Podczas konferencji „Powołanie lidera biznesu”, która odbyła się w Krakowie 18 października 2012 roku, Paweł Falicki przedstawił swój głos krytyczny względem rachunku sumienia zamieszczonego w dokumencie Papieskiej Rady Iustitia et Pax. Publikujemy ten głos, obiecując odpowiedź w najbliższym czasie, i zapraszamy Państwa do dyskusji z zaprezentowanym punktem widzenia.

Nazywam się Paweł Falicki, prowadzę od dwudziestukilku lat firmę handlową o międzynarodowym, a nawet – można powiedzieć – międzykontynentalnym zasięgu: handlujemy hurtem setkami prostych narzędzi ręcznych. Firma zatrudnia kilka-kilkanaście osób, jest to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Niedawno stałem się jej wyłącznym właścicielem. Mam dwoje dzieci, jestem wdowcem.

Najpierw może trochę podstaw i definicji.

Jestem świadom tego, że reprezentuję potężny sektor ekonomii. Bo to właśnie małe i średnie przedsiębiorstwa (a nie wielkie anonimowe korporacje wrzucone w omawianym dokumencie do jednego worka z małymi) wytwarzają większość dochodu i organizują życie ekonomiczne większości ludzi na świecie. Mało tego: organizują 1/3 czasu życia prawie całej ludzkości. Proszę zważyć, że 1/3 życia śpimy (ok. 8 godzin na dobę), 1/3 przeznaczamy na rodzinę, religię, kulturę, relaks, jedzenie, zabawę itd.

Natomiast 1/3 to działalność ekonomiczna – czyli wykonywanie czynności materialnie nas zabezpieczających. Te czynności popularnie nazywamy pracą. Ale tylko szczególnym rodzajem pracy jest praca najemna, czyli świadczenie swojej pracy komuś, kto w zamian da nam środki (np. pieniądze) do zabezpieczenia materialnej strony naszego marnego życia.

Tych, którzy potrafią zorganizować czynności ekonomiczne tak, by pozwalały ludziom i społecznościom na przeżycie i rozwój – nazywamy przedsiębiorcami, bądź nowocześniej: liderami biznesu. Jest nas niezwykle mało. I co ciekawe – zwykle nie wykonujemy pracy najemnej.

Zauważmy również na początku, że praca najemna zaczęła sprawiać socjologom, politykom, ale także i Kościołowi Katolickiemu kłopoty dopiero w XIX wieku. Przedtem praca nie powodowała napięć, a w każdym razie nie wywoływała krwawych rewolucji. Niestety wszystkie dyskusje toczone na temat pracy od XIX wieku tkwią w dyskursie zaprojektowanym i narzuconym przez Karola Marksa. Tkwią w nim filozofowie, naukowcy, publicyści, a także papieże w swoich encyklikach. Próbują się czasem z tego dyskursu wydobyć, ale generalnie bezskutecznie (np. Jan Paweł II próbując wprowadzić pojęcie solidarności jako spoiwa społecznego poniósł de facto porażkę w starciu z neomarksizmem: nie mamy nigdzie „państwa solidarnego”, a klasowo skłócone – owszem). Jest to osobny temat: w jaki sposób z tego marksowskiego dyskursu wyjść? Podam tutaj tylko trop: należałoby sobie zadać pytanie, czy motorem postępu musi być antagonizm, czy może dałoby się znaleźć inne, aktywne spoiwo społeczne. Dziś tutaj jest za mało czasu, by mówić o wdzięczności i darze. Dlatego zostawię ten temat na inną okazję.

Przejdźmy do proponowanego przez „Powołanie lidera biznesu” rachunku sumienia i pułapek w nim zawartych.

Cały rachunek sumienia autorzy podzielili na grupy:

  • 9 pytań wstępnych [W1-9],
  • 7 pytań dotyczących ‘odpowiadania na potrzeby świata’ [P1-7],
  • 5 pytań dotyczących ‘organizowania dobrej i wydajnej pracy’ [O1-5],
  • 5 pytań dotyczących ‘wytwarzania trwałego majątku i jego sprawiedliwego podziału’ [M1-5],
  • 3 pytania podsumowujące [S1-3].

Solidne odpowiedzi na wszystkie pytania zajęłyby ponad godzinę. Z braku czasu wybrałem jedynie przykłady pytań z każdej z grup.

 

Pytania wstępne

  • [W1] Czy postrzegam swoja pracę jako dar od Boga?
  • [W2] Czy moja praca jako „współpracownika” jest rzeczywiście udziałem w Bożym akcie stworzenia?
  • [W3] Czy poprzez swoją pracę działam na rzecz kultury życia?
  • [W4] Czy żyłem podzielonym życiem oddzielając zasady Ewangelii od swojej pracy?
  • [W5] Czy regularnie przystępuję do sakramentów i zważam na to, jak wspierają one moją działalność i jak na nią wpływają?
  • [W6] Czy czytam Pismo św. i modlę się, by uniknąć niebezpieczeństwa prowadzenia podzielonego życia?
  • [W7] Czy dzielę się z innymi przedsiębiorcami swoją ścieżką duchową?
  • [W8] Czy staram się ulepszać swoje życie zawodowe poprzez pogłębianie swojej znajomości nauki społecznej Kościoła?

Nie. Gdy się czyta prace zaliczające się do tzw. Nauki Społecznej Kościoła, to ogarnia człowieka smutek i nachodzą wątpliwości, czy w ogóle to co robi ma sens i czy nie lepiej zatrudnić się na poczcie i bezmyślnie stemplować przesyłki nie narażając się na podejrzenia o jakieś niecne zamiary wobec „pracowników”. Prace te są przesiąknięte antygospodarczym duchem, stylistyką postmarksistowską, promują postawy roszczeniowe, deprecjonują zysk i podejmowanie ryzyka. Nadto niesprawiedliwie obarczają przedsiębiorców odpowiedzialnością za sprawy wykraczające poza ich naturalną działalność. Rzadko odnoszą się do nakazu ‘czynienia ziemi sobie poddaną’. Nauka Społeczna Kościoła (Katolicka Nauka Społeczna) w niewielkim stopniu ma zastosowanie do etycznych problemów, które spotykam w życiu przedsiębiorcy. Proponuje ona rozwiązania niszczące przedsiębiorczość (naturalną aktywność gospodarczą każdego człowieka) i redukuje przedsiębiorcę do działacza charytatywnego widząc go najchętniej na kontrolowanym przez państwo etacie. Zatem staram się ulepszać swoje życie zawodowe szukając wskazówek raczej bezpośrednio w Piśmie św. a nie w pracach socjologów, którzy uważają się za developerów KNSu.

Przestrzegam zatem przed spowiadaniem się z ‘braku pogłębiania Katolickiej Nauki Społecznej’, która promowana jest na cichy dogmat przez post-marksistowskich profesorów różnych uczelni.

  • [W9] Czy wierzę, że poważne podejście do godności ludzkiej w podejmowaniu decyzji biznesowych przyczynia się do ogólnego rozwoju pracowników, a tym samym czyni moją firmę bardziej wydajną, sprawną i dochodową? [Do I believe that taking seriously the dignity of the person in my business decision-making will promote integral human development while making my company more efficient, more agile, and more profitable?]

Po pierwsze pytanie brzmi w oryginale inaczej i nie dotyczy jedynie spraw pracowniczych. Wersja polska je redukuje tak, jakby szanowanie godności ludzkiej nie dotyczyło innych osób prócz „pracowników”. Konsekwencją jest domniemanie o jakichś „pracownikach”, którzy nie są wystarczająco „ogólnie rozwinięci” poprzez zaniechanie poważnego podejścia do godności ludzkiej przez pracodawcę. To jest właśnie post-marksizm tłumacza. A gdzie godność ludzka, wspólników, dostawców, klientów … !?

