Niedziela„Niedziela”, edycja lubelska, 52/2005, str. 26


Z ks. Ryszardem Krupą SCJ rozmawiała Monika Skarżyńska

Od października br. w Lublinie działa duszpasterstwo przedsiębiorców i pracodawców. O jego działalności z duszpasterzem ks. Ryszardem Krupą SCJ rozmawia Monika Skarżyńska

Monika Skarżyńska: – Lublin jest ośrodkiem odsuniętym od głównych centrów gospodarczych. Jak wpływa to na charakter duszpasterstwa?

Ks. Ryszard Krupa: – Duszpasterstwo nie jest jedynie dla kierujących holdingami „rekinów”. Ma pomagać biznesmenom niezależnie od wielkości ich firm, gdyż problemy, z jakimi się borykają, są takie same i wiążą się z relacjami międzyludzkimi.

– Wobec tego może bardziej przydatne byłyby wskazówki od psychologa specjalizującego się w biznesie?

– Stosunki międzyludzkie nie są jedynie kwestiami psychologicznymi, podlegają też ocenie moralnej. Uczestnikom spotkań duszpasterskich będą potrzebne konkretne wskazówki, jak kierować ludźmi, aby być w zgodzie z wymaganiami Ewangelii. Tego nie powie im psycholog, ani nie wyjaśni teoria zarządzania.

– Kto był inicjatorem duszpasterstwa i jak wyglądają spotkania?

– Nasze inicjatywy duszpasterskie to odpowiedź na konkretną prośbę, skierowaną do nas przez grupę przedsiębiorców z południowej Polski. W 1999 r. rozpoczęliśmy organizowanie dni skupienia (obecnie w sześciu ośrodkach), które odbywają się raz na kwartał. Program obejmuje wykłady z nauki społecznej Kościoła,. Staramy się też spojrzeć na rzeczywistość gospodarczą od strony Ewangelii i omawiamy problemy moralne, które mogą się pojawić w momencie, gdy przedsiębiorca próbuje żyć uczciwie i zgodnie z sumieniem. Podczas dni skupienia zawsze jest sprawowana Msza św., po której następuje kilkunastominutowa modlitwa w ciszy przed Najświętszym Sakramentem. Dla zagonionych i żyjących pod presją telefonów i wyjazdów ludzi to czas refleksji i wytchnienia. Inne inicjatywy to organizowanie rekolekcji wielkopostnych, warsztatów psychologicznych, pielgrzymek do Rzymu oraz wydawanie biuletynu Talent.

– Przedsiębiorcy wysłuchają, ale droga do wprowadzenia nowych zasad w życie jest długa… Na ile duszpasterstwo będzie im w tym pomagać?

– Każdy ksiądz, głosząc co niedzielę kazanie, ma nadzieję, że słuchacze odniosą je do swego życia. Podobnie jest w naszym duszpasterstwie. Umożliwia ono umocnienie pewnych postaw, a korygowanie innych. Wspomniane spotkania są okazją do dyskusji, wymiany doświadczeń i zadawania pytań.

– Czym wyróżniają się przedsiębiorcy zaangażowani w duszpasterstwo?

– Głównie są to mężczyźni, na ogół z wykształceniem technicznym (chociaż jest wśród nich właścicielka betoniarni z tytułem magistra filozofii), najczęściej po 40. i 50. roku życia. Mają wyraźne pragnienie, by zasady Ewangelii konsekwentnie stosować w działalności gospodarczej i chcą dzielić się doświadczeniami w tym zakresie z innymi. Nieprawdą jest, że wszyscy przedsiębiorcy są nastawieni wyłącznie na zdobywanie pieniędzy i że cechuje ich konsumpcyjny styl życia. Wielu traktuje swoją działalność jak powołanie. Ważna jest dla nich satysfakcja, że coś można zrobić, zmienić, rozwinąć. Mają świadomość, że dając pracę, służą innym. W ten sposób faktycznie realizują miłość bliźniego, choć wielu tego nie dostrzega i nie docenia. Często natomiast patrzy się na nich jak na krwiopijców, ale to błędne spojrzenie.

– Co w tym powołaniu, zdaniem Księdza, jest najważniejsze?

– Umiejętność podejmowania decyzji, kierowania ludźmi, organizowania czasu i potrzebnych środków. Trzeba, by człowiek uświadomił sobie, że w te cechy wyposażył go Bóg. Bycie przedsiębiorcą nie jest więc tylko osobistym wyborem. To droga do świętości. Służy się na niej Bogu i bliźniemu, m.in. przez sposób, w jaki traktuje się pracowników, klientów i kontrahentów. Ważne zatem, czy jest się przedsiębiorcą słownym, czy dba się o wykształcenie pracowników, szanuje ich godność. Zysk – choć to dowód dobrego funkcjonowania firmy – nie może być celem samym w sobie. Winien być przeznaczany na kolejne inwestycje: pomnażanie kapitału, tworzenie miejsc pracy.

– Jakie są plany rozwoju duszpasterstwa?

– Naszym celem nie jest tworzenie stowarzyszeń ani działalność charytatywna, ale troska o człowieka, który w myśl zasady pastoralnej z encykliki Redemptor hominis jest drogą Kościoła. Duszpasterstwo ma pomóc mu działać w zgodzie z sumieniem, także w sferze zawodowej.

– Dlaczego przedsiębiorcy nie obawiają się, że wraz z religijnym radykalizmem ich życie może się zmienić?

– Przedsiębiorca jest osobą zdolną podjąć ryzyko, a więc przygotowaną również na ewentualną klęskę. Konsekwencje realizacji ewangelicznych zasad mogą być różne, np. zamknięcie firmy. To trudne decyzje, