Tekst pochodzi ze stałego cyklu „Felieton na początek tygodnia” i został wygłoszony na antenie Radia eM dnia 14.01.2015.
Szanowni Państwo. Prawdę mówiąc nie myślałem, że ledwie drugi felieton w tym roku będę musiał poświęcić okolicznościom przykrym, i niestety mało optymistycznym. I nie jest to, tak mi się przynajmniej zdaje, skutek mojego malkontenctwa, czy rozbujałej narzekalnowości.
Sprawa pierwsza. To drobne, choć wcale nie jednostkowe pokolędowe spostrzeżenie. Kilka dni temu odwiedziłem mieszkanie, w którym przyjęła mnie Pani, mąż jeszcze nie zdążył wrócić z pracy. Nauczycielka z widocznym zmęczeniem latami nauczycielskiej pracy bliskiej emerytury powiększonym jeszcze o czas jej odroczenia przez przesunięty wiek emerytalny.
W krótkiej rozmowie na moje zwyczajowo stawiane pytanie: co u Państwa się nowego wydarzyło, czy zmieniło w minionym roku?, usłyszałem zdanie, powiedzione niemal jednym tchem, które niosło ze sobą dwa nieprzystające do siebie uczucia: radość i smutek, odmalowane również zmieniającym się wyrazem twarzy. Brzmiało ono tak: Moja córka urodziła córeczkę, zostaliśmy nareszcie dziadkami, ale teraz już wiem na pewno, że oni już nie wrócą. Jak się okazało razem z mężem mieszkają w Anglii. Są lekarzami, i tam pracują w swoim zawodzie.
W czasie tegorocznych kolędowych odwiedzin, w niewielkiej parafii, z obrzeży Katowic, nie było dnia, żebym nie spotkał jednych, dwóch podobnych sytuacji. Rodzice tu, dzieci w Anglii, Szkocji, Hiszpanii, nawet Norwegii.
I naszła mnie myśl, a właściwie pytanie, straszliwie brzmiące, i aż się go sam przestraszyłem, bo prawdę mówiąc nie wiem, które rządy mają cięższą winę, czy cięższą odpowiedzialność, te, które wyzwalają, prowokują do emigracji politycznej, czy ekonomiczno – zarobkowej?
Sprawa druga. No i stało się, co prędzej, czy później stać się musiało. Mam oczywiście na myśli spięcie na linii Rząd – górnicy. Przyznam, że kiedy usłyszałem zapowiedź, a właściwiej byłoby powiedzieć, ogłoszenie programu naprawczego dla Kompanii Węglowej poprzez likwidację, powolne wygaszanie, czy jakby tego nie nazwać, czterech kopalń, pomyślałem, że jeśli Rząd liczy na pełną akceptację takiego pomysłu, i że obejdzie się bez protestów, to albo wierzy w niezwykłą moc warszawskiego przekonywania, albo jest naiwny.
To, że górnictwo wymaga głębokiej naprawy, my na Śląsku wiemy od dobrych dziesięciu, jeśli nie więcej lat. Dzisiejsza sytuacja górnictwa nie jest skutkiem ostatnich miesięcy, ani nawet spadku koniunktury na węgiel, jest skutkiem zaniechania. Świadomego odkładania decyzji reformatorskich, i powiem to mocno, dla świętego spokoju, z tchórzostwa politycznego, żeby nie spadły notowania, żeby nie przegrać wyborów, żeby nie stracić przywilejów i posad.
Mnie w tym konflikcie zmartwiło coś, co może umknęło uwadze wielu. Zobaczyłem w telewizji takie obrazkowe zestawienie. Z jednej strony przedstawiciel Rządu, grzecznie i spokojnie przepraszający za nieco niefortunne sformułowanie i zapraszający jednak do dalszych rozmów, a z drugiej wrzeszczący do kamery, jak oparzony, związkowiec. I emocje nie są tu usprawiedliwieniem. Ten wrzeszczący, nawet gdyby ma rację, wizerunkowo traci, przegrywa. I co gorsza powiększa tylko, i tak już nie małe nie lubienie górników i Śląska poza Śląskiem.
Ja wiem, że może się wielu wydawać, po co nam węgiel, skoro prąd mamy w gniazdkach. Jeśli jednak takie przeciwstawianie jednego regionu całej reszcie miałoby być celowe, to wprawdzie poparcie w całej reszcie z pewnością wzroście, tyle tylko, że na dużo krócej niż skutki takiego dzielenia.
I na koniec przyznam się, że ja już coraz mniej rozumiem. Jeśli na trzy z czterech przeznaczonych do wygaszania, to teraz taki modne określenie, trwale nierentownych kopalń jest już chętny do ich kupienia, to może jednak wydobywanie węgla jest opłacalne, a zarządzanie i roszczeniowość temu przeszkadzają?
No chyba, że jest jeszcze jakieś inne drugie, czy trzecie tego dno.
A wszystko to bierze się krótkowzroczno – doraźnego rządzenia i pustosłowno obiecującej polityki.
Dziękuję za uwagę i do usłyszenia. ks. Piotr Brzakalik
Świetny felieton
Nie rozumiem skąd to narzekanie. Trzeba mocno uderzyć się w pierś. Zastanowić się nad tym, jakich mamy dzisiaj przewodników duchowych. Odpowiedzieć sobie na pytanie — cośmy ostatnio zrobili aby wcielić w życie choćby część nauk JPII ? Winy należy szukać zaczynając zawsze od siebie. Ja od bardzo dawna nie słyszałem nauk, homilii na temat odpowiedzialności za Ojczyzną, o wypełnianiu naszych zobowiązań wobec Ojczyzny, wobec pokoleń, którym zawdzięczamy wolną Polskę, wobec pokoleń, które po nas przyjdą, wobec naszych sumień. Najczęściej wolimy rozprawiać o wszystkich innych prawdach ale nie o prawdzie i obowiązku miłości Ojczyzny. Zapominamy przestrogi naszych wielkich Polaków „gdzie miłość Ojczyzny gaśnie, tam przychodzą czasy łotrów i szaleńców” (Adam Mickiewicz w Biesiadzie). Czy dzisiaj to nie te czasy łotrów i szaleńców. A co my robimy, czy dobrze wiemy co mamy robić, co robić powinniśmy. Mydlimy sobie oczy mówiąc módlmy się, zamiast módlmy się i działajmy. Czy nie żyjemy tak, — niech inni za nas zrobią, my jesteśmy zajęci pielgrzymowaniem, konferowaniem, wysłuchiwaniem obcych nam kulturowo ludzi, niech ogień palącej się Ojczyzny gaszą inni, nas to nie dotyczy. My stworzyliśmy dla siebie wygodne poduszki pod siedzenie i to nam wystarczy.
Gdzie te słynne hasła; Miłość Ojczyzny drogą do niebieskiej chwały, Do świętości poprzez miłość Ojczyzny, itd.? Czy dzisiaj można cokolwiek usłyszeć na temat budzenia w sobie ducha służby, o naszej godności, odpowiedzialności? Gdzie się podziali dobrzy kaznodzieje? Jak można się dziwić, że jest tak jak jest . A czy nie ma w tym naszej winy, czy nie chcemy aby rząd zrobił wszystko za nas i dla nas? Zamiast tego by rząd robił z nami dla nas. Aby zatriumfowało zło, wystarczy żeby dobrzy ludzie nic nie robili. Dlaczego nasza wiara nie objawia się w nas naszą solidarnością, jednoczeniem się, odpowiedzialnością, zgodą? A przecież zgodą małe rzeczy rosną w potęgę.
Ja ubolewam nad naszym górnictwem, nad całą naszą gospodarką, nad naszym rządem. Ale dlaczego tym górnikom nikt nie chce przypomnieć, że za takim rządem się opowiadali w swoich wyborach? Przecież cały niemal Śląsk nie chce słyszeć o innych rządach.
Nie sądźmy i nie narzekajmy ale szukajmy rozwiązań.