Claudio Gentili, dyrektor „La Società”
Dwumiesięcznik „Społeczeństwo”, rok XIX (XV), nr 6, listopad-grudzień 2009, s. 693-697.
Tytuł oryginalny: „Najnowsza encyklika społeczna”
Dnia 29 czerwca 2009 r. Benedykt XVI podpisał swoją trzecią encyklikę, Caritas in veritate. Po 18 latach od Centesimus annus mamy w końcu nową encyklikę społeczną. Niniejszy numer „Społeczeństwa” jest w całości jej poświęcony. Mieści się ona w linii wielkiej tradycji, do której należą encykliki: Leona XIII Rerum novarum (1891) o kwestii robotniczej; Quadragesimo anno Piusa XI (1931), związana z wielkim kryzysem finansowym 1929 r.; Mater et Magistra (1961) Jana XXIII, będąca reakcją na zimną wojnę i konflikt między blokami Wschodu i Zachodu; Populorum progressio (1967) Pawła VI, który podjął wielki temat Trzeciego Świata i sprawiedliwości planetarnej; Centesimus annus (1991) Jana Pawła II, zawierająca pytania związane z upadkiem muru berlińskiego w 1989 r.
Trzeba było 10 lat, żeby zrozumieć nowość Rerum novarum. Tyle samo trzeba będzie, żeby zrozumieć nowość tej encykliki. Wiele komentarzy, które czytaliśmy i usłyszeliśmy, wydaje się pochodzić od tych, którzy tę encyklikę tylko przejrzeli. Zachęcamy do zadania sobie trudu przeczytania tego ważnego tekstu magisterialnego, do medytacji, modlitwy i wspólnej refleksji. Przy uważnym czytaniu tekstu znajduje się różne języki i różne „warstwy”.
Pierwsza warstwa dotyczy uwspółcześnienia tematów nauki społecznej Kościoła. Na tym poziomie encyklika wiele zawdzięcza pracy systematyzującej i unowocześniającej, która znalazła swój pełny wyraz w Kompendium nauki społecznej Kościoła. Drugą warstwę stanowi ponowne odczytanie Populorum progressio z podkreśleniem przenikliwości i nadzwyczajnej głębi tej encykliki bez deformujących okularów trzecioświatowej ideologii; tę encyklikę Papież odczytuje według „hermeneutyki ciągłości”, którą zastosował także do soboru. Trzecia warstwa dotyczy relacji „miłość – prawda” i ma tutaj swoje miejsce i swoją autonomię pojęciową. Dalej jest warstwa najgłębsza, kontemplacyjna i duchowa, naznaczona augustiańskim realizmem. Papież mówi z prostotą o Bogu i ugruntowuje teologicznie i trynitarnie całe dociekanie w ramach nauki społecznej Kościoła: bez Boga nie wiemy ani tego, kim jesteśmy, ani tego, dokąd idziemy. Miłujemy Chrystusa i przez to miłujemy ubogich, nie stawiając ich na miejscu Chrystusa.
Wszystkie te warstwy znajdują różnorakie pogłębienie w kolejnych artykułach niniejszego numeru, poczynając od fundamentalnego tekstu ks. Mario Toso, nowego sekretarza Papieskiej Rady „Iustitia et Pax”. Tematem każdej encykliki społecznej jest miejsce Boga w świecie. Przez tę encyklikę nauka społeczna Kościoła uczyniła krok naprzód na trudnej drodze historii. Encyklika odpowiada na pewną pokusę naszego czasu. Ponieważ chrześcijanie są sympatyczni, gdy działają w wolontariacie i zajmują się ubogimi, a stają się niesympatyczni, gdy mówią o naturalnej rodzinie, rozwodach, aborcji, eutanazji, komórkach macierzystych, klonowaniu, możemy mieć pokusę, żeby stwierdzić, iż lepiej jest świadczyć miłość bez mówienia o prawdzie. Jest to pokusa pewnego „moratorium na prawdę” w dobie relatywizmu, pokusa, żeby uczynić z chrześcijaństwa filantropię. Atakuje ona także wielu tzw. katolików dojrzałych, którzy zakładają tłumik na podstawowe idee nauki społecznej, żeby nie podejmować tematów etycznie drażliwych i nie wejść w spór z dominującą myślą scjentystyczną. Bez siły miłości (pojętej nie jako opieka, ale jako miłość właśnie) i bez światła prawdy chrześcijańskiej człowiek nie jest zdolny utrzymać się, gubi cząstki samego siebie, rozpada się.
Jest coś więcej: stosunek „sprawiedliwość – miłość”. Sprawiedliwość jest ogromnie ważna. Każdemu powinno się oddać to, co jest jego. Ale, jak mawiali Rzymianie, summum ius summa iniuria: gdy chcemy osiągnąć maksimum sprawiedliwości, ryzykujemy, że będziemy niegodziwi. Historia to pokazała. Natomiast miłość przewyższa sprawiedliwość, choć zakłada ją jako niezbędną. Giuseppe Toniolo mówił: „Kto więcej może, więcej powinien; kto mniej może, więcej otrzymuje”. Wartością Caritas in veritate jest przezwyciężenie – już zapoczątkowane przez Jana Pawła II w Evangelium vitae – oddzielenia kwestii życia i rodziny od kwestii sprawiedliwości społecznej i pokoju oraz jasne stwierdzenie, że dziś kwestią społeczną jest kwestia antropologiczna.
Są pewne „słowa klucze”, które występują we wszystkich sześciu rozdziałach encykliki: „rozwój”, „dar”, „braterstwo”, „prawa i obowiązki”, „współpraca”, „globalizacja”. Papież obala (akceptowaną także w pewnych stowarzyszeniach katolickich) teorię „cofania się w rozwoju”. Żąda od przedsiębiorcy stawiania człowieka i daru w centrum ekonomii. Wzywa związki zawodowe do zajmowania się także młodzieżą i bezrobotnymi. Odrzuca animalizm, który chce rezygnować z prymatu człowieka nad innymi istotami żywymi. Krytykuje marnotrawstwo wielkich organizacji międzynarodowych. Proponuje stworzenie międzynarodowej organizacji do spraw imigracji w zakresie globalnym. Z sympatią i bez antykapitalistycznych zaszłości odnosi się do wolnego rynku jako instytucji wolności, ale krytykuje jego wypaczenia, które wynikają z braku pojednania między etyką a ekonomią, czego oczywistą konsekwencją jest kryzys finansowy. Dalej (w rozdziale III, o którym wiele dyskutowano) mówi o ekonomii daru, o non profit, sprawiedliwym i solidarnym handlu, wychowaniu, finansach, w których powinno się przestrzegać reguł dobra wspólnego, o społeczeństwie, które nie zna poczucia obowiązku i swoje pragnienia bierze za prawa. Oskarża (zwłaszcza w rozdziale VI) ideologię techniki jako nowego absolutyzmu.
Caritas in veritate daje bilans polityczno-społeczny nowoczesności i szkód wynikających z niezdolności pojęcia tego, co nie jest naszym wytworem. Bez Boga gospodarka jest tylko gospodarką, natura tylko zasobem materiałów, rodzina tylko kontraktem, życie tylko laboratoryjnym wytworem, miłość tylko chemią, a rozwój tylko przyrostem dóbr materialnych.
Można powiedzieć, że jest to encyklika o globalizacji. Ale mnie zafascynowały najbardziej te partie, w których widać rękę Papieża teologa: wprowadzenie; ustęp 10, zawierający interpretacje Populorum progressio; ustęp 78, swego rodzaju magistralna synteza orędzia tej bogatej encykliki, w której 63 razy cytuje się Jana Pawła II, 61 razy Pawła VI (w tym 55 razy jego encyklikę Populorum progressio), 2 razy św. Tomasza, raz św. Augustyna i raz Heraklita. Całą encyklikę można odczytywać w świetle słynnego ustęp 22 Gaudium et spes: tylko Jezus Chrystus objawia w pełni człowieka człowiekowi i daje mu możność „trzymania się” jako całość. My, chrześcijanie, wiemy, że nie da się zbudować doskonałego społeczeństwa. Nie istnieje społeczeństwo definitywnie zbawione w obrębie historii. Ma to związek z grzechem pierworodnym. Idea postępu narodziła się z chrześcijaństwem. Ale idea kolektywnego i zaprogramowanego zbawienia nie jest chrześcijańska i należy do tych ideologicznych marzeń, które w imię sprawiedliwości doskonałego społeczeństwa każą zamykać ludzi w obozach albo deportować na Syberię. Takie marzenia występują w historii doktryn politycznych i mesjanizmów ideologicznych od Joachima da Fiore po Rousseau, od Marksa i Lenina do Hitlera i Stalina, od Mao po Che Guevarę. Te marzenia okazały się próżnymi nadziejami i sprowadziły rozczarowanie. Naturalnie, chrześcijanin nie godzi się z niesprawiedliwością. Zmienianie świata oznacza uwalnianie ludzi od lęków, ograniczanie agresji, dawanie ojczyzny, w której bezpieczny będzie każdy (a przede wszystkim dzieci, cudzoziemcy, umierający, chorzy), zmniejszanie dystansu między Północą a Południem.
Toteż kneblowanie nauki społecznej Kościoła byłoby działaniem przeciw ubogim i historii. Kto piętnuje „ingerencje” Kościoła w życie publiczne (to znaczy wystąpienia Magisterium, gdy w grę wchodzą wartości życia, osoby, dobra wspólnego), powinien pamiętać, że jeśli już mówić o „ingerencjach”, to chodzi o „ingerencje humanitarne”, czyli takie, jakie mają na celu ochronę godności osoby ludzkiej, obrazu Boga, przed wszelką instrumentalizacją i wykorzystaniem.
Kościół głosząc Ewangelię i jej wymogi społeczne, jest obrońcą ekologii ludzkiej: broni środowiska ludzkiego przed wszelkiego rodzaju skażeniem, zagrażającym godności ludzkiej. Każdy człowiek jest dla nas historią świętą. Ale czasami my, katolicy, wolimy obecność publiczną low profile, w której milczenie o tematach politycznie drażliwych uważa się za mądre i właściwe. Wtedy strzelamy sobie gola.
Mnisi benedyktyńscy, kierując się hasłem quaerere Deum, tworzyli ongiś kulturę. To wezwanie odnosi się i do nas, do naszego czasu. Dotyczy rozwagi i podejmowania trudu uczenia się i rozeznawania. Jest to trudne, ale nieuniknione, jeśli nie chce się zejść w demokracji telewizyjnej do poziomu widzów Wielkiego Brata.
Zachodzi dysproporcja między kulturowym ubóstwem epoki ulotek propagandowych i pomieszania ideologicznego a wielkością Papieża, którego Duch Święty podsunął na nasze czasy. Jeśli Duch Święty doprowadził do wyboru Papieża-profesora, to może jest w tym wezwanie dla nas, żeby wrócić do studiowania, przede wszystkim słowa Bożego i wielkich ojców Kościoła, którzy je tak dobrze objaśnili, a także mistrzów (dziś nieznanych dla wielu) chrześcijaństwa nowożytnego – tych mistrzów, z których głęboko czerpał także papież Ratzinger: Romano Guardiniego, Henri de Lubaca, Hans Ursa von Balthazara.
Jak to powiedziano na IV Krajowym [Włoskim] Zjeździe Kościelnym w Weronie (2006) w nawiązaniu do II Soboru Watykańskiego, potrzebne są trzy podstawowe wybory:

  • prymat Boga w życiu i pracy duszpasterskiej Kościoła;
  • osobiste i wspólnotowe świadectwo jako forma chrześcijańskiej egzystencji;
  • formacja, która skupia się na jedności osoby.

Wyróżniono w Weronie pięć dziedzin, żeby ukierunkować działalność Kościoła włoskiego na jedność osoby. Dotyczy to duszpasterstwa, ale bardziej jeszcze formacji świadomości społecznej. W życiu uczuciowym, w naszej słabości, naszym stosunku do pracy i świętowania, tradycji i obywatelstwie mamy dziś raczej poświadczać „tak” dla Boga i człowieka niż „nie” dla świata. Jak powiedział arcybiskup Paryża kard. Vingtrois, „my, katolicy, nie możemy stać się oskarżycielami świata”.
Nauka społeczna Kościoła jest dziś idealnym skrzyżowaniem, agorą, miejscem spotkania i dyskusji nie tylko dla chrześcijan, ale dla wszystkich, którzy wierzą w dobro wspólne i starają się o nie. Nie chodzi tylko o to, by uczyć się i nauczać myśli Kościoła, ile raczej o to, by wyrabiać metodę myślenia, postawę życiową, zdolność” rozeznania społecznego”, odpowiedzialne korzystanie z obywatelstwa. Nauka społeczna Kościoła nie jest myślą, która wyklucza: ona otwiera na drugich, prowadzi i podtrzymuje chrześcijan i wspólnoty w szukaniu dobra wspólnego.
Papież w Caritas in veritate chce właśnie podtrzymać naszą wiarę i zdolność poświadczania prawdy. Jeden wymowny przykład: Poncjusz Piłat pyta z odrobiną sceptycyzmu, „cóż to jest prawda” (J 18,38). Odpowiada mu echem Hans Kelsen, wielki jurysta niemiecki, który zapoczątkował pozytywizm prawniczy i którego zdaniem „prawda jest nieosiągalna”. Jeśli dobrze się nad tym zastanowić, Piłat jest przykładem doskonałego demokratycznego relatywisty. Zmanipulowanej większości będącej za Barabaszem zawierzył problem prawdy, mimo że był przekonany o niewinności Jezusa.
Benedykt XVI upodabnia się w swojej tytanicznej walce z relatywizmem do wielkich ojców Kościoła: Bazylego, Augustyna, Ambrożego, którzy w pierwszych wiekach chrześcijaństwa obronili zarazem wiarę i wartości klasycznej cywilizacji. Dziś, w późnej nowoczesności, Papież dąży do zabezpieczenia przed relatywistycznym pomieszaniem i przed nihilistyczną niewrażliwością dóbr najcenniejszych: wiary i rozumu. Nie tylko wiary, ale i rozumu. Rozumu, który wyzbywa się obawy przed otwarciem się na transcendencję. Logosu, który czyni się dia-logosem. Rozumu, który idzie za Chrystusem pośród rzeczy świata, nie kłaniając się światu.
Tłum. Tadeusz Żeleźnik

Tekst encykliki „Caritas in veritate”