Artykuł pochodzi ze strony Gazety Finansowej

Janusz Szewczak

Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo–Kredytowe, ostatnie polskie instytucje finansowe, które nam pozostały (bo sektor bankowy prawie w całości oddaliśmy bardzo tanio kapitałowi zagranicznemu), są poważnie zagrożone. SKOK-i stały się prawdziwą solą w oku zagranicznego lobby bankowego i jak widać, obecnej rządowej koalicji. A przecież podstawą gospodarki wolnorynkowej miały być wolna konkurencja, prawo wyboru, możliwość swobody zmiany instytucji finansowych.

Zagrożona resztka polskości

Temu podobno miała służyć prywatyzacja polskiego sektora finansowego, w tym zwłaszcza bankowego. Coraz bardziej popularne SKOK-i znacznie lepiej zniosły zawirowania związane z obecnym kryzysem gospodarczym niż banki komercyjne działające w Polsce. Zatem miały albo lepszych zarządzających i to nie opłacanych tak sowicie, jak to ma miejsce w zagranicznych bankach komercyjnych (420 tys. zł miesięcznie dla członka zarządu Noble Banku, 250 tys. zł miesięcznie dla członka zarządu Banku Handlowego SA czy 12 mln dla zarządu BPH jako wynagrodzenie tylko w I półroczu 2009 r.), albo też znacznie lepiej przewidziały potencjalne ryzyka, zwłaszcza ryzyko kredytowe, a może i jedno, i drugie. SKOK-i będące swoistymi uniami kredytowymi zaczęły być bardzo groźnym konkurentem na polskim rynku bankowym, zdominowanym przez banki zagraniczne. I jak widać, niektórzy nie mogą tego przeboleć, że SKOK-om idzie coraz lepiej, bo rośnie zaufanie Polaków do tej formy oszczędności i tych instytucji.

Oparły się kryzysowi

Liczba członków SKOK-ów wzrosła do blisko 2 mln osób, są to najczęściej ludzie o skromnych dochodach, z mniejszych miejscowości, nieulegający medialnej propagandzie, mający zaufanie do tego, co polskie. Liczba członków kas tylko w 2008 r. wzrosła o ok. 200 tys. Aktywa SKOK–ów wzrosły w I poł. do blisko 11 mld zł. Depozyty klientów do ok. 10 mld zł, a pożyczki do ok. 7,5 mld zł. SKOK-i dysponują też ok. 1 800 placówek.

Kto nie lubi SKOK-ów?

Jak widać ta pozytywna tendencja w ostatnich polskich instytucjach finansowych, jakimi są SKOK-i, nie wszystkich cieszy w naszym kraju. To prawdziwy problem KNF, czyli polskiego nadzorcy rynku finansowego, jak i obecnej koalicji rządzącej. Skok na SKOK-i wydaje się coraz bardziej prawdopodobny, a to z pewnością oznaczać będzie powrót do monopolu i dyktatu cenowego banków komercyjnych, dziś już i tak widocznego na polskim rynku bankowym. W ekspresowym tempie rząd przygotowuje ustawę uderzającą w niezależność Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo–Kredytowych, zmuszając je do obligatoryjnych przekształceń. Te największe SKOK-i, które dysponują 10 mln euro kapitału, mają się przekształcić w banki. Same SKOK-i przestaną samodzielnie decydować o limitach, zakresach ryzyka kredytowego, polityce inwestycyjnej czy kryteriach personalnych. SKOK-i obowiązkowo mają trafić pod nadzór KNF, która funkcjonuje w oparciu o składki pochodzące właśnie od konkurencji SKOK-ów, czyli od banków komercyjnych. Blisko dwustumilionowy budżet KNF powstaje w oparciu o wpłaty banków, głównie zagranicznych działających w Polsce. To kwota ok. 141 mln zł. OFE dają na ten cel 15 mln zł, firmy ubezpieczeniowe 30 mln zł. Tłumaczy się, że nowe przepisy wprowadzane są w trosce o dobro klientów SKOK-ów. Zmiany te mają uczynić je rzekomo bezpieczniejszymi. Chce się je również zmusić do tego, by trzymały swoje rezerwy w NBP. Problem w tym, że to nie klienci SKOK-ów wycofywali swoje pieniądze z banków we wrześniu i październiku ubiegłego roku, gdy zaczął się kryzys finansowy na świecie. Depozyty w SKOK–ach rosły systematycznie (mimo gwałtownych załamań) od 1 mld zł w 2000 r., przez 5 mld zł w 2005 r., 8,6 mld zł w 2008 r., do obecnego poziomu ok. 10 mld zł. I będą rosły dalej, nawet w kryzysie.

