Piątek, 18:00 wieczorem.
– Kochanie już wróciłem. Spotkanie się przeciągnęło. Wiesz jak to jest z nimi! Za godzinkę wyjeżdżamy. Tylko trochę odsapnę i się spakuję.
Laptop, dwie komórki (służbowa i prywatna), oferta, cennik, projekty umów z kontrahentami i terminarz spotkań. Czy to już wszystko?
– Tato! Czy mogę wziąć piłkę?
– Kochanie, wziąłeś koc na plażę?
Jaki koc? Chyba mam już wszystko. Po co mi tyle papierów? Ale gdyby ktoś zadzwonił przecież nie powiem, że jestem na urlopie. No tak, ale by było! Zapomniałem ładowarek do komórek.
– Jedźmy już w końcu.
Samochód spakowany, telefony pod ręką, mapa. Jedziemy na wakacje. Przed nami dwa tygodnie wypoczynku. Nareszcie!
Służbowa komórka już w drodze uporczywie daje znać o sobie. Później na spacerze, na plaży, przy obiedzie, kolacji i tak, co jakiś czas, bezustannie.
– Kochanie wyłącz, proszę!
Łatwo powiedzieć, a tu dwanaście nieodebranych rozmów.
Wieczorem chwila wytchnienia, telefony umilkły, dobry moment, aby sprawdzić pocztę elektroniczną. To taki wieczorny wakacyjny rytuał: sprawdzanie maili. Trzeba trzymać rękę na pulsie, a nuż coś się ważnego zdarzy.
– Kochanie – idę z dziećmi nad morze.
– A ja? Poczekajcie na mnie!
– Po co? Ty przecież pracujesz!
Zostaw komentarz