze z różnych parafii.
Pozdrawiam
Panie Arturze,
to mniej więcej podobnie jak u mnie :). Wiedza i doświadczenie są u mnie warunkiem wstępnym. Kluczowa jest postawa takiej osoby: czy jest otwarta, myśląca, czy ją cieszy praca z innymi (u konsultanta to ważne) oraz czy kieruje się takimi wartościami jak prawda (znowu ważne dla konsultanta – musi dążyć do poznania obiektywnej prawdy, ale też ważne dla sprzedawców- bez tego prognozy nie byłyby wiarygodne), uczciwość, pokora, troska o innych (jesteśmy firmą rozproszoną po całej Polsce więc ta troska oszczędza nam masy kłopotów). Ciekawostka – większość konsultantów przynajmniej pochodzi z tzw. „Polski B”, a jeden mieszka w Białymstoku :). Śmiejemy się, że pochodzenie z tego rejonu będzie naszym głównym kryterium.
W przypadku pensji działamy zaś odwrotnie – pytam się ile kandydat na trenera chce i sprawdzamy czy nas stać. Zaletą jest dopasowanie do potrzeb zatrudnionego, ale wadą – skomplikowany system różnych uzgodnień. Ciekawy jestem jak Pan rozwiązuje kwestię okresowych podwyżek, bo ja mam z tym kłopot. Zawsze wychodzi to od pracownika i wprowadza (niewielki i czasowy) dysonans.
Panie Zbigniewie,
kwestia podwyżek jest tylko małym fragmentem szerszego zagadnienia jakim jest wynagrodzenie za pracę. Najpierw odniosę się jednak do sprawy podwyżek. Staramy się podnosić pracownikom systematycznie wynagrodzenia raz do roku około 10%. Na podwyżkę może liczyć pracownik, który zdobył nowe umiejętności przydatne w firmie i przeszedł na lepiej płatne stanowisko przykładowo z pracownika wykonującego prace manualne na operatora urządzenia.
Generalnie w naszej firmie nie stosujemy pracy na akord wyłącznie na godziny. Pracownicy pracują swoim rytmem ale trzeba im pokazywać jak mają wykonywać poszczególne czynności i pytać o powody jeśli praca idzie zbyt wolno niż zwykle. Tak właściwie jak pracownicy mają sprawne maszyny, wiedzą jak je obsługiwać, używają właściwych materiałów to produkcja idzie w zasadzie bez problemów.
Staramy się by wynagrodzenia naszych pracowników były nie niższe niż w innych porównywalnych drukarniach bo pracownik odchodzi jak może więcej zarobić. Czasami pracownicy którzy się trochę u nas poduczyli przechodzili do konkurencji i żeby dostać wyższe wynagrodzenie mówili, że pracowali na wyższym stanowisku niż w rzeczywistości. Szybko się okazywało, że wprowadzali tylko nowego pracodawce w błąd i zazwyczaj tracili pracę bo się nie sprawdzili. Często te największe drukarnie podkupywały naszych pracowników oferując im wyższe wynagrodzenie ale na to nic nie możemy poradzić bo płacimy tyle na ile nas stać. Jest niepisana zasada, którą szanują te duże drukarnie, że pracownicy nie odchodzą z dnia na dzień tylko mamy czas na znalezienie nowego pracownika na zwalniane stanowisko.
Przy ustalaniu wynagrodzeń i rozważaniu podwyżek obowiązuje zwykła zasada, że nie wydajemy więcej niż zarabiamy. Tak więc jak jest lepiej to możemy płacić trochę więcej a jak na rynku jest gorzej to też wynagrodzenia nie będą rosły. Nie stosujemy obniżek wynagrodzeń. Pracownicy dokładnie wiedzą ile co miesiąc przyniosą pieniędzy do domu i muszą się gospodarować tak, żeby im starczyło do następnej wypłaty.
Zdaje sobie sprawę, że ten system wynagradzania jest zupełnie nie motywujący ekonomicznie ale dla ludzi wierzących motywacją znacznie większą jest możliwość służenia innym swoją pracą i uczestnictwo w tworzeniu dobra wspólnego.
