Szczęść Boże,

Upływa tydzień od ostatnich rekolekcji. Jestem wdzięczny Panu Bogu i Wam wszystkim za nie.
Widoczne było dla mnie klarowne nastawienie formacyjne ze strony prowadzących i żywe współdziałanie uczestników z łaską Bożą.
Miałem wiele punktów zaczepienia.

Pierwszym z nich była  piątkowa Droga Krzyżowa. Wołanie serca w ciszy kaplicy ” Jesteś Panie Bogiem  wielkim, największym, jedynym”. Prowadząca rozważanie kobieta wypowiadała do mikrofonu słowa tak,  jakby każde z nich było jej osobistym aktem strzelistym ( przerywanym czasem dyskretnym kobiecym oddechem.)

Drugim punktem spowiedź u ks. Andrzeja. Afirmacja  apostolska i prosty wniosek do zapamiętania: Talenty dano nam po to by je pomnażać, nie przestawać nigdy w ich rozwijaniu, nie oskarżać się,  że coś nawala z innej strony, pracować stale nad nad tym co przeszkadza.

[singlepic id=120 w=320 h=240 float=left]Trzecim punktem kolejne konferencje ks. Zwolińskiego. Odsłanianie postaci kolejnych demonów pustyni. Uzbrojony w  dyktafon na konferencjach wiem,  że nagranie będzie słabym cieniem  mówcy, który wskazuje palcem demona mówiąc:  patrzcie on tak wygląda i czyha dyskretnie.

/Siedzę przy stole z ks. Andrzejem i czuję jakbym go znał od zawsze. Po przeczytanych jego książkach wiem,  że  to  ten sam człowiek, którego przez nie poznawałem. /

Czwartym, praca w grupach. Coś co lubię. W pracy zajmuję się często diagnozowaniem, czymś z natury analitycznym. Cieszyłem się nawet przez chwilę,  że nasze podsumowanie  (gr VII i XII) było po mojej myśli. Rzeczowe i wypunktowane. I co?  Słucham innych podsumowań.  Staje przed mikrofonem młoda   kobieta i streszcza jednym zdaniem. Zapamiętałem z niego dwa wątki ”Tak naprawdę to wszyscy pracujemy w winnicy Pana”  i ” powinniśmy o tym pamiętać”  Wychodzę z auli zawstydzony. Po co komu moje podsumowanie jak nie ma w nim celu. Zapamiętam tę ”winnicę Pana” do końca życia.

Powiedziałem przy stole w niedzielę,  że ” dziś  uśmiecha się  przy stolikach 300% więcej ludzi niż przed dwoma dniami.” 
Zupełnie nowe doświadczenie dla mnie. Troszkę starsi ludzie, ostrożni w rozmowach i wyważeni a  naprzeciw nas wszystkich mówiący wprost –  z  grubej rury.  
Pomyślałem sobie, że  może dałoby się jak na rekolekcjach oazowych połączyć  kiedyś stoły by ludzie  podczas posiłku bardziej odczuwali wspólnotę.
Jako oazowicz czekałem na końcu rekolekcji na krótką Agape. Godzinę świadectw  w kaplicy przed  Najśw. Sakramentem –  kto chce wstaje czy siedząc mówi jak poczuł dotknięcie, daje świadectwo na umocnienie  siebie i innych. To chciałem powiedzieć. Napisałem. To podsumowanie z którym wracam do domu, do pracy, do codziennego życia.

z Bogiem
Jurek Ostowski