Przypowieści Chrystusa uczą wiekuistych prawd, jednocześnie jednak udzielają nam niezwykle praktycznych nauk o doczesnych przedsięwzięciach. W Ewangelii wg św. Mateusza (Mt 25, 14-30) znajdujemy przypowieść o talentach. Tak jak wszystkie biblijne przypowieści ma ona wiele znaczeń. Jej istota odnosi się do tego, w jaki sposób korzystać mamy z Bożych łask. W odniesieniu do świata materialnego jest to opowieść o kapitale, inwestycji, przedsiębiorczości i właściwym używaniu bogactwa i środków gospodarczych. Jest też ona jawnym obaleniem zapatrywań ludzi widzących sprzeczność między prosperowaniem w interesach a przykładnym życiem chrześcijanina.
Pewien bogacz przed wyruszeniem w długą podróż przywołał do siebie swych trzech służących. Zażądał, aby podczas jego nieobecności opiekowali się oni jego majątkiem. Krytycznie ocenił osobiste cechy każdego ze sług, tak że dał jednemu z nich pięć talentów, drugiemu dwa, a trzeciemu jeden — każdemu według zdolności. Po czym wyruszył w drogę.
Przed sługami otworzył się świat możliwości dla ich przedsiębiorczości i inwestycji. Ten sługa, który otrzymał pięć talentów został przedsiębiorcą i zarobił pięć następnych. Ten, który otrzymał dwa, postąpił podobnie i zarobił dwa następne talenty. Trzeci sługa, który otrzymał jeden talent, zakopał własność swego pana w ziemi.
Kiedy pan powrócił, pierwszy podszedł do niego ten, który otrzymał pięć talentów. „Panie,” — rzekł on — „przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”.
„Dobrze, sługo dobry i wierny” — odpowiedział pan. — „Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana.”
Następnie zbliżył się do pana sługa, który otrzymał dwa talenty. „Panie,” — rzekł on — „Przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. Pan nagrodził go w podobny sposób.
Wreszcie podszedł do pana ten, który otrzymał jeden talent. „Panie,” — powiedział on — „wiedziałem żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność”.
Odpowiedź pana była szybka i surowa: „Sługo zły i gnuśny! Widziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność.”
Pan rozkazał odebrać talent leniwemu słudze i dać temu, który miał ich dziesięć. „Każdemu bowiem, kto ma,” — powiedział pan — „będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz — w ciemności; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.”
Nie jest to przypowieść, którą byśmy często słyszeli z ambony. W naszych czasach wciąż myśli się w kategoriach etyki socjalistycznej, według której przedsiębiorczość i odnoszenie zysku są podejrzane i nie zasługują na pochwałę. Tymczasem owa przypowieść całkiem jasno łączy znaczenia i nauki etyczne z pojmowaniem odpowiedzialności człowieka w sprawach gospodarki.
Bliższe spojrzenie
Słowo ,,talent” w omawianej przypowieści ma dwa znaczenia. W węższym znaczeniu oznacza ono jednostkę monetarną o największej wartości dla wszystkich czasów. Biblista John R. Donovan SI podaje, że jeden talent równał się 15-letniemu wynagrodzeniu przeciętnego robotnika. Stąd wiemy, że suma dana każdemu słudze była znaczna.
W szerszym znaczeniu pojęcie talent odnosi się do wszystkich darów, jakie Bóg nam dał dla naszego użytku. Definicja ta obejmuje wszystkie dary naturalne, duchowe i materialne. Zaliczają się do nich i nasza natura i dane nam środki — zdrowie, inteligencja i wykształcenie, pieniądze, mienie i szanse.
Jedną z prostych nauk wynikających z przypowieści o talentach jest to, że odnoszenie korzyści z naszych zasobów, rozumu i pracy nie jest niemoralne. Co więcej, w przeciwieństwie do osiągania zysków ponoszenie strat, czyli marnotrawstwo bogactwa, szczególnie z powodu braku inicjatywy, jest postępowaniem złym.
Chrystusowa przypowieść według św. Mateusza implikuje ówczesne rozumienie właściwego sposobu gospodarowania pieniędzmi. Prawo rabiniczne traktowało zakopywanie pieniędzy jako najlepszy sposób zabezpieczenia ich przed kradzieżą. Jeżeli osoba obdarowana pieniędzmi zakopała je zaraz po ich otrzymaniu, była wolna od odpowiedzialności za nie, cokolwiek by się z nimi stało. Przeciwnie było z pieniędzmi zawiązanymi w chusty. Kto pieniądze powierzone zawiązał w chustę, musiał pokryć straty, poniesione z powodu niewłaściwego dbania o depozyt. Jednak w powyższej przypowieści pan sług całkowicie zmienił rabiniczny sposób rozumowania. Uznał on nieużywanie talentu, a więc transakcję o wyniku zerowym pod względem korzyści, za stratę, gdyż uważał, że kapitał winien przynosić zysk. W tym sensie uznał on, że ,,czas to pieniądz (lub korzyść)”.
Przypowieść ta również zawiera lekcję na temat jak powinniśmy używać zdolności i środków danych nam przez Boga. Według Księgi Rodzaju Bóg dał Adamowi ziemię, aby ten po wkładzie pracy korzystnie jej używał. Podobnie w omawianej przypowieści pan oczekiwał, że jego słudzy szukać będą materialnych korzyści: zamiast pasywnego zabezpieczenia otrzymanych pieniędzy mieli je inwestować. Gnuśność sługi, który otrzymał jeden talent, rozgniewała pana. A więc Bóg nakazuje nam używanie naszych talentów do celów produktywnych. Przypowieść ta podkreśla potrzebę pracy i tworzenia jako przeciwieństwo gnuśności.
W poszukiwaniu zabezpieczenia swej przyszłości
W ciągu całej historii ludzkości ludzie próbowali tworzyć instytucje, które miały ich chronić przed wysiłkiem i ryzykiem, tak jak próbował tego niefortunny sługa. Wysiłki takie znane są od czasów starożytnych Grecji i Rzymu o rozbudowanych systemach opieki społecznej, aż do totalitaryzmu sowieckiego i do komun luddytów [52] lat 1960-tych. Od czasu do czasu wysiłki te były przyjmowane jako chrześcijańskie rozwiązania problemu niepewnej przyszłości. Jednak w przypowieści o talentach dzielność pierwszego sługi w obliczu nieznanej przyszłości została wynagrodzona poprzez otrzymanie przez niego największej sumy. Zaryzykował on powierzone mu pięć talentów w interesach i przez to zyskał pięć następnych. Byłoby dla niego bezpieczniej zainwestować te pieniądze w banku i zarobić procent od kapitału. Za wiarę w swego pana pozwolono mu zatrzymać to co zostało mu powierzone i to co zarobił oraz zyskał część zadowolenia swego pana.