Pozdrawiam
Panie Arturze,
z tym nie motywującym systemem ekonomicznym to nie jest tak źle. Pracownicy wysoko sobie cenią przewidywalność wynagrodzeń (oczywiście nie mówię o sytuacji „głodowych” pensji). Poza tym akordowe systemy rzadko bywają skuteczne. Zazwyczaj pracownicy pracują o ok. 30% mniej wydajnie niżby mogli. Powód zasadniczy to brak zaufania do kierownictwa. Najważniejsze jest jednak co innego: wzrost wydajności można uzyskać głównie przez systematyczne uprawnianie produkcji. Np. ile czasu trwa przezbrojenie maszyny poligraficznej? W sezonie każda minuta tu stracona to utrata dochodu (przerzucenie zamówienia do konkurenta kosztuje). Czas tracony na tę czynność można odzyskać skracając ją o 30%, do czasem 70% posługując się metodą SMED. Często prawie bez kosztowo! Podobnie z jakością – redukcja poziomu braków, to czysty zysk. Tak samo z awaryjnością maszyn, mikroprzestojami itp.. Najlepsze jest to jak to się robi: trzeba skorzystać z wiedzy swoich super specjalistów (czyli pracowników znających od podszewki maszynę, proces, materiał) a oni dokonają cudów. Nie są rzadkością zwiększenia wydajności o 100% (ostatnio polski zakład dużego koncernu dokładnie to zrobił i nie muszą już budować zapasów przed sezonem). Czemu to nie jest powszechne? Dobrzy pracownicy przyzwyczajają się do swoich metod i uznają je za najlepsze. Brakuje im motywacji do zmiany i wiedzy / inspiracji jak to zrobić. Motywacji zazwyczaj się nie kupi, trzeba ją obudzić. Pomocne mogą być wizyty w innych firmach czy szkolenia dla pracowników. Korzyść ma firma i korzyść ma pracownik- czerpie satysfakcję z docenienia i sukcesów. Godność to najlepsza inwestycja!
:)
Panie Zbigniewie,
cieszę się, że moja opowieść Pana zainteresowała i choć w ten sposób, poprzez internet, możemy się poznać.
Pozdrawiam serdecznie
Z Panem Bogiem
Panie Arturze – Gratuluję.
Mam drukarnię od 23 lat i bardzo podobny system zasad ale zupełnie inne efekty. Po dziś dzień stawiamy …człowieka ponad maszyną… ( jeden z prymatów bł. Jana Pawła II) i doszedłem do wniosku że po „homo sovieticus” w drodze ewolucji powstał 'homo socjalisticus”, czyli człowiek, któremu się należy i nie koniecznie w zamian za pracę i to na zasadach etycznych i nawet koneksje z duchowieństwem nie są miarą szacunku do pracy.
Mam kilka maszyn do sprzedaży, może jakiejś będzie Pan potrzebował jeżeli tak to proszę o kontakt 693 337 037.
A czy dzieli się Pan finansowo sukcesem firmy z pracownikami? Czy za swoje zaangażowanie, zwłaszcza jak sam Pan wspomniał, gdy jest dużo pracy, czy dostają premie, podwyżki czy raczej stosuje Pan typową dla bardzo wielu właścicieli firm taktykę by pracownik czuł się wdzięczny za pracę i obniżane sukcesywnie zarobki bo np: jak twierdzi wielu przedsiębiorców jest bezrobocie i to przedsiębiorca potrzebuje pieniędzy bo ma rodzinę i buduje dom albo kupuje nowe auto podkreślające jego prestiż.
Panie Januszu,
to może być problem dużych miast (proszę mnie skorygować czy się nie mylę- Pan – działa w Trójmieście). Zwłaszcza młodzi ludzie (tzw. pokolenie Y) charakteryzują się często bardzo roszczeniową postawą i jest to zjawisko ogólnoświatowe. Są to niestety osoby o bardzo głębokich wadach charakteru i słabo się nadają do pracy. Pytanie co z nimi powinno robić Państwo. Na tym się nie znam. W mojej firmie miałem chyba zbliżony problem z zatrudnianiem konsultantów. Niestety, część z kandydatów, choć byli kompetentni miało syndrom primadonny – największą ich troską było bycie postrzeganym jako ekspert. Problem przez kilka lat był bardzo poważny – mimo dużego popytu miałem do wyboru tylko tak zmanierowanych kandydatów. Zdecydowałem się ciąć popyt. Po latach udało się poznać wystarczającą grupę właściwych osób i problem zniknął. Sądzę, że kluczem o którym też pisał p.Artur jest dobre zdefiniowanie kryteriów doboru pracowników i rygorystyczna selekcja. Kryteria muszą się skupić bardziej na cechach charakteru, postawie i wartościach którymi kierują się kandydaci. Oczywiście mam na myśli wartości praktykowane, a nie głoszone (np. zatrudniam bardzo porządnego człowieka, który jest ateistą). Tylko, że to wymaga czasu. U mnie proces doboru i wdrożenia trwa ok. 12 miesięcy, więc mam okazję by dobrze sprawdzić kandydata.