Samo pytanie zawiera niestety fałszywą koniunkcję: ogólny (a tak naprawdę: integralny czyli całościowy) rozwój pracowników czy też w ogóle ludzi związanych z firmą, wcale nie musi czynić firmy bardziej wydajną, sprawną i dochodową. To w ogóle nie jest kwestia wiary, tylko wiedzy, bo taki rezultat można przecież zmierzyć. Godność człowieka zawsze musi być stawiana na pierwszym miejscu. Nie zawsze jednak to przyczynia się do rozwoju firmy. Przyznam jednak, że w większości przypadków poważne podchodzenie do godności ludzkiej jakoś procentuje pozytywnie u mnie w firmie. Przynajmniej spokojem i dobrą atmosferą.

Odpowiadanie na potrzeby świata

  • [P1] Czy postrzegam odpowiedzialność mojej firmy jako odnoszącą się do wszystkich osób przyczyniających się do jej działalności, a nie tylko skierowana na korzyści właścicieli?
  • [P2] Czy wytwarzam dobrobyt czy też angażuję się w zachowania typu „pogoń za zyskiem”?

To jest błędne tłumaczenie pytania. W oryginale jest tak: Am I creating wealth, or am I engaging in rent-seeking behaviour? I ten „rent-seeking behaviour” to nie żadna „pogoń za zyskiem”, zresztą wcale niesprzeczna z wytwarzaniem dobrobytu, tylko nieuczciwy lobbing na rzecz administracyjnej zmiany otoczenia gospodarczego i/lub przepisów prawnych dla własnego zysku. A więc godna potępienia kolaboracja z administracją państwową. Np. dążenie do wprowadzenia ceł pozwalających na monopolizację produkcji albo próby wpływania na orzeczenia gospodarcze sądów. A więc „pogoni za zyskiem” oczywiście nie potępiamy, bo jest ona głównym celem istnienia przedsiębiorstwa. Dzięki właśnie tej „pogoni” można przeprowadzać inwestycje, w tym także – co z pewnością ucieszy wszelkiej maści socjalistów – ‘tworzyć nowe miejsca pracy’. Byleby – goniąc za zyskiem – nie zapominać o Bogu i o ludziach! Zysk dla firmy to jak silnik dla samochodu. Celem istnienia auta nie jest praca silnika sama w sobie, ale wożenie ludzi. Ale wyjmijmy silnik z samochodu – pasażerowie będą musieli te pustą skorupę pchać. Wytwarzam oczywiście dobrobyt. Ale nie neguję zysku. To właśnie zysk jest motorem wytwarzanego dobrobytu.

  • [P3] Czy angażuję się w działania antykonkurencyjne?

Domniemywać należy, że codzienna walka z konkurentami nie jest żadnym grzechem. Natomiast działania relegujące zjawisko konkurencji z rynku są naganne. A więc np. kartel (zmowa cen). Ustanawianie monopoli (spirytus, znaczki pocztowe, loterie itp.). A sprzedaż poniżej kosztów? Czy to też naganna działalność antykonkurencyjna? Wychodzi tu temat subsydiowania działań gospodarczych. A jak dostanę promowaną przez wielu centralnych regulatorów rynku ‘unijną dotację’, która mi pozwoli znacznie obniżyć cenę swojego produktu i wydusić z rynku konkurencję? Konkurent zbankrutuje, wyrzuci na bruk zatrudnioną klasę robotniczą, jego dzieci przestaną chodzić na zajęcia muzyki i baletu a żona będzie musiała sprzedać suknie i biżuterię by kupić ziemniaki i słoninę dla dzieci na zimę. I to wszystko dzięki „poprawie konkurencyjności”, jaką zafundowała mi administracja podatkowa. A więc spowiadamy się z przyjmowania dotacji, czy nie?

