Magdalena Sypek

Słoń Leon mieszkał w bloku na drugim piętrze z żoną i dwiema uroczymi córeczkami. Hodowali małe kolorowe rybki, szarą kotkę i psa.
Cała rodzina żyła w zgodzie, a Leon był zwyczajnym szczęśliwym słoniem. Tak przynajmniej mu się zdawało.
Codziennie wstawał o siódmej, karmił zwierzęta i szedł do filharmonii, w której pracował. Od ósmej rano do czwartej po południu dął w trąbę, wydobywając z niej najróżniejsze dźwięki.
– Ależ Leonie – dyrygent stale narzekał – tak pana prosiłem, żeby pan przećwiczył ten utwór. Dlaczego? Dlaczego znowu przychodzi pan kompletnie nieprzygotowany?
– Bardzo przepraszam – mówił Leon. – Obiecuję, że się poprawię.
Dyrygent kiwał z niedowierzaniem głową, a słoń spuszczał oczy ze wstydu.
Kiedy tylko orkiestra kończyła pracę, Leon wesoło żegnał się z kolegami i wracał do domu.
– Jak ci dzisiaj poszło, kochanie? – pani słoniowa czule obejmowała męża uszami.
– Kiepsko, najdroższa, bardzo kiepsko. Moja trąba grała jakby była zupełnie rozstrojona.
– Nie przejmuj się. Jutro na pewno będzie lepiej. Przecież tak się starasz.
Po obiedzie Leon przygotowywał herbatę dla siebie i żony w chińskich filiżankach.
– To tylko zwykła herbata, mój mężu, ale ty potrafisz ją podać w sposób niezwykle elegancki.
– Wszystko dzięki temu pięknemu serwisowi. Bardzo go lubię – odpowiadał Leon.
Siadał w fotelu z gazetą – „Słoniosportem”. Ale odpoczynek trwał krótko. Już po kwadransie zrywał się na równe nogi i rozpoczynał grę żmudnych wprawek oraz etiud. Ćwiczył bardzo porządnie przez wiele godzin. Wieczorem zmęczony padał na łóżko i natychmiast zasypiał.
Następnego dnia wszystko wyglądało tak samo.
– Panie Leonie – dyrygent załamywał ręce – znów pan fałszuje. Pewnego razu kos, który był wybitnym śpiewakiem, zapytał: – Czy lubisz grać na trąbie, drogi Leonie?
– Bardzo lubię. Całe życie to robię. Nic innego nie potrafię. – A czy lubisz, kiedy nasz dyrygent codziennie mówi ci, że fatalnie trąbisz?
– Chyba nie.
– No, właśnie – odpowiedział kos z miną filozofa.
Tego popołudnia Leon nie mógł zabrać się porządnie do gry. Już zaczynał dąć w trąbę, kiedy przypominał sobie rozmowę z kosem.
„O co mu chodziło? – zastanawiał się.
– Powiedziałem mu, że lubię grać na trąbie, bo całe życie to robię. Ale czy jeśli robi się coś całe życie, to znaczy, że się to lubi?
Lubię nasze zwierzęta. Każdego dnia je karmię. Ale rano, kiedy jestem bardzo śpiący, wcale nie mam ochoty tego robić. Lubię moich kolegów z orkiestry, bo są sympatyczni, a nie dlatego, że ich często widuję.
Codziennie usiłuję grać czysto, a rzępolę aż uszy puchną. Mój ojciec był trębaczem, mój dziadek był trębaczem, mój pradziadek był trębaczem, więc i ja zostałem muzykiem. Ale tak naprawdę zupełnie mnie to nie cieszy”.
Przestał grać i sięgnął po „Słoniosport”. Pierwszy raz przeczytał cały, od deski do deski. Tak, to sprawiało mu przyjemność. Zaczął przeglądać czasopismo żony. Strony poświęcone kosmetykom i ubraniom nie były specjalnie interesujące. Już miał odłożyć gazetę, kiedy ze środka wypadł dodatek reklamujący sklep z porcelaną. Nie mógł oderwać oczu. Wszystko było takie ładne!
– Och, jakbym chciał zobaczyć to z bliska – westchnął Leon. – A właściwie, czemu nie? – dodał po chwili.
Następnego dnia, nie mówiąc nic nikomu, pobiegł do sklepu na ulicę Srebrnej Łyżeczki. Wszedł do środka i zobaczył pełno talerzy, talerzyków, półmisków, i salaterek. Był oczarowany. Delikatnie podnosił trąbą naczynia i oglądał ze wszystkich stron.
– Jakie piękne rzeczy! – wykrzyknął do sprzedawcy. – Pan musi być wyjątkowo szczęśliwy, pracując tutaj.
– O, tak. Bardzo to lubię.
– Jakże panu zazdroszczę – wyznał Leon.
– Naprawdę? – powiedział sprzedawca. – Widzę, jak umiejętnie chwyta pan filiżanki za uszko. To wprost imponujące. I z jaką gracją się pan porusza. Przydałby mi się ktoś z zamiłowaniem do porcelany. Powiem krótko: nie chciałby pan tutaj pracować?
– Z radością! – wykrzyknął Leon.
Od tej pory jego trąba już nigdy nie fałszowała. Szczęśliwy słoń używał jej wyłącznie do podawania porcelany klientom i herbaty żonie.

________________

Magdalena Sypek
Krakowska bajkopisarka. Współpracuje z pismem dla dzieci „Świerszczyk”.