Pytanie czy wszyscy Pana pracownicy byli obarczeni takim problemem? A może to zaczęło się pojawiać w jakimś momencie?
Panie Januszu,
Dziękuję za gratulacje ale sam Pan wie jak to jest prowadzić drukarnie. Nie ma czego zazdrościć. Większa drukarnia to tylko więcej obowiązków, kłopotów i zmartwień. Jednym z nich to pracownicy. Nawet najlepszy czasami miewa gorszy dzień i zły humor. W dodatku zamiast „zbuntować się” jednego dnia to zazwyczaj robią to na zmianę.
Jestem przekonany, że ten „homo sovieticus” jaki wychodził z niektórych pracowników Pańskiej nie został wychowany u Pana. Dziś młodzi ludzie po szkole nic nie umieją. Nie są przygotowani do zawodu. Trzeba ich od podstaw wszystkiego uczyć i nie rozumieją, że to spory koszt dla firmy. System kształcenia zawodowego został przez państwo przerzucony na barki prywatnego pracodawcy. Taki młody pracownik po szkole tego nie rozumie i zamiast zapłacić za naukę zawodu wymaga wynagrodzenia jak fachowiec za samo przychodzenie do pracy . Potem jak już coś trochę umie to odejdzie z firmy i trzeba uczyć kolejną osobę. Dla wielu firm to naprawdę kolosalny problem. Lepiej jest gdy rodzicom pomagają dzieci ale gdy one widzą jaki to ciężki kawałek chleba to wolą szukać pracy gdzieś indziej.
Pozdrawiam
Większość zasad jest dla mnie jasna i sam je stosuję.
Nie rozumiem jednak tej prowizji.
Może to specyficzne dla danej branży.
Jakiś pracownik innej firmy brał do własnej kieszeni za wybór akurat tej drukarni ?
Punkt może jest zbyt ogólny gdyż ja np. płacę swoim handlowcom prowizje (oprócz podstawy) i nie widzę w tym nic złego. Dostają więcej za dobre efekty pracy. Słyszałem, że niektórzy handlowcy nawet nie chcą podstawy.
Prowizję płacę również firmie, która mi przyniesie klienta – głównie w sytuacji kiedy sama nie może dla niego wykonać usługi.
Sama ponosi koszty marketingu więc czemu nie mam jej za to zapłacić ?
Mądry parter nie zaryzykuje polecenia klientowi firmy, której nie jest pewny tylko dla prowizji.
Panie Leszku,
w mojej firmy nie ma zatrudnionych handlowców i nie jest prowadzony marketing. Mamy tylko pracownika zajmującego się kontaktami z klientem dlatego nie stosuje prowizji. Oczywiście w firmach większych jest dział marketingu i te rozwiązania prowizyjne są potrzebne i na miejscu bo motywują ludzi do pracy.
Celem mojej prezentacji było pokazanie, że nawet mała firma pozbawiona wielkich wizji i nowoczesnych metod sprzedaży może utrzymać się na rynku i powoli rozwijać. Tak się składa, że mówiąc o biznesie i prywatnych właścicielach przed oczami staje nam bogaty człowiek sukcesu z dużej firmy. Natomiast duże firmy stanowią około 1% firm reszta to zakładziki wielkości mojego lub mniejsze. Można oczywiście zajmować się tą elitą biznesu ale należy dostrzec pozostałych będących główną masą zupełnie jakby pomijaną.
Panie Leszku,
ja zrozumiałem, że prowizja, o której pisze p. Artur dotyczy pracownika klienta, żądającego łapówki za to, że ulokuje zamówienie w tej a nie innej drukarni. Nazywa to eufemistycznie prowizją. Nie ma to nic wspólnego z dobrą praktyką płacenia prowizji handlowcom czy pośrednikom, który Pan opisał.
Panie Arturze,
czemu nie stosuje Pan nowoczesnych metod sprzedaży? Czemu nie korzystać z doświadczeń dużych firm. U siebie wdrożyłem ich sporo i są bardzo pomocne.
Panie Zbigniewie,
to nie jest takie proste. Moja żona jest nauczycielką i na tym się zna. Prowadzi drukarnie bo tak wyszło. Firma przynosi spory dochód, większy niż praca w szkole, zatrudnia osoby, które w przypadku likwidacji działalności musiałby szukać sobie innej pracy, daje dużo satysfakcji z wykonywanych prac więc trudno zrezygnować.
Panie Arturze,
chyba się nie zrozumieliśmy :). Nie sugeruję by Pan zrezygnował z drukarni i zatrudnić się w dużej firmie. Moje pytanie odnosi się do Pana stwierdzenia:
„nawet mała firma pozbawiona wielkich wizji i nowoczesnych metod sprzedaży może utrzymać się na rynku i powoli rozwijać”
i zastanawiam się czemu nie stosuje Pan takich nowoczesnych metod. Często małe firmy nie stosują praktyk z dużych firm, bo sądzą, że to nie dla nich. Często jest to błąd,
Panie Zbigniewie,
pytanie, które Pan zadaje „dlaczego moja drukarnia nie stosuje marketingu tak jak inne firmy?” można uogólnić na pytanie dlaczego nie chcę zarabiać więcej pieniędzy? Nie wiem jak to wyjaśnić ale dla mnie oprócz tego ile się zarabia ważniejsze jest czy robi się to do czego jest się powołanym. Czy czuje się radość z wykonywanej pracy i robi się to najlepiej jak się potrafi?
Był taki moment w historii naszej firmy, że ona się rozrastała i zwiększała swoją działalność. Moja żona bardzo się ucieszyła jak podczas jednej z rozmów powiedziałem, że nie musi rezygnować z pracy w szkole i jakoś sobie poradzimy z drukarnią i choć wymaga to od mojej żony bardzo ciężkiej pracy do późnych godzin to wcale się nie skarży i jest zadowolona. Mogę odwrócić Pana pytanie – Marketing? Ale po co?
Panie Arturze,
Dziękuję za Pana świadectwo, sam się może nauczę lepszej kultury od Pana.
Mam tylko odpowiedź na pytanie, „dlaczego marketing” – ano, może dlatego, że sługa, co dostał 5 talentów przyniósł drugie pięć, a ten, co dostał dwa, przyniósł tylko drugie dwa? Komu wiele dano… itd…
Pana strategia jest dla mnie jasna, fajnie, że może Pan ją stosować. Widać, że narzucając sobie zasady, ograniczył Pan popyt na pracę i podaż produkcji, w określonym zakresie i to jest dobre, jeśli Pan się z tym dobrze czuje. Niech Panu Bóg błogosławi.
Panie Arturze,
Zasady ok – stosuję podobne, aczkolwiek nie jestem zwolennikiem pracy na godziny. Jeśli ktoś może coś zrobić szybciej (przy zachowaniu jakości) to po co ma tracić czas w pracy :)? Oczywiście są sytuacje w których praca na godziny jest konieczna, np. zależności w procesie produkcyjnym, albo związane z komunikacją między ludźmi. Ale jestem przekonany, że w większości można wyeliminować czas z podstawy rozliczania pracy. Wymaga to edukowania i rozwoju samych pracowników. Moim zadaniem mi. na tym polega nasza misja jako chrześcijan. Byśmy wzajemnie się budowali i wzrastali w mądrości (miłość bliźniego) itp. itd. :)
W odpowiedzi na pytanie: „Marketing? Ale po co?” Po to aby się rozwijać.
Tego od nas chce Bóg. Mamy rosnąc, działać, nie gnuśnieć. Na naszą chwałę i Boga, który nas stworzył na swój obraz. Bóg do nas o tym mówi w przypowieści o wspomnianych talentach, w: „czynić ziemię sobie poddaną”, „ciesz się młodzieńcze z dni swoich”, aby iść za pasją „nieść swój krzyż”, bo same żarcie i tak dostaniemy: „Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki!” Łk 12.24 :), itd.
Oczywiście, że rozwój nie dla pieniędzy. Pieniądze to narzędzia takie jak np. łopata. Przecież nie ma sensu mieć więcej łopat dla samego ich posiadania – no chyba, że ktoś kolekcjonuje łopaty :)
Może czuje Pan powołanie gdzie indziej (nie w poligrafii), wtedy gdzie indziej się rozwijać :).Szukać i działać. Pisał Pan, że małżonka cieszyła z rośnięcia, może to jest jej powołanie ?