Omawiana przypowieść implikuje moralny obowiązek stawiania czoła niepewności na drodze przedsiębiorczości. Nikt nie jest w tym lepszy niż przedsiębiorca. Dużo wcześniej niż dowie się, czy uzyska coś ze swej inwestycji czy pomysłu, ryzykuje swój czas i własność. Musi wypłacić wynagrodzenia swym pracownikom zanim jest w stanie upewnić się co do tego, czy właściwie przewidział przyszłe wydarzenia. Tworząc nowe przedsiębiorstwo otwiera on przy tym swoim pracownikom drogę do zarobku i do zdobywania kwalifikacji zawodowych.

Przypowieść o talentach
Dlaczego więc przedsiębiorcy często bywają piętnowani jako niegodni słudzy Boga? Wielu duchownych myśli i postępuje tak, jak gdyby używanie przez biznesmenów posiadanych środków i talentów w celu realizowania zysku było niemoralne, choć w świetle przypowieści o talentach takie nastawienie do ludzi interesu nie powinno mieć miejsca. Leniwy sługa uniknąłby ponurego losu będąc choćby nieco przedsiębiorczym. Gdyby spróbował zainwestować dane mu pieniądze i nawet stracił część inwestycji, nie zostałby potraktowany tak surowo, gdyż wykazałby się działalnością dla swego pana.
Przedsiębiorczość a chciwość
Religia winna zacząć rozpoznawać w przedsiębiorczości to, czym ona jest — powołaniem. Zdolność osiągania powodzenia w handlu, przemyśle, inwestycjach bankowych itp. jest talentem. Tak jak i innych Bożych darów nie należy go marnotrawić, ale w pełni używać ku chwale Boga. Krytycy często łączą kapitalizm z chciwością. Jednak podstawą natury powołania kapitalisty jest koncentrowanie się na potrzebach konsumentów. Aby osiągnąć powodzenie, przedsiębiorca musi służyć ludziom.
Chciwość jest pokusą duchową grożącą wszystkim, bez względu na stan materialny, zawód czy powołanie. Owo określenie zawiera w sobie element proporcjonalności i oznacza nieumiarkowaną lub nienasyconą żądzę materialnego zysku niezależnie od naszej zamożności. Żądza ta jest nieumiarkowana, gdy bierze górę nad moralnymi i duchowymi sprawami człowieka. Przypowieść o talentach bardzo wyraźnie mówi, że bogactwo jako takie nie jest niesprawiedliwe: przecież pan obdarzył jednego sługę większym bogactwem niż pozostałych. Gdy celem używania zdolności przedsiębiorczych jest osiąganie zysku, to nie jest to przejaw chciwości, lecz właściwe użycie talentów.
Aby potępić zysk, wielu duchownych faworyzuje różne państwowe redystrybucje i wyrównywania dochodów wśród społeczeństwa. Powszechna opieka lekarska, większe wydatki na cele opieki socjalnej, wyższa stopa opodatkowania bogatych, wszystko to promowane jest w imię etyki chrześcijańskiej. Ostatecznym celem takich redystrybucji jest równość materialna, tak jak gdyby nierówności istniejące pomiędzy ludźmi były z gruntu niesprawiedliwe. A przecież Chrystus nie tak mówi w przypowieści o talentach. Pan powierzył każdemu ze swych sług talenty według ich zdolności. Jeden sługa otrzymał pięć talentów, podczas gdy inny otrzymał tylko jeden. Ten, który otrzymał najmniej, nie zyskał uznania pana z powodu nie wykorzystania tego, co dostał, w przeciwieństwie do pozostałych sług.
Z przypowieści tej wynika wniosek, że wyrównywania finansowe lub redystrybucja środków materialnych nie są moralnie właściwe. Indywidualne talenty i środki, które każdy z nas posiada nie są wrodzoną niesprawiedliwością. Nierówności pomiędzy ludźmi zawsze będą istniały. Moralny system to taki system, który potrafi te nierówności rozpoznać i pozwala każdej osobie na pełne używanie swoich talentów. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wykorzystywanie zdolności, którymi zostaliśmy obdarzeni.
Naukę płynącą z omawianej przypowieści możemy również odnieść do polityki socjalnej. W istniejącym u nas systemie praca ludzi jest opodatkowana w celu zapewnienia pomocy tym, którzy nie pracują. Często słyszymy, że ,,nie ma pracy” dla wielu biednych. Jednakże praca zawsze jest. Człowiek z dwiema zdrowymi rękoma może znaleźć pracę za niską stawkę, podejmuje jednak — w naszym systemie pomocy socjalnej — decyzję, że nie będzie pracował. Nasz system pomocy socjalnej zniechęca do pracy i stwarza zachęty do ubiegania się o pomoc — chyba że jest do podjęcia praca, która daje odpowiednio więcej dochodu niż oferuje pomoc państwowa. Bóg nakazuje wszystkim ludziom używanie talentów, które otrzymali, jednak pomimo tego, w imię wsparcia biednych i bezrobotnych, system pomocy socjalnej zachęca ludzi, aby pozwalali zanikać swym wrodzonym zdolnościom, a nawet skłania do ich ukrywania.
W powyższy sposób popieramy grzech. Przypowieść o talentach implikuje, że bezczynność lub marnowanie zdolności przedsiębiorczych pobudza gniew Boga. Ostatecznie, trzeci sługa nie roztrwonił pieniędzy swego pana, lecz po prostu ukrył je w ziemi, jak na to zezwalało prawo rabiniczne. Szybkość reakcji jego pana jest więc zaskakująca. Nazwał tego sługę ,,złym i gnuśnym” i wygnał go na zawsze. Najwidoczniej nie tylko lenistwo sługi ściągnęło gniew na jego głowę; sługa ów przecież nie okazał skruchy, a za swą nieudolność obwiniał pana. Jego wymówką było to, że uważał swego pana za twardego i wymagającego człowieka, pomimo iż ten obdarzył go poważnymi funduszami. Biblista John Meir wyjaśnia: ,,bojąc się porażki, nawet nie spróbował odnieść sukcesu”.
