Wbrew pozorom ojciec wiary i narodu izraelskiego ma bardzo wiele do przekazania współczesnemu człowiekowi, także przedsiębiorcy.
Na pierwszy rzut oka Księga Rodzaju może się wydawać jakąś bardzo odległą opowiastką, no bo jak nie uśmiechnąć się na historię Abrahama – faceta, który zaczął swoją „karierę” w wieku 75 lat, syna miał dopiero, gdy stuknęła mu „setka”, a umarł, gdy miał lat 175. Ale Pan Bóg dopuszcza w tej historii dużo śmiechu. Gdy rodził się Izaak, żona Abrahama „Sara mówiła: Powód do śmiechu dał mi Bóg. Każdy, kto się o tym dowie, śmiać się będzie z mej przyczyny” (Rdz 21,6).
Abraham, zarówno wtedy, jak i dziś, powiedzielibyśmy, że był człowiekiem przegranym. Nie miał ziemi, był nomadą, miał starą i zapewne zrzędliwą żonę, która w dodatku nie dała mu syna. Wierzył w wielu bogów, którzy go zawodzili. Jego beznadziejna sytuacja powodowała, że nie mógł liczyć się z ludzkim szacunkiem. Ale Pan Bóg nie ma względu na osobę i właśnie takiemu nieudacznikowi obiecał, że stanie się ojcem narodów.
Zatrzymajmy się przez chwilę. Jak łatwo ulegamy zniechęceniu, rezygnacji, depresjom, apatii, przesadnej trosce o jutro, pesymizmowi. Abraham miał do stracenia nic, albo bardzo wiele. Prowadził przecież, powiedzielibyśmy „życie ustabilizowane”, do czego tak bardzo przecież dążymy. Marne, ale bezpieczne. Natomiast, jak mówi biblijny komentarz, właśnie wtedy ten starzec zdecydował zerwać swoje wszystkie ziemskie przywiązania i wyruszyć do nieznanego kraju z niepłodną żoną, bo Bóg obiecał dać mu potomstwo.
To była dramatyczna decyzja w jego życiu. Ruszał do obcej krainy. Groziło mu fizyczne niebezpieczeństwo ze strony innych ludów. Pozbawiał się także materialnej stabilizacji na rzecz całkowitej niepewności jutra. Rzucał się w przepaść. Czy jesteśmy w stanie tak zawierzyć się Bogu? Jak odpowiadamy na nasze powołanie? Czy idziemy za Jego Słowem, czy raczej ufamy bardziej owym „zabezpieczeniom”? Wykupujemy dziesięć polis ubezpieczeniowych na życie dla całej rodziny. Gromadzimy, ale nie ten skarb w niebie, tylko ten „skarb” ziemski narażony na rdzę, mole i kradzież. Kupujemy drugie mieszkanie, a potem działkę, a potem jeszcze jedną działkę i akcje. Dużo akcji, które przy kolejnym kryzysie finansowym są nic nie warte. Zresztą tak samo jak te polisy, na które wydaliśmy majątek…
Jak Bóg odpłaca za wierność Abrahamowi? Cierpliwie, w ciągu odpowiedniego czasu patriarcha staje się bardzo bogaty. Wiara okazuje się najlepszą inwestycją. Gdy cała kraina głoduje, patriarcha wraca z Egiptu bardzo zasobny w trzody, srebro i złoto. W ciągu kolejnej dekady potęga Abrahama jest równa monarsze, bowiem toczy on zwycięskie wojny z czterema wielkimi królami tamtych czasów. Odbija on swego bratanka Lota z rąk królów Sodomy i Gomory – Bery i Birszy, aby wreszcie Pan Bóg zawarł wieczne przymierze z jego rodem.