Pozdrawiam z Białegostoku :)
Panie Jacku,
cieszę się bardzo, za ten komentarz z Białegostoku do moich słów.
Wprawdzie nie znam nikogo kto by kolekcjonował łopaty ale znam parę osób, którym zarobione pieniądze pozwoliły na inne kolekcje. Dobre samochody, wykwintne alkohole, ładne ubrania, wspaniałe wycieczki po całym świecie i inne zachcianki. Właściwie to chyba normalne jak chce się poczuć siłę i wartość zarobionych pieniędzy, to raczej typowe na początku działalności. Znam również takich, którzy ciężko zarobione pieniądze nie wydają na własne przyjemności ale służą różnym cennym sprawom. Bogaci fundatorzy pełnią trudną do przecenienia rolę w naszym społeczeństwie. Dobrze jak można właściwie wykorzystać posiadane zdolności i talenty organizacyjne.
Na każdym ojcu rodziny ciąży obowiązek jej utrzymania. Trzeba dzieci ubrać, wykarmić, zapewnić im dach nad głową oraz należyte wychowanie i wykształcenie. Dopiero później można zająć się własnymi pasjami i pracą społeczną czy polityczną. Tak było w moim przypadku. Oprócz prowadzenia własnej firmy zajmowałem się trochę sprawami publicznymi. Mam nadzieję, ze kiedyś się spotkamy.
Panie Jerzy,
dopiero teraz odpowiadam na postawione przez Pana pytania. Nie wiem jak to się stało ale przeoczyłem Pański wpis, za co przepraszam.
Tak więc po pierwsze nie obniżamy pracownikom wynagrodzeń. Po drugie nie stosujemy praktyki, żeby pracownik czuł się wdzięczny za pracę. A po trzecie większość wypracowanych środków inwestujemy w zakup maszyn i urządzeń, które zwykle czynią pracę zatrudnionych osób o wiele łatwiejszą i bardziej wydajną. Chcę też Panu powiedzieć, że przez wiele lat byłem sekretarzem Izby Przemysłowo Handlowej w której władzach zasiadali ludzie bardzo majętni tak więc mój prestiż jako właściciela mało znaczącej a nawet można powiedzieć śmiesznie małej firmy w porównaniu z pozostałymi nie zależał od marki samochodu jakim się poruszałem. Na dom nie było mnie stać.
Panie Arturze,
„Dobre samochody, wykwintne alkohole, ładne ubrania, wspaniałe wycieczki po całym świecie i inne zachcianki. ”
Moim zdaniem trochę to nie po kolei, a nawet wbrew Bogu. Jak Bóg daje człowiekowi pasję – nie „zachciankę” :) – posiadania samochodów to nie wierzę, że jest na tyle głupi/złośliwy/przewrotny, by człowiek miał się „męczyć” przy pracy co przyniesie kasę, aby potem (nie wiadomo kiedy) spełnić swoje powołanie. Czy Bóg chciałby, abyśmy ponad połowę swojego życia spędzali na tym, czego nie chcemy (zarabiali kasę) i On nie chce (bo złożył w nas inną pasję)?
Myślę, że Bóg już od dzieciństwa „popycha” nas ku szczęściu w zajmowaniu się (czy też pracy) pasją. U mnie objawia się to całkowitym zanikiem poczucia czasu, zadowoleniem i autentycznym poczuciem spełnienia/szczęścia – niezależnie od tego ile to potu, czy krwi kosztowało. Niestety nie ma tak kolorowo i takie momenty nie zdarzają się za często :) Ale pracuję nad tym :)
„Na każdym ojcu rodziny ciąży obowiązek jej utrzymania.”
Nie zgadzam się z „ciąży”:) Ja zawsze wierzyłem słowom „Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki!” Łk 12.24
To oczywiście nie oznacza, że nie powinniśmy nic robić :)
Pozdrawiam
Spotkanie, jak najbardziej :)
Panie Jacku,
Nasz Boski Stwórca dał człowiekowi wolną wolę i choć czasami całkiem mocno popycha go ku szczęściu wiecznemu to jednak jakoś tak to dziwnie wychodzi, że często robimy to czego nie chcemy i wypowiadamy słowa, które ranią tych najbardziej nam kochanych.
Szczęśliwy ten, który odnalazł swoje powołanie i radość w Bogu.