Przypowieść ta również mówi nam coś o gospodarce w ogóle. Pan wyruszył w podróż pozostawiając osiem talentów; po jego powrocie było ich piętnaście, nie jest to więc przypowieść o zysku zerowym. Mimo że jeden zyskuje, inny nie traci. Zysk pierwszego sługi nie zmniejsza możliwości zysku trzeciego, co jest prawdziwe i w dzisiejszej ekonomii. W przeciwieństwie do tego, co niekiedy bywa głoszone z ambony, sukces bogatego nie odbywa się kosztem biednego.
Gdyby sługa, któremu się najlepiej powiodło, skrzywdził innych, jego pan by go nie pochwalił. Mądre użycie środków na inwestycje i na zarobek w postaci procentów od kapitału nie tylko jest słuszne z punktu widzenia jednostki, pomaga również innym w gospodarce rynkowej. Jak mawiał John Kennedy: ,,fala przypływu podnosi wszystkie łodzie”. Podobnie bogactwo narodów rozwiniętych gospodarczo nie powstało kosztem narodów rozwijających się. Przypowieść Jezusa o talentach odnosi się do otwartej i wolnej gospodarki.
Często chrześcijanie o lewicowych skłonnościach cytują słowa Jezusa: ,,Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”. Wypowiedź ta przeraziła Jego uczniów i zastanawiali się oni ,,któż więc może się zbawić?”. Jezus odpowiedział na ich obawy: ,,U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe”. Nie oznacza to, że nasz sukces materialny będzie przyczyną niedopuszczenia nas do nieba, ale implikuje to konieczność uporządkowania naszego życia tak, aby sprawy materialne nie zajmowały w nim pierwszego miejsca. Nasza troska odnośnie Boga winna być podobna do tej jaką przejawiali dobrzy słudzy w sprawach swego pana, gdy gospodarzyli dla zysku jego mieniem. Prawdą pozostaje to, że bez względu na wszystkie nasze ziemskie dobra i czyny, polegamy całkowicie na Bogu w uzyskaniu zbawienia.
W gospodarce jest inaczej. Tu, by osiągnąć dobrobyt, zależymy prawie całkowicie od przedsiębiorczości, inwestycji i podejmowania ryzyka. Powinniśmy spojrzeć krytycznie na to, w jaki sposób nasza kultura odnosi się do przedsiębiorczości. Prasa zajmująca się gospodarką i finansami wciąż pisze o sukcesach różnych przedsiębiorców. Bohaterem często bywa myślący o przyszłości, dzielny i sympatyczny przedsiębiorca, w pewnym stopniu przypominający wspomnianego sługę, który otrzymał pięć talentów. Jednocześnie jednak część duchowieństwa kontynuuje bronienie i promowanie postaw właściwych leniwemu słudze, który został potępiony przez swego pana.
Chrześcijaństwo bywa obwiniane za niepowodzenia socjalistycznych mrzonek. W wielu przypadkach wprowadzeni w błąd lub błądzący chrześcijanie włączali się w budowanie socjalizmu. I tu powinniśmy zrozumieć jeszcze jedną naukę płynącą z przypowieści o talentach. Otóż idee socjalizmu nie są moralne. Instytucjonalizują one potępione zachowanie złego sługi. Podczas gdy Bóg nakazuje twórcze działanie, socjalizm promuje próżniactwo. Gdy Bóg żąda od nas wiary i nadziei w przyszłość, socjalizm oferuje nędzną formę zabezpieczenia bytu. Podczas gdy przypowieść o talentach wskazuje na moralność wolności handlu, inwestycji i zysku, socjalizm temu zaprzecza.
Chrześcijanie winni pracować nad zasypaniem przepaści między religią a ekonomią. Przypowieść Jezusa o talentach jest dobrym punktem wyjścia do rozpoczęcia włączania wartości takich jak przedsiębiorczość i moralność wolnego rynku w etykę chrześcijańską.
Tłumaczyli Teresa Lovejoy i Jan M. Małek
Artykuł pochodzi z książki: Nowak Grzegorz (red.), Moralność kapitalizmu, Instytut Liberalno-Konserwatywny, Lublin 1998, s. 114-123
Piękny artykuł, prowadzę własną firmę ponad 20 lat teraz jestem w małym dołku. Przeczytanie tego artykułu „postawiło mnie na nogi”. BÓG ZAPŁAĆ.
Przypowieść ta jest bardzo pouczająca, a na dodatek – inspirująca do działania we wszystkich dziedzinach naszego życia. Również w biznesie. Przypomina także o pewnych obowiązkach wobec siebie, bliźnich i wobec Boga:) Potencjał, jaki mamy w sobie, winien być przez nas maksymalnie wykorzystany. Bo to nie przypadek, że mamy talenty.. , przyjdzie więc kiedyś dać odpowiedź, jak je rozmnożyliśmy. Co dobrego się w naszym życiu wydarzyło dzięki talentom danym nam przez Boga.
Artykuł bardzo dobry, niemniej mam tutaj pewne zastrzeżenie.
Otóż, co byłoby, gdyby pierwszy sługa stracił zainwestowane talenty?
Pomimo jego przemyślanych decyzji interes nie wypaliłby. Nie raz przecież zdarza się, że ponosimy porażki.
Dla kontrastu, za przykład, można by podać Syzyfową pracę. Cóż po staraniach i dobrych chęciach?
Potrzebne jest doświadczenie i pewne umiejętności, a także łut szczęścia.
Co sprawia, że jedni odnoszą sukcesy, drudzy nie?
Przypowieść o pannach roztropnych i nieroztropnych również nakłania do ostrożności, bo lepiej było oszczędnie i rozsądnie dysponować oliwą, niż zużyć ją całą.
Jak zatem żyć?
Pani Klementyno, w Biblii nie ma nic o Syzyfie… to są mity greckie, czyli dla nas, chrześcijan, pogańskie.
Nie wiem, kim Pani jest, ale przecież żaden przedsiębiorca nie rzuca wszystkiego naraz na szalę, przedsiębiorczość to nie hazard.
My mamy działać, tak jak działa Pan Bóg, czyli nie wiedząc, co nam wyjdzie. Ale działając, upodabniamy się do naszego Stwórcy, który przecież też nie wie, czy my się zgodzimy na współpracę z nim. Ale podejmuje działanie i nie poddaje się.