Bardzo pouczająca jest także historia rozstania Lota z Abrahamem. Gdy pokłócili się pasterze obu krewnych, Abraham powiedział, aby Lot wybrał sobie krainę, jeśli pójdzie w lewo, on pójdzie w prawo, a jeśli wybierze prawo, on pójdzie w lewo. Lot postąpił tak jak postępuje każdy z nas. Zobaczył, że dolina Jordanu jest bardzo urodzajna i wybrał dobrobyt, jak mu się wydawało. W efekcie nie tylko trafił do niewoli, ale jego rodzina zapłaciła za ten egoistyczny, chciwy i oportunistyczny wybór hańbą światowego życia w Sodomie, miasta zdeprawowanego, wyzwolonego, hedonistycznego. Żona Lota stała się słupem soli, gdy ostrzeżona przez Anioła Bożego, uciekała z przeznaczonego na zatracenie miasta, wodzona pewnie ciekawością, a może i rządzą zemsty. Ocalone zaś córki Lota, dopuściły się kazirodztwa z ojcem, bezczeszcząc jego cześć na wieki. Do tego doprowadził go oportunizm.
Uległość Abrahama jest natomiast niczym innym niż sprawiedliwością. Zdaniem się na Wolę Bożą, oddaniem sprawiedliwości bliźniemu swemu. Jak często zdajemy się na Wolę Bożą? A może częściej bierzemy sprawy w swoje ręce, mimo, że kogoś możemy skrzywdzić, ktoś może na tym stracić czy zauroczy nas wizja krótkotrwałego, ale pewnego zysku?
No właśnie, czego możemy nauczyć się Abrahama, herosa wiary, tego który oddaje Bogu nawet swojego jedynego syna – Izaaka. Dlaczego Abraham oddaje na ofiarę nawet przyobiecanego dziedzica? Dlatego, że wiedział, że Bóg przewidzi rozwiązanie tej sprawy. Jak mówi św. Paweł Abraham już wtedy widział Chrystusa. Wierzył, że Bóg, który ma moc sprawić, aby jego syn narodził się z bezpłodnej, ma także moc wskrzesić go z martwych. Ale czy to uczynki Abrahama są jego zasługą, bo przecież natychmiast stajemy przerażeni przed faktem, że przecież nie oddalibyśmy Bogu naszych dzieci (ani dobrego imienia, ani naszych przywiązań, a już na pewno nie tak ciężko zarobionych pieniędzy…). Nie. Wyjaśnia to św. Paweł w Liście do Rzymian: „Zapytajmy więc, co <zyskał> Abraham praojciec nasz według ciała? Jeżeli bowiem Abraham został usprawiedliwiony dzięki uczynkom, ma powód do chlubienia się, ale nie przed Bogiem. Bo cóż mówi Pismo? Uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to policzone za sprawiedliwość. Otóż temu, który pracuje, liczy się zapłatę nie tytułem łaski, lecz należności. Temu jednak, który nie wykonuje pracy, a wierzy w Tego, co usprawiedliwia grzesznika, wiarę jego liczy się za tytuł do usprawiedliwienia”. (Rz 4,1-5). Abraham wypełnił sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę, a nie przez wypełnianie Prawa. Bóg nie wynagradza więc mu heroicznych uczynków, lecz wiarę, której łaska poprzedza dobre czyny.
Historia Abrahama powinna być więc ostatecznym pocieszeniem dla nas – grzeszników. Jakże często wymagamy od siebie rzeczy niemożliwych do spełnienia. Nie tylko, że tak jak mówi św. Paweł w innym miejscu, robimy to, czego nie chcemy, bo jesteśmy grzesznikami. Ale nie modlimy się o wiarę, która pomoże nam czynić sprawiedliwość. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, że bez wiary, tak naprawdę nic dobrego uczynić nie możemy. Za to bardzo chętnie skupiamy się na wypełnianiu Prawa, na rytuałach, fasadowej pobożności, z których niewiele wynika. Historia patriarchy powinna nas wybudzić z tego przyjemnego snu.