Komercyjne banki ucierpiały

Kryzys najbardziej dotknął zagraniczne banki komercyjne działające w Polsce i to nie koniec ich kłopotów. Ich zyski nadal spadają, a rezerwy i odpisy na kredyty zagrożone lub utracone nadal znacząco rosną. Poważne tarapaty czekają takie banki, jak BZ WBK, BRE Bank, Kredyt Bank, Raiffeisen czy Millenium. Ale gigantyczne odpisy nie ominą i innych banków. Zyski banków komercyjnych w I poł. 2009 r. były niższe niż w zeszłym roku średnio o 40-50 proc. Najbardziej efektywne w tej zawierusze okazały się właśnie SKOK-i, ze 100-proc. udziałem kapitału polskiego. Najbardziej zaś efektywnym bankiem giełdowym okazał się ciągle jeszcze polski (choć nie wiadomo na jak długo), będący pod kontrolą Skarbu Państwa, PKO BP oraz niepubliczne małe banki korporacyjne. Nie można też wykluczyć, że to banki komercyjne przeforsują na stanowisko prezesa PKO BP swojego kandydata i będzie to reprezentant lobby bankowego. Wśród banków komercyjnych aż 6 zakończyło I poł. 2009 r. na minusie. Straty miały BPH, Fortis Bank (230 mln zł straty, o 300 proc. wyższa niż zysk w I poł. 2008 r.), Deutsche Bank, Alior Bank, DNB Nord, Polbank. Największy spadek zysku – bo aż o 97 proc. – miał Kredyt Bank. Właśnie planuje sprzedaż Warty i Żagla. Podobnie o 90 proc. gorsze wyniki miały Bank Millennium, BOŚ (zarobił w I poł. 2009 r. zaledwie 2 mln zł). Gorsze wyniki miały również InvestBank, Citi Handlowy (jego wynik spadł o 70 proc.). Zyski Getin Holdingu stopniały o 1/3, BPH i BRE Bank pokazały wręcz starty. Będą one również w II poł. br. W I poł. 2009 r. banki działające w Polsce musiały spisać na straty kwotę aż 3,4 mld zł i to nie jest koniec odpisów, a prawdziwy kryzys dopiero przed nami. Dotknie nas późną jesienią, a zwłaszcza w 2010 r. Bank zarobiły zaledwie 4,3 mld zł, czyli dokładnie o 50 proc. mniej niż rok temu. Stąd być może tak pożądliwym okiem patrzy się na owe 10 mld depozytów zgromadzonych w SKOK-ach. PKO BP musiał spisać na straty tylko w I poł br. aż 770 mln zł, do końca roku ta kwota może urosnąć do 1 mld. BRE Bank ze swymi ramionami: mBankiem i MultiBankiem, musiał spisać na straty i odpisy blisko 650 mln zł. Znaczące odpisy miały miejsce również w innych bankach – BZ WBK, Kredyt Banku, Citi Handlowym. Psują się nadal portfele dużych zagranicznych banków komercyjnych działających w Polsce. Stąd być może tak gwałtowne rozglądanie się, czy ktoś z konkurencji może w kryzysie zarobić. Rośnie wartość niespłaconych zaległości Polaków, obecnie to już ok. 80 mld zł, z czego 45 mld to zaległości wobec banków. Same banki słusznie obawiają się o swoją najbliższą przeszłość. W związku z tym przestają udzielać kredytów nie tylko gotówkowych i inwestycyjnych, ale nawet obrotowych. Coraz gorzej spłacane są kredyty ratalne. 12 proc. tego typu kredytów ma ponad 60 dni opóźnienia. Blisko 1,5 mln osób ma poważne zaległości w spłacie kredytów. Tylko w ostatnich trzech miesiącach o ponad 100 tys. wzrosła liczba Polaków mających problemy z terminową spłatą swoich zobowiązań. Udział należności zagrożonych, czyli tych, które mogą być realnie niespłacone w segmencie kredytów konsumpcyjnych i kredytów dla przedsiębiorstw, może wzrosnąć do końca roku do poziomu 15-17 proc.
Tymczasem to dopiero początek kryzysu w Polsce. Takich operacji, jak ta, w wyniku której działający w naszym kraju bank HSBC sprzedał Alior Bankowi kredyty wraz z długami na kartach kredytowych blisko 400 tys. polskich klientów na kwotę 1 mld zł, będzie coraz więcej. Nie można wykluczyć, że sprzedane zostaną wkrótce całe banki. Na liście transferowej mogą się znaleźć BZ WBK, Millennium, Kredyt Bank, choć niespodzianek może być znacznie więcej. To wszystko z pewnością nie grozi SKOK-om.