Dziękuję Panie Marku za odpowiedź. Wiem, że Syzyf, to przykład z mitów, jednak nie przyszedł mi na myśl żaden przykład z Biblii. Chciałam przedstawić sytuację, gdy starania idą na marne.
Co zatem byłoby, gdyby posiadacz jednego talentu, pomimo dobrze zapowiadających się i przemyślanych inwestycji, stracił go? Jaka byłaby odpowiedź Pana? Może taka: „Miałeś tylko jeden talent i go straciłeś, jak zatem miałby powierzyć Ci więcej dóbr? Kto nie sprawdza się w małych rzeczach, nie sprawdzi się i w dużych…. Precz sługo zły i gnuśny”?
Ponawiam pytanie pani Klementyny. Co stałoby się, gdyby sługa stracił swój talent? Czy zakopując go miał, złe intencje? Bał się że może go stracić, zgubić, że może zostać okradziony i tym samym przyniesie stratę swojemu panu. Proszę o wyjaśnienia.
Panie Marku, oczywiście że Syzyf to postać mitologiczna, jednak jest to symbol pewnej sytuacji i zarazem dobry przykład. A przecież nie wierzę w Syzyfa, więc raczej poganką nie jestem. :>
Pozdrawiam.
Chyba za trudne pytania stawiacie Panu Markowi chociaż ufam, że jak zwykle ma on jakąś ciekawą odpowiedź. Z drugiej strony przypowieść wydaje mi się kompletna i bez odpowiedzi na powyższe pytanie. W końcu to pisma natchnione/objawione.
Starania się i próby rozwijania talentów i talentu wiążą się zawsze z ryzykiem, iść za Chrystusem w pełni zaufać to trudne, ale to decyzja, tak jak i decyzja zakopania talentu. Decyzja podyktowana lękiem, że się nie uda jest złem, lęk jest tu złem bo lęk nie pochodzi od Boga ! On nas stworzył nas na Jego podobieństwo, (wyobraź sobie Boga zalęknionego – naprawdę kuriozalne) więc jeżeli Mu ufasz to idziesz i rozwijasz swoje talenty i nie zadajesz sobie pytania czy się uda czy nie. Nie po to Bóg dał nam talenty, abyśmy ich nie rozwijali czy je pogrzebali. My mamy działać a On w tym nam błogosławi. Można sobie zadawać mnóstwo pytań przez całe życie i tak aż do śmierci nic nie robić, bo a nuż się nie uda. Bóg nie dał ci lęku, ale całe mnóstwo darów, które masz w sobie ale daj sobie szanse z kokona stać się motylem, takim który wspina się na Himalaje i wyżej i wyżej….
pozdrawiam kika
Znakomite podsumowanie przez Panią Sobańską zawartych wcześniej komentarzy.
Każde nasze działanie oparte na pełnym zaufaniu Bogu a przy tym podejmowane roztropnie przynosi to, co Bóg zamierzył i jest zgodne z Jego Wolą.
pozdrawiam Andrzej
„Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”
Ewangelia – to Dobra Nowina o zbawieniu, o Życiu Wiecznym. Pan Jezus głosił ją dla wszystkich. W moim pojęciu talenty są to dary otrzymane od Boga to nie są tylko zdolności to jest wszystko co mamy a skarbem najcenniejszym jest nasza łaska Wiary, Nadziei i Miłości. Naszym zadaniem jest powiększanie tego skarbu przez życie w łasce przez grzech tracimy coś z tego skarbu, ale naszym zadaniem jest ciągłe nawracanie i pomnażanie tego skarbu. Ten który puścił talenty w obieg to tak bez strat? chyba nie raz poniósł stratę innym razem zysk, ale ponosił wysiłek aby zyskać jak najwięcej. W tej przypowieści jest zawarte jasne ostrzeżenie przed gnuśnością i obojętnością wobec głosu Boga, a jednocześnie zachęta do przebojowego zdobywania Nieba. Doskonale koresponduje z przypowieścią o winnym krzewie. Przypowieść o talentach jest inną formą zachęty do nawracania się bardzo obrazową i mocną w swej wymowie. Zawężanie jej tylko jako zachęty do pomnażania zdolności jest dużym uproszczeniem, a może być niebezpieczne dla życia duchowego. W świetle całej Ewangelii zachęca nas do rozwijania zdolności talentów, do świętości i temu służy ta przypowieść, co nie znaczy że przyrodzone talenty należy lekceważyć one wymagają jeszcze większej pracy nad sobą. A współczesne czasy pokazują jak wielu utalentowanych ludzi wykorzystuje swoje talenty, aby obrażać Pana Boga i szkodzić człowiekowi.
Chciałbym podzielić się jeszcze jedną uwagą na temat wątpliwości „co by było gdyby któryś ze sług nie pomnożył talentu, ale go stracił”. W Ewangelii św. Mateusza napisane jest: „Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, KAŻDEMU WEDŁUG JEGO ZDOLNOŚCI”. To ostatnie stwierdzenie jest najistotniejsze. Tym który w przypowieści dał talenty jest Bóg. On je dał nieprzypadkowo, ale najpierw musiał zastanowić się nad każdym ze sług i dopiero po dokonaniu ich oceny przydzielił im talenty. Jeżeli Bóg przydzielił trzeciemu słudze jeden talent, to znaczy, że ten sługa posiadał zdolności do jego pomnożenia. Dlaczego więc go zmarnował ? Wg mnie dlatego, że nie zaufał Bogu. Jeżeli nie ufasz Bogu to komu ufasz ? Odpowiedź jest prosta – szatanowi. Mocne słowa, ale nie ma innej alternatywy, albo ufasz Bogu albo szatanowi. On pomimo tego, że posiadał zdolności do pomnożenia (na swoją miarę, przygotowaną mu przez nieomylnego Boga) jednego talentu nie skorzystał z nich i spotkała go za to kara. Ci którzy zaufali Panu otrzymali otrzymali nagrodę!
Wydaje mi się, że przypowieść o talentach ma szersze znaczenie niż tylko kreatywne i przedsiębiorcze pomnożenie swoich dóbr materialnych, wykorzystanie swoich możliwości intelektualnych i cech charakteru.