  • [P4] Czy moja firma czyni wszelkie rozsądne starania aby wziąć odpowiedzialność za czynniki zewnętrzne i niezamierzone konsekwencje swojej działalności (takie jak szkody środowiskowe czy tez inny negatywny wpływ na dostawców, społeczności lokalne czy nawet konkurencję)?
  • [P5] Czy uznaję znaczenie silnych i energicznych „pracodawców pośrednich” aby zapewnić odpowiedni poziom ochrony pracy i dialogu w społeczności?

Nie. Koncepcja aktywnych „pracodawców pośrednich” (rozwinięta w Laborem Exercens JPII) jest błędna z gruntu. Jest to teoria, która w zderzeniu z praktyką nie tylko prowadzi gospodarkę na manowce ale zniechęca do personalistycznej (osobistej) relacji między ludźmi (tu: przedsiębiorcą i pracownikiem). Ceduje odpowiedzialność wobec konkretnego człowieka na bliżej nieokreślonych „wszystkich” (społeczeństwo, państwo). Przypomnieć warto, że pomysł na „pracodawcę pośredniego” powstał w odpowiedzi na marksistowski opis napięć między złymi pracodawcami i dobrymi robotnikami. Miało to być lekarstwo zapobiegające totalnej demolce państw przez rozwydrzoną ‘klasę robotniczą’. W tych czasach istnienie wielu tradycyjnie chrześcijańskich państw było zagrożone przez rewolty i dlatego Leon XIII w Rerum novarum próbował przeciwstawiać się chaosowi. Ale gdy rewolucja proletariacka opanowała jednak sporą część świata (a doświadczyliśmy tego szczególnie w Europie Wschodniej), to źli kapitaliści (pracodawcy) zostali zastąpieni przez dobrego przecież ‘pracodawcę pośredniego’ czyli państwo. A strajki – już przeciwko nowemu pracodawcy – w najlepsze trwały nadal (z przerwami na wojny i krótkie okresy odbudowy zniszczeń powojennych.) Dobrze, że Kościół Katolicki nie miał pomysłu wprowadzenia kolejnego ‘nad-pracodawcy pośredniego’, który by kontrolował umowy państwowe z klasą robotniczą. Chociaż pewne zakusy są: jesteśmy świadkami tworzenia nad-państwa – Unii Europejskiej, która z pewnością będzie miała swoich nad-inspektorów pracy…

  • [P6] [niezrozumiałe] Czy jestem wrażliwy na fakt, że jeżeli wspólne decyzje nie są osadzone głęboko w godności ludzkiej, staną się podatne na instrumentalne i utylitarne koncepcje, które nie będą wspierać ogólnego rozwoju pracowników w biznesie?

To jest bełkot. Po angielsku chodzi o co innego. [Am I sensitive to the fact that if corporate decisions are not deeply grounded in the dignity of the human person, they will be prone to instrumentalist and utilitarian constructs which fail to promote integral human development within business?] Jest to pytanie bardzo skomplikowane, pisane językiem naukowym i z pewnością nie jest przeznaczone dla prostego, jak ja sprzedawcy młotków. Pytanie to świadczy o tym, że dokument „Powołanie lidera biznesu” był pisany przez naukowców i dla naukowców, a z biznesem niewiele ma wspólnego.

  • [P7] Czy regularnie oceniam to, w jakim stopniu produkty i usługi mojej firmy odpowiadają prawdziwym potrzebom ludzi i promują odpowiedzialna konsumpcje?

Tak, co do – po prostu – potrzeb. Natomiast nie podejmuję się stwierdzać czym się różnią potrzeby „prawdziwe” od „nieprawdziwych”. Sprzedaję młotki tym, którzy chcą kupić młotki. Natomiast nie jest moim zadaniem „promowanie odpowiedzialnej konsumpcji”. Do tego służą organizacje konsumenckie, stowarzyszenia a nie przedsiębiorstwa. Konsumenci mają własne rozumy, sumienia i wolna wolę. Są osobami. I nie chcę kwestionować decyzji Pana Boga obdarzenia człowieka wolną wolą.

Organizowanie dobrej i wydajnej pracy

  • [O1] Czy zapewniam warunki pracy, które pozwalają moim pracownikom na każdym poziomie zachować odpowiednia autonomię? Innymi słowy, czy w mojej firmie zarządzam zasobami ludzkimi zgodnie z zasadą pomocniczości?

Już od razu zdenerwowałem się tymi „zasobami ludzkimi”. Ja nie zarządzam żadnymi zasobami, tylko konkretnymi ludźmi, osobami. Każda z tych kierowanych przeze mnie osób ma duszę, rozum, emocje. „Zasobami” mogą próbować „zarządzać” etatystyczni eksperci od anonimowych tłumów. W mojej firmie nie ma anonimowości „zasobu”. Widzę człowieka a nie „zasób ludzki”. I oczywiście każdy pracownik ma jakąś swoją autonomię, wypracowaną w uzgodnieniu ze mną i opisaną w swoim zakresie obowiązków. ‘Zasada pomocniczości’ nie ma tu nic do rzeczy. Jest to interesująca zasada, ale na szczęście nie jest dogmatem organizacji życia ekonomicznego. Chociaż trzeba powiedzieć, że robi ona karierę w organizacji życia społecznego. I rzeczywiście sprawdza się tam w wielu sytuacjach. Aby nie deifikować tu ‘zasady pomocniczości’ chciałbym przypomnieć tylko, że i 500 lat temu, 1000 lat temu i 3000 lat temu społeczności się miały całkiem dobrze bez ‘zasady pomocniczości’, istniały wcale potężne państwa, rozwinięte cywilizacje, być może dlatego, że nikt jeszcze nie wynalazł ‘walki klas’… :) A więc: autonomia – tak. Pomocniczość – tylko tam, gdzie to jest uzasadnione. Często lepsze od pomocniczości jest delegowanie obowiązków. To nie tylko skuteczniejsza metoda, ale często bardziej dostosowana do konkretnego człowieka.

  • [O1a] Czy przyjmuję ryzyko związane z podejmowaniem decyzji na niższych szczeblach, aby zapewnić pracownikowi prawdziwą autonomię?

Celem nie jest autonomia pracownika za wszelką cenę, tylko trafna decyzja. Dlatego takie ryzyka minimalizuję sprawdzając, co się dzieje na niższych szczeblach podejmowania decyzji. Autonomia pracownika jest zawsze podporządkowana trafności decyzji.

  • [O1b] Czy przydział pracy i zakres obowiązków w mojej firmie zaplanowano tak, aby w pełni korzystać z talentu i umiejętności pracowników?
  • [O1c] Czy pracownicy zostali odpowiednio dobrani i przeszkoleni, tak aby byli w pełni zdolni wykonywać swoje obowiązki?
  • [O1d] Czy te obowiązki i ich zakres zostały jasno określone?
  • [O2] Czy upewniam się, że firma zapewnia pracownikom bezpieczne warunki pracy, pensje wystarczające na utrzymanie się, szkolenia i możliwości samoorganizacji?