Bankowo-rządowy skok

Być może stąd to nagłe zainteresowanie kasami oszczędnościowymi. SKOK-i są instytucjami parabankowymi, które oferują produkty i usługi zarezerwowane dotąd wyłącznie dla banków, głównie tych zagranicznych działających w Polsce. Tymczasem pojawił się pomysł i to od razu w wersji legislacyjnej, by zająć się zmianami w ustawie o SKOK-ach, oczywiście w interesie klientów. Na te instytucje planuje się nałożyć szereg biurokratycznych obowiązków, które obowiązują dziś banki, ale bez przyznawania przywilejów, które bankom komercyjnym przysługują, np. tytułu egzekucyjnego. Mimo olbrzymiej nadpłynności sektora bankowego w Polsce (25-30 mld zł), zagraniczne banki komercyjne nie udzielają kredytów konsumentom czy przedsiębiorcom. Spadek kredytów dla przedsiębiorstw to kwota 8 mld zł. SKOK-i udzieliły kredytów na kwotę 7,5 mld zł i zamierzają ten proces zintensyfikować. Banki komercyjne borykają się również z problemem dostępu do trwałych i stabilnych źródeł finansowania akcji kredytowej, prowadząc wręcz wyniszczającą wojnę depozytową. SKOK-i, jak widać po liczbach, nie mają takiego problemu. Blisko 10 mld zł depozytów to łakomy kąsek. Coraz wyraźniej widać, że nie tyle chodzi o zaszkodzenie konkurencji, jaką na rynku stały się ostatnio kasy, ale o wyeliminowanie ich jako ostatniego polskiego segmentu rynku finansowego. Na te działania składają się ponadprzeciętne w swej intensywności wizyty urzędów kontroli skarbowej, jak i inne urzędowe utrudnienia. Niektóre decyzje podejmowane ostatnio przez przedstawicieli KNF, dotyczące np. zgody na pełnienie funkcji w SKOK-ach i instytucjach z nimi związanych, również mogą o tym świadczyć. Tak przynajmniej uważa prezes Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo–Kredytowej Grzegorz Bierecki.
Nowy projekt ustawy zainicjowany przez PO, przy ewidentnym poparciu lobby bankowego, nowelizujący aktualną ustawę o SKOK-ach, może budzić uzasadnione obawy co do jego konstruktywności. Czy nie chodzi w tym o ograniczenie dalszej ekspansji i rozwoju SKOK-ów?

Konflikt interesów

W KNF nadzór nad sektorem sprawują osoby, które same do niedawna były z nim związane, a budżet i wynagrodzenia urzędników komisji pochodzą ze składek sektora bankowego, konkurenta SKOK-ów. KNF znajduje się więc w konflikcie interesów. Z jednej strony troszczy się o spełnienie przez kasy współczynnika wypłacalności na poziomie 8 proc. W tym samym czasie łagodzi wymogi dla sektora banków komercyjnych, w tym zakresie wprowadzając m.in. projekt uchwały kapitałowej pozwalającej bankom na zwiększenie kapitałów, dzięki zaliczeniu obligacji zamiennych oraz obligacji długoterminowych do kapitału. Kreatywna księgowość zaczyna kwitnąć w polskim systemie bankowym. Banki nie publikują wszystkich danych i wskaźników, zaniżają wielkość rezerw i odpisów, drastycznie podnoszą marże i opłaty, sprzedają kredyty wraz z klientami. To powinno w pierwszej kolejności wzbudzić czujność KNF. Tutaj surowy nadzorca byłby wskazany. Z pośpiechu legislacyjnego można wnioskować tymczasem, że jedynym, a na pewno największym problemem w polskim sektorze bankowym dla obecnego rządu i nadzoru jest samodzielność, niezależność, konkurencyjność i dobra kondycja SKOK-ów.

Autor jest analitykiem gospodarczym