Pan Bóg dał każdemu człowiekowi jakiś talent, jednemu dał ich więcej innemu mniej. Problem zdobycia zysków z tych talentów jest wg mnie zawsze sukcesem pod jednym tylko warunkiem – trzeba go uczciwie i mądrze używać, czyli zgodnie z nauką Ewangelii i Dekalogiem.
Pomnożeniem i prawdziwym zyskiem z talentu jest dobro jakie ma przynieś właścicielowi talentu (oczywiści tymczasowemu jakim jest sługa, czyli my, słudzy Pańscy) jak i innym ludziom i otoczeniu.
Ktoś używając swoich zdolności i majątku pomnaża to dobro, dzieli się nim z innymi np. dając komuś pracę, pomnaża otrzymane dobro od Pana Boga wielokrotnie,
Kwestia przypowieści o talentach np. pozornie stoi w sprzeczności z chwalebną postawą bogaczy rozdających swoje dobra potrzebującym i biednym, Ci wielkoduszni ludzie taką postawą zwielokrotnili swój majątek w oczach Pan Boga, gdyż tym czynem pozwolili innym ludziom skorzystać z możliwości, szansy na wykorzystanie swoich talentów.
Tylko ci, co dostając jeden talent, boją się, że gdy zaczną z niego korzystać to mogą go stracić lub nic nie zyskać, narażają się na gniew Pana, bo nie wierzą w jego moc i Mu nie ufają , co przekreśla cała ich wiarę w Opatrzność czuwającą nad ludźmi.
Siedząc lękliwie w domu i nie korzystając z darów, którymi Pan Bóg nas obdarzył nie pomnażamy dobra, które od Niego otrzymaliśmy, a nie przekazując innym naszego dobra nie dopingujemy innych do takiej samej pracy do jakiej zobowiązał nas nasz Pan.
Dla mnie ciekawe w tej przypowieści jest także to,że na końcu słudzy oddali wszystkie swoje talenty Panu. Mnie to uczy tego, że wszystko co posiadamy należy do Boga, nie jest naszą własnością, nawet jeśli we właściwy sposób pomnożymy swoje talenty. Zamożne osoby powinny zawsze o tym pamiętać, by nie popaść w pychę: „o jak wspaniale wykorzystałem swoje talenty, lepiej niż Ci, którzy mieli tylko jeden”. Nieumiejętność wykorzystania talentu przez kogoś nie powinna tej osoby w naszych oczach dyskredytować, powinniśmy jako bliźni spróbować takiej osobie pomóc, jako Ci, którzy potrafili swoje talenty pomnożyć. W moim przekonaniu system socjalny wspierający ludzi, którzy nie z własnej winy zostali pozbawieni środków do życia, np.podupadli na zdrowiu, żywioł zabrał im wszystko, zbankrutowali, bo padli ofiarą oszustw, zostali porzuceni przez współmałżonka mając 3 dzieci, powinien istnieć i zamożne osoby nie powinny przeciwko temu występować. W tych miejscach ćwiczy się nasza miłość do bliźniego, wrażliwość na drugiego człowieka, empatia, chęć dzielenia się bez oczekiwania zwrotu (jak to jest w przypadku pracownika). Pan Jezus powiedział, że „ubogich zawsze wśród was mieć będziecie”, musimy o tym pamiętać, by nie traktować tych ludzi jako nieudaczników, albo słabych w wierze. Zresztą Paweł Apostoł mówił, że słabych w wierze mamy traktować pobłażliwie z cierpliwością i służyć im przez własny, dobry przykład.
Po pierwsze – mamy tu do czyniania z promocją okrucieństwa – na koniec przypowieści nieśmiały człowiek jest uwięziony i torturowany.
Po drugie – ten człowiek jest jedynym, który ma mentalność sługi. Czyli jedynym, który pracował na właściwym swoim predyspozycjom stanowisku. I za to został brutalnie potraktowany. We współczesnym świecie tacy ludzie są traktowani dobrze i dożywają sędziwego wieku. Przykład – ukraiński rekordzista długowieczności Hrihorij Nestor, który nie zrobił w życiu nic ambitnego, lecz uczciwie pracował fizycznie na podrzędnych stanowiskach.
Po trzecie – przypowieść mówi, jak dwóm zdolnym i śmiałym ludziom tak naprawdę zmarnowano kawał życia. Oni od początku nie powinni pracować jako słudzy! Powinni założyć własne przedsiębiorstwa inwestycyjne, które przyniosą zyski im samym, a nie jakiemuś „panu”. Nawet na koniec przypowieści biedacy się nie usamodzielnili – nadal są podlegli panu, zamiast się usamodzielnić. We współczesnym świecie mamy mechanizmy wykrywania i promocji talentów.
Po czwarte – to co jest przedstawione jest całkowicie sprzeczne z profesjonalizmem. We współczesnym świecie profesjonalizm – poświęcenie swojego życia zawodowego zgłębianiu jakiejś dziedziny, żeby być w niej jak najlepszym – jest cenioną wartością moralną, związaną z późniejszym zaufaniem do osób, które postępują profesjonalnie. Ta wartość moralna wymaga, aby działalność rozpoczynać od sprawdzenia predyspozycji (egzaminy wstępne), a następnie przygotowania – edukacji, studiów, a następnie próbnego sprawdzenia się np. stażu, praktyki. W tej przypowieści jest odwrotnie – jakiś Pan, zupełnie ad-hoc każe sługom nagle stać się inwestorami – bez sprawdzenia predyspozycji, bez przygotowania teoretycznego, bez jakiegoś stażu lub praktyki. To, że dwóm się udało, wygląda raczej na szczęśliwy przypadek. Tak się nie powinno robić. A tych dwóch się niech nie cieszy – ich pan lubiący dawać zadania bez przygotowania może następnym razem zażądać tresowania lwów – pierwszy sługa dostanie 5 lwów do tresowania, drugi dostanie 2.
Zupełnie nie przemawia do mnie ta przypowieść. Już mity greckie mają człowiekowi więcej do przekazania.
1. Najpierw Bóg rozdaje ludziom zdolności a potem dopiero postanawia przekazać talenty „według tych zdolności”, czy osoba która dostała mniej talentów nie ma w tej sytuacji prawa czuć się poszkodowaną?
2. Przecież Pan kazał się zaopiekować majątkiem a nie go pomnażać, przynajmniej tak wynika z przypowieści także paradoksem jest że tylko najmniej obdarowany sługa spełnił polecenie Pana.