To jest pytanie, które pokazuje marksizm w czystej formie. Demaskuje marksistowskie korzenie autora. Bo oczywiście – bezpieczne warunki – tak. W końcu to mnie najbardziej zależy, by pracownicy efektywnie pracowali i nie ulegali np. wypadkom w pracy. No, chyba że praca z definicji ma być niebezpieczna (np. zatrudniam wielorybników albo ochroniarzy). Pensje? Pensje zależą od wyników firmy i efektywności a nie od potrzeb pracownika. Dążenie do zasady „każdemu według potrzeb” już ćwiczyliśmy w dużej części Europy przez parędziesiąt lat. Nie wyszło. Sprawę uważam za zamkniętą. Propagowanie komunizmu jest nawet prawnie zakazane w niektórych państwach. Co do szkoleń: odbywają się w takim zakresie, jaki potrzebny jest firmie do rozwoju. Np. pracownicy uczą się włoskiego z refinansowaniem przez firmę, ale firma nie będzie finansowała nauki medytacji zen. Jeśli pracownik chce się w tym szkolić i „rozwijać wewnętrznie”, to powinien zarobić tyle pieniędzy, by go było stać na kupienie po godzinach pracy lekcji medytacji zen. Samoorganizacja: staram się, by pracownicy nie mieli w pracy czasu na głupoty – firma służy do organizacji życia ekonomicznego a nie innych jego aspektów. Oczywiście mogą się dowolnie samoorganizować, ale działalność wszelkich organizacji wewnątrz firmy podporządkowana musi być wytwarzaniu przez firmę zysku. Tak więc zbieranie w czasie pracy datków na schronisko dla kotów będzie tępione tak samo jak próby zakładania organizacji skierowanej przeciw pracodawcy (firmie).

  • [O3] Czy wprowadziłem zestaw kompleksowo zdefiniowanych wartości i zintegrowałem go ze swoim procesem pomiaru wyników pracy? Czy jestem uczciwy wobec moich pracowników w kwestii ich wyników pracy?
  • [O4] Czy we wszystkich krajach, w których obecna jest moja firma, szanuje ona godność osób pośrednio zatrudnionych i przyczynia się do rozwoju społeczności, wśród których działa? (Czy kieruję się tymi samymi standardami moralności w każdej lokalizacji geograficznej?)

Standardy moralności stosujemy te same. Ale – na Boga! – nie możemy brać odpowiedzialności za „rozwój społeczności”. Przeprowadzimy tu dowód reductio ad absurdum. Na konferencji majowej p. Marek Świeży, przedsiębiorca, opowiadał tutaj, jak nie kupił w Chinach wyrobów kłócących się z zasadami chrześcijańskiej moralności. Ale jakby je kupił, to przecież przyczyniłby się do „rozwoju społeczności”: tamtejsza fabryka by miała więcej zysku, rozwinęłaby się, zatrudniła i przeszkoliła nowych pracowników, którzy mogliby nawet pozytywnie samoorganizować się i założyć związek zawodowy producentów pornografii. To przecież same plusy!

  • [O5] Czy przedkładam godność wszystkich pracowników nad marżę zysku?

No i znowu jest „wszystkich pracowników” a nie „każdego pracownika”. Grupy nie mają godności. Godność mają konkretni ludzie. To jest nieuzasadniona antropomorfizacja typowa dla totalniaków nie widzących człowieka, tylko zjawiska grupowe. W mojej firmie godność każdego człowieka jest zawsze na pierwszym miejscu. Ale porównanie godności z marżą to tak jak porównanie długości z ciężarem. To są pojęcia z innych kategorii. Ponadto, o ile marżę da się wyliczyć, to z godnością już tak łatwo nie jest. Miałem przez jakiś czas pracownika, który męczył się psychicznie sprzedając chińskie wyroby. Uważał, że to jest poniżej jego godności i zachęcał mnie do tego, byśmy sprzedawali narzędzia niemieckie. Rozstaliśmy się.

Wytwarzanie trwałego majątku i jego sprawiedliwy podział

  • [M1] Czy jako lider biznesu staram się znaleźć sposób, aby zapewnić sprawiedliwy zysk inwestorom, sprawiedliwe zarobki pracownikom, sprawiedliwe ceny klientom i dostawcom oraz sprawiedliwe podatki społeczeństwu?

Konia z rzędem temu, kto zdefiniuje te zbitki słowne. Wersja angielska podaje przymiotnik ‘fair’ (‘godziwy’). Więc widać, że tłumacz tutaj przesadził z tą sprawiedliwością. ‘Godziwy’ to taki, na który strony się zgodziły, który uzgodniły. Życie przedsiębiorcy to jest właśnie takie manewrowanie między różnymi uzgodnieniami. Jeśli uzgodnię z bankiem, że mi pożyczy pieniądze na 10%, to być może nie będę mógł uzgodnić z pracownikiem zapłaty na oczekiwanym przez niego poziomie. A jak uzgodnię z pracownikiem sowite wynagrodzenie, to być może nie oddam bankowi pożyczki i firma zbankrutuje? I uwaga! Ta ‘godziwość’ (a nawet – sprawiedliwość – niech tam tłumaczowi będzie…) nie ma zastosowania do podatków. Tu bowiem nic się nie uzgadnia, tylko płaci pod przymusem. Wpływ na wysokość obciążeń podatkowych mamy wprawdzie poprzez wybory do ciał ustawodawczych, ale to długa droga i dość iluzoryczna. Więc oczywiście, jeśli oceniam, że podatek nie jest godziwy (sprawiedliwy) – staram się go uniknąć lub zredukować do godziwej wysokości. I mam nadzieję, że o to chodziło tu autorom.

  • [M2] Czy moja firma wypełnia zobowiązania powiernicze wobec inwestorów i społeczności lokalnych przez regularne i uczciwe sprawozdania finansowe?
  • [M3] Czy spodziewając się trudności gospodarczych, moja firma dba o to, aby pracownicy pozostali zdolni do pracy poprzez zapewnienie im odpowiednich szkoleń i zróżnicowanie ich doświadczeń zawodowych?

Oczywiście, że nikt przy zdrowych zmysłach, widząc nadchodzące trudności gospodarcze, nie będzie skupiał się na „szkoleniach”, które mogłyby spowodować ucieczkę pracowników do innych zawodów. Jeśli tokarz chce zostać fryzjerem, to musi sam zadbać o to, by wyuczyć się tego nowego zawodu. Ale na pewno nie w czasie pracy jako tokarz. Nie zdejmujmy z człowieka danej mu odpowiedzialności za swoje życie. W podtekście tego pytania można wyczytać troskę o tzw. zwolnienia grupowe. Ale to jest problem dotyczący bardzo niewielu (choć dużych) przedsiębiorstw. Ludzie dbający o swój poziom zawodowy – po pierwsze nie boją się zwolnień, bo znają swoją wartość, a po drugie – jeśli nawet zostaną zwolnieni z powodu zewnętrznych czynników – znajdują bardzo szybko następną pracę. Postulowana przez autora pytania nadopiekuńczość generuje kaleki społeczne niezdolne do samodzielnego zadbania o swoje materialne życie. A więc: generalnie pracownicy pozostają zdolni do pracy w takiej mierze, jak to jest potrzebne firmie. Inne kwalifikacje – jeśli chcą – mogą zdobywać poza firmą.

  • [M4] Czy w razie konieczności zwolnień w czasie trudności ekonomicznych moja firma powiadamia o nich pracowników z odpowiednim wyprzedzeniem, zapewnia pomoc w okresie przejściowym oraz odprawę?

Tak. Ale niestety bez wzajemności. Pracownicy porzucają pracę (zwalniają się w trybie natychmiastowym). To jest zresztą pytanie żywcem wyjęte z socjalistycznego Kodeksu Pracy.

  • [M5] Czy moja firma dokłada wszelkich starań, aby w swoich działaniach zredukować lub wyeliminować odpady, a w sensie ogólnym – aby uszanować obowiązek dbania o środowisko naturalne?

Pytania podsumowujące

  • [S1] Czy jako chrześcijański lider biznesu działam na rzecz ludzkiej godności i dobra wspólnego w obszarze moich wpływów?
  • [S2] Czy wspieram kulturę życia, sprawiedliwość, międzynarodowe regulacje prawne, transparentność, standardy obywatelskie, środowiskowe i pracownicze oraz walkę z korupcją?
  • [S3] Czy działam na rzecz integralnego rozwoju pracowników w moim zakładzie?

PROPOZYCJE ROZSZERZENIA RACHUNKU SUMIENIA O TEMATY OMINIĘTE:

a – pracownicy

– Czy wystarczająco wcześnie zwalniałem z pracy nadmiernych pracowników dając im wcześnie szansę na znalezienie lepszego zajęcia?

– Czy zatrudniałem ludzi bez kwalifikacji „po znajomości”?

– Czy zatrudniałem osoby o zbyt wygórowanych wymaganiach płacowych ryzykując podcięcie finansów firmy?

– Czy dbałem o to, by pracownicy podczas przerw w pracy efektywnie się regenerowali w celu lepszej pracy po przerwie?

– Czy nie wypłacałem zbyt wysokich poborów pracownikom demotywując ich do intensywniejszej pracy?

– Czy stwarzam w firmie atmosferę, w której pracownicy lubią przebywać?

– Czy tworząc zakresy obowiązków pracowników dbałem o to, by ich czas przeznaczony na pracę był maksymalne efektywnie wykorzystany?

b – „trzeci pracodawca”

– Czy byłem bierny, gdy instytucje państwowe („pracodawca pośredni”) niesprawiedliwie traktowały mnie jak złodzieja i przestępcę domniemując moje nielegalne działania?

– Czy nie nadskakiwałem urzędnikom państwowych instytucji kontrolnych chcąc wyjednać dla swojej firmy korzystne decyzje?

– Czy nie popierałem socjalistycznych koncepcji „minimalnej płacy” powodującej wzrost bezrobocia?

c – subsydiarność

– Czy nie przedkładałem autonomii decyzji poszczególnych podwładnych nad ich ekonomiczną trafność?

– Czy pochopnie nie zwracałem się do administracji lokalnej (wojewódzkiej, krajowej…) z problemami, które powinienem sam rozwiązać wewnątrz firmy?

– Czy roztropnie delegowałem obowiązki uwzględniając możliwości organizacyjne, intelektualne i logistyczne osób nimi obarczonych?

d – niszczenie przedsiębiorczości, dotacje

– Czy brałem lub starałem się o uzyskanie niszczących właściwe miary pracy subsydiów z puli publicznych pieniędzy?

– Czy starałem się o nadzwyczajne ulgi podatkowe?

– Czy traktowałem pieniądze jako towar?

– Czy wspomagałem finansowo antygospodarcze organizacje?

e – realizacja celu ekonomicznego firmy

– Czy dbałem w pierwszym rzędzie o wypracowanie zysku pozwalającego na pokrycie kosztów funkcjonowania firmy i pozwalającego na jej rozwój?

– Czy nie trwoniłem pieniędzy firmy przekazując je pochopnie chciwym urzędom podatkowym?

– Czy nie zaniechałem działań prowadzących do zmniejszenia kosztów działania firmy, w tym różnych optymalizacji podatkowych?

– Czy rozsądnie inwestowałem wypracowany zysk zwiększając materialny dobrobyt wokół firmy?

 

Odpowiedzi na pytania z sali:

1. Rzeczywiście nie odróżniam Katolickiej Nauki Społecznej od Nauczania Społecznego Kościoła Katolickiego. Ale zakładam że to wystarczy, iż naukowcy (teologowie czy socjologowie) umieją to odróżnić. W ramach biznesu, jakim kieruję – nie widzę potrzeby takiego rozróżniania.

2. Rozpowszechnianie dokumentu „Powołanie lidera biznesu” będzie trudne w środowiskach przedsiębiorców. To jest dokument napisany przez lewicujących naukowców dla innych naukowców, by łatwiej znaleźli uzasadnienie swoich poglądów nie mających wiele wspólnego z przedsiębiorczością. Dodatkowo – wiele użytych w nim wyrażeń jest błędnie przetłumaczonych na polski.

Polemika z tezami autora zawarta jest w artykułach:

Biznes wbrew naturze – ks. Przemysław Król SCJ

Jak produkować młotki? – Marek Oktaba