3. Dlaczego Pan z którym powinniśmy utożsamiać Boga torturuje sługę za dobrze wypełnione zadanie? Nawet jeśli jest z jakiegoś powodu rozgniewany, czy nie powinien okazać miłosierdzia?
Poza tym poszukuje przypowieści która wyjaśniała by różnice w wyglądzie zewnętrznym. Zanim ktokolwiek napisze że „nie ma ludzi brzydkich”, niech uważnie przeczyta pytanie. Otóż zastanawia mnie dlaczego niektórzy ludzie są powszechnie uważani za osoby brzydkie (zewnętrznie) i mają z tego powodu pewne niedogodności w życiu (przecież nie mają na to zbyt dużego wpływu, a nie raz żadnego także nie powinno tak być).
Panie Mirosławie,
Opera Pan swój wywód na trzech założeniach, które wg mnie są jednymi z przeszkód do spotkania Boga. Pierwsze dotyczy kwestii czucia się poszkodowanym. Jest to obecnie bardzo częsty motyw – jak się z czymś czujemy i nasze prawo do dobrego samopoczucia. Uważam, że mylimy tu skutek z przyczyną. Odczucia są tylko informacją o zgodności (lub jej braku) naszych oczekiwań z realiami. W przypadku źle wykonanej pracy odczucie POWINNO być nieprzyjemne. Dotyczy to nie tylko tej przypowieści, ale i życia codziennego. Problem jest wtedy, gdy niesolidny wykonawca czuje się z tym dobrze.
Oczywiście zależy to pod jasności polecenia. Czy Bóg wprowadził w błąd swych służących? Dwóch nie miało z tym problemu, a trzeci mówi „wiedziałem,żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś”. Dobrze więc zrozumiał czego od niego chce Pan. Pańska interpretacja jest naciągana.
I trzeci błąd: fałszywe rozumienie miłosierdzia, w którym Boga traktuje się jak głupca. Miłosierdzie nam się ma należeć jak rozkapryszonemu dziecku cukierek. Byśmy się lepiej czuli. Ale tak nie jest. Pan Bóg powierzył zarówno Panu jak i mi swoje skarby – innych ludzi. Jeśli z powodu wygody, tchórzostwa vel lenistwa czy szukania dobrego samopoczucia o nich się nie zatroszczymy, jeśli wybierzemy egoizm a nie miłość, to nie Bóg nas wyda na tortury tylko to my sami odrzucimy Go (polecam przypowieść o bogaczy i Łazarzu). Miłosierdzie Boże jest odpowiedzią na nasze wołanie łaski, a nie na żądanie czegoś co się nam należy.
Pozdrawiam :-)
Moi drodzy! P. Jezus przekazywał Prawdę właśnie w przypowieściach aby ludzie tamtej epoki zrozumieli w czym rzecz-moźe dla nich wykładnia przypowieści była jasna,jednakźe ja sobie z tym rady nie daję i jeszcze nie spotkałem się z własciwą interpretacją tej przypowieści;po pierwsze to jakimi talentami obdarza nas Bóg skoro skutkiem grzechu pierworodnego zostaliśmy pozbawieni doskonałości tzn talentów-w nierównym stopniu „coś” kaźdemu z nas zostało z doskonałości pierwszych rodziców-jednemu mniej,drugiemu więcej-ale czy Bóg nas obdarza talentami?po drugie wydaje mi się źe ta przypowieśc ma głębszy sens i nie powinna służyć jako usprawiedliwienie dla przedsiębiorców i innych którzy bogacą się kosztem swoich braci
Proszę Państwa,
Powstaje pytanie, czy w ogóle Pismo Św. można interpretować w ten sposób jak uczynił to ks. Sirico. Bo np. T. Teluk na portalu Fronda twierdzi, że nie. Również swego czasu na niniejszym portalu p. S. Zatwardnicki stawiał podobne tezy.
Czy przedsiębiorcy nie popełniają błędu szukając w Biblii tego co powinni szukać w książkach o biznesie.
Co myślicie Panowie o tezach postawionych w tym artykule:
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/zniwiarze-strachu-2014-12
Swobodne tezy, brak jakiegokolwiek ich uzasadnienia. W moim odczuciu eklektyczne pomieszanie różnych religii – np. buddyzmu z jakąś demonologią. Wydaje mi się sprzeczne z nauka Kościoła / Chrystusa.
Pozdrawiam Noworocznie :-)
Dziękuję za pozdrowienia.
Rzeczywiście w wielu miejscach tekstu „nie nadążyłem” za autorem.
Zaciekawiła mnie teza o zupełnej bezsensowności płacenia podatków ale argumentacja jest rzeczywiście dość ekwilibrystyczna.
Artykuł w mojej opinii niestety fatalny, przynoszący wiele złego jeśli się w niego uwierzy.
Czytając go miałem nieodparte wrażenie, że autor wykorzystuje Pismo Święte do udowodnienia już wcześniej z góry założonych tez, po czym tak się gimnastykuje, żeby słowa z Pisma wpasowały się w jego osobisty światopogląd. W ten sam sposób postępują fundamentaliści różnych religii, gdzie w skrajnych przypadkach święta księga potrafi być uzasadnieniem nawet dla morderstw.
Polecam przeczytać interpretację przypowieści o talentach zaprezentowaną przez franciszkanina Richarda Rohra. W niej to trzeci sługa jest bohaterem, a pan wcale nie symbolizuje Boga.
Zgodnie z tym co mówi Pismo Święte bogaci nie wejdą do Królestwa Bożego i albo można to przyjąć, albo się bogacić, jednocześnie tworząc koszmarki interpretacyjne jak powyżej dla uspokojenia własnego sumienia.
To pouczający tekst
Do pewnego stopnia zgadzam się z autorem gdy mówi o chciwosci , zazdrosci, przedsiębiorczosści, inwestycjach itp natomiast jego krytyka polityki redystrybucyjnej państwa jest po prostu śmieszna i niekompetentna. Nie chcę wchodzić w szczegóły bowiem jest to dyskusja na wiele paneli i konferencji ale najważniejsze jest to, że jest akurat odwrotnie, , że właśnie dobra i celowa polityka socjalna państwa umiejętnie powiązana z polityką fiskalną i budżetową jest właśnie realizacją ewangelii we współczesnych systemach opartych na prywatnej własności i rynkowych zasadach gospodarowania. Nie ma zgody na to aby uznać wnioski z tego artykułu za zgodne z ewangelią.
Szanowni Państwo,
To, co tutaj jest napisane (o komentarzach nie wspominam, poza tym mądrym Pani Krawczyk), jest zaprzeczeniem tego, co głosi sam Pan Jezus. Ani ów ksiądz, ani piszący poniżej, nie rozumieją słowa Bożego tak, jak rozumie je Duch Święty, ani nie rozumieją w ogóle działania Ducha Św. i samej przypowieści o talentach. Po 1- talenty, które nam Bóg dał, to nasze zwyczajne zdolności uzyskane podczas chrztu św. jak np. talent do pisania, do mówienia, śpiewu itd. To są charyzmaty zwyczajne, czyli nasze zdolności, które odkrywamy dzięki pasjom. Nimi Bóg nas prowadzi do pełnienia tego, co określił jako nasze powołanie, jeśli zechcemy go szukać i pytać o to samego Boga, trwając w łasce uświęcającej i rozeznając Jego wolę z pomocą księdza czy innej kochającej Pana Jezusa osoby, którą nam do tego celu postawił na drodze. Talenty to też, dawane tylko dość pokornym ludziom, i nie dla siebie ani dla własnej chwały czy dla własnej promocji, charyzmaty nadzwyczajne. Jedne i drugie nie są dla nas ani powodem do zazdrości innym, ponieważ są to dary dane dla służenia innym, ale WYŁĄCZNIE DLA CHWAŁY BOGA I WYŁĄCZNIE do służenia nimi ZGODNIE Z JEGO WOLĄ, dla dobra całej wspólnoty kościoła. To jest przede wszystkim zobowiązanie, z którego każdy będzie przez Boga rozliczony. Im ktoś więcej otrzymał, tym bardziej musi służyć innym tam, gdzie Pan Jezus chce. To nie jest miejsce, które sami byśmy brali pod uwagę, ponieważ gdy Bóg objawia rzeczywiście swoją wolę w głównych sprawach, pierwszą reakcją sługi jest: „o nie, tylko nie to!” A za jakiś czas idzie się wypełniać tą wolę i dopiero wtedy poznajemy, że to było miejsce nam przeznaczone w planach Bożych, dopiero wtedy stajemy się szczęśliwi. Jeśli ktoś myśli o tym na początku, jako pierwszy odruch, z entuzjazmem, to zwykle jest to zwiedzenie złego ducha. Coś podobnego, czego chce Bóg, byśmy nie na Jego ścieżkę weszli, ale wywołujące po usłyszeniu tej myśli wielką radość. I to samo pisze tutaj http://niedziela.pl/artykul/20699/nd/Byc-wielkim—byc-sluga mądry ks. Andrzej Jankoski: „Problem w tym, że każdy wokół siebie wybudował mur egoizmu, przez który trudno się przebić. I jest tak, jak w przywołanym dzisiaj opowiadaniu o człowieku, który szukał pracy dającej mu przyjemność. Takiej pracy dla niego nie było, ponieważ skupiony był na sobie, zapominając o tych, którym ta praca miała służyć”. Otóż to. Ewangelia w każdym calu. Po 2 – Pan Jezus nie głosi Prosperity Gospel, czyli tzw. Ewangelia Sukcesu nie jest Jego, a jest zwiedzeniem złego ducha, od której roi się w New Age i na półkach EMPiK-u. Ale przede wszystkim mówi o tym WYRAŹNIE sam Pan Jezus, w objawieniach zatwierdzonych przez Kościół Katolicki, które – co istotne – dotyczą każdego wierzącego. Bo Pan Jezus poprosił siostrę Alicję Lenczewską, by „Słowo Pouczenia” przeczytali wszyscy, nie tylko zakonnicy i księża. A co tutaj ważnego mówi? To, co wspomniany wyżej ksiądz: „Pt. 2.II.90 godz. 13: 25 Uroczystość Ofiarowania Pana Jezusa.
Jeśli ktokolwiek oczekuje, bym przyniósł mu możliwość sukcesu i uprzywilejowania na tym świecie, to niech baczy, aby nie zawiódł się tak jak zawiódł się Izrael oczekujący Mesjasza przynoszącego mu tryumfowanie i potęgę ziemską. I niech baczy, aby nie odrzucił Boga prawdziwego czekając jak Izraelici na boga zrodzonego z nieczystości własnego serca. Amen!”. http://slowopouczenia.com/ Dlatego właśnie Pana Jezusa nie rozpoznali niektórzy spośród faryzeuszów i arcykapłanów. Bo nie mieli serc czystych, czyli bez grzechów ciężkich i chętnych na dźwiganie swojego krzyża z zaparciem się siebie. Tylko w takim sercu może zamieszkać w pełni Duch Święty. A skoro u Nich nie mieszkał, to nie mając Ducha Świętego w sercu, nie rozpoznali Oni Mesjasza w osobie Pana Jezusa i Go ukrzyżowali. Niewinnego i bezgrzesznego Boga-Człowieka. Po 3 – każdy dostał tyle talentów, ile jest mu czy jej potrzebne do wypełnienia woli Boga, ni mniej, ni więcej. I tylko do rozeznawania woli Boga i podążania za nią zostały one dane, nie do czynienia czegoś wbrew Bogu. Wynika z tego, że najpierw trzeba rozeznać to, jakie powołanie przeznaczył nam tutaj Bóg. Najprościej o to pytać Jego samego. Po 4 – pieniądze mają służyć przede wszystkim dla dobra innych, zgodnie z rozeznawaniem woli Boga a nie z własną chęcią zrobienia czegoś (Bóg bardziej docenia drobiazg, który jest zgodny z posłuszeństwem Jego woli, czynione bezinteresownie z serca i każdą codzienną zwykłą czynność, do której zapraszamy Ducha Świętego, niż wielkie czyny zrobione z własnej woli. „Wt. 2.X.90. g.6,35 Już wielokrotnie mówiłem o grzechu samodzielności. Żyjesz na tej ziemi po to, aby wyzbyć się grzechu samodzielności i nauczyć się dziecięcego oddania wobec Mnie. Każda sytuacja twoja i każde spotkanie z bliźnim jest inne, jeśli świadomie trwasz we Mnie i pragniesz abym Ja był w tobie, i w tej sytuacji, i w tym bliźnim. Nie wolno ci-skoro oddałaś Mi siebie-być samodzielną, to znaczy: bez świadomego jednoczenia się ze Mną stawać wobec czegokolwiek i kogokolwiek. Czy pozwalać sobie na niepoddany Mi przepływ myśli i uczuć, słów i czynów. Nie wolno ci iść sercem czy umysłem za twoimi egoistycznymi pragnieniami, wyobrażeniami, projektami. W ogóle nie powinnaś dopuścić do tego, by coś w tobie powstawało lub docierało do twego wnętrza bez jedności ze Mną. Jest ogromna różnica między tym, gdy spotykasz się z kimś w oderwaniu ode Mnie i objawiasz tylko siebie /swoja słabość, nicość, próżność, pychę itp./, a gdy trwając we Mnie świadomie objawiasz Moją mądrość i miłość. Jest ogromna różnica! I ludzie to widzą, gdy z nimi jesteś. I gorszą się tobą, lub lgną do ciebie, bo Mnie widza w tobie. I za to także ponosisz odpowiedzialność, bo wiedząc, że tak jest niefrasobliwie pomijasz Mnie i samodzielnie czynisz w swym sercu i wobec ludzi tak wiele.
Samodzielność jest głównym grzechem człowieka i ludzkości. I Adama i Ewy. I szatana”. Pieniądze i wszystko, co mamy, są nam dane przez Boga w depozyt, dla dobra naszego i tych, którzy nie mają. Tak samo nasze umiejętności. Po 5 – nie zrozumie ani Pana Jezusa, ani prawidłowo Ducha Św. ktoś, kto nie miłuje Boga „całym sercem, duszą i umysłem”, kto żyje przeszłością, zamiast nauczyć się na błędach, kto nie trwa w sakramentach i nie pyta o wszystko Ducha Św., kto nie idzie z Matką Bożą i kto nie potrafi docenić tego, co ma. Wklejam linki do wartych polecenia artykułów na ten temat: b. mądry opis ks. Markiewicza: http://www.katolik.pl/duchowo-o-pieniadzach,24448,416,cz.html , http://www.katolik.pl/o-pieniadzach-po-bozemu,27835,416,cz.html , https://pl.aleteia.org/2017/08/11/czy-katolik-moze-wydawac-pieniadze-na-wszystko/ . Zaznaczam też, że Bóg rozumie brak bogactwa przede wszystkim jako nieprzywiązywanie się do tego, co się ma, bycie gotowym oddać te rzeczy potrzebującemu. I posiadanie tego, co niezbędne. Jeśli ks. Piotr Glas ma talent pilota i własny samolot jako narzędzia pracy ewangelizacyjnej, by latać między Wlk. Brytanią a Polską, to Bóg to uzna jako narzędzie pracy i dobrze wykorzystywany talent. Chyba że by to zaszkodziło Jego wierze, ale co do Jego pokory i autentyczności Jego służby nikt nie ma wątpliwości. Więc służy to lepszej możliwości pełnienia woli Bożej i przy okazji wiele dobra uczynił dla naszego kraju na Jasnej Górze i poprzez wykłady dla Ruchu Czystych Serc. Po 6 – Bóg chce, by najpierw rozeznać Jego wolę i chcieć z serca służyć innym, a dopiero z tej postawy wynika zarobek. Nie zysk dla zysku, i to nieraz metodami wbrew Bogu albo handlując produktami, które upowszechniają pogaństwo, New Age czy Halloween, „bo wszyscy tak robią”. Nie, cel nie uświęca środków.
Przypowieść jest mało zrozumiała,ponieważ łatwiej byłoby zrozumieć , gdyby jeden zarządca pomnożył talenty, drugi zachował(tu zakopał,ukrył) , a trzeci roztrwonił czy to w całości czy w części.
Dzień dobry wszystkim.
Przepraszam za 3-letni odkop ale temat mnie ujął. Zrozumienie tej przypowieści wymaga zrozumienia jej kontekstu, a dokładnie – okupacji Żydów przez Rzymian. W tej ekstremalnie ciężkiej sytuacji wszelkie przejawy lęku były surowo karane. Dlaczego? Lęk oznaczał śmierć. Chrystus nie chciał, żebyśmy umierali bezsensu – chodziło o walkę, o wartości, które miały być inspiracją dla przyszłych pokoleń, żeby te będąc w lepszej sytuacji nie schrzaniły wszystkiego.
Odnośnie sług, które pomnożyły majątki -> przedsiębiorczość, inwestowanie to wbrew pozorom PRACA. Jeżeli wykonujemy jakąkolwiek czynność, a nie mamy o niej pojęcia to próbując zrobić cokolwiek „co nam się wydaje”, aby osiągnąć cel podejmujemy RYZYKO, że się nie uda – im mniej wiemy tym większe. To trochę jak z klasówkami w szkole z matematyki – im więcej RÓŻNYCH zadań rozwiążemy, tym lepiej zrozumiemy zasady matematyczne i dzięki temu dostaniemy lepszą ocenę, ponieważ zadania na klasówce będą miały inne dane niż te, z naszych zadań ale METODY rozwiązania identyczne. Matematyka, fizyka i w-f to są jedyne przedmioty szkolne, w których METODY przeważają nad wiedzą – one właśnie zmniejszają ryzyko, bo im więcej metod znamy, tym z większą ilością RÓŻNYCH sytuacji sobie poradzimy. Pewnego pięknego dnia odkryjemy podobieństwa w przykrych, nieprzewidywalnych zdarzeniach i zaczniemy sami tworzyć nowe metody obniżania ryzyka. Im więcej porażek osiągniemy w życiu, a przetrwamy, tym silniejsi będziemy.
Pozdrawiam serdecznie
Artykuł koszmarny. Co do przypowieści – dlaczego pan dał ostatniemu ze sług talent, skoro wiedział, że jest najmniej zdolny, nie wiedziałby, co z nim zrobić, nie ma drygu przedsiębiorczego? Druga rzecz – jak go traktował przez cały czas jego służby? Podejrzewam, że gorzej od dwóch pozostałych. Po trzecie – jego słudzy przecież byli niewolnikami, więc de facto, nie dysponowali swoim majątkiem (czyli talentem), więc pomnażali zysk nie dla siebie, tylko dla swojego pana. Dziwne, że nikt z interpretatorów Biblii nie wziął tego pod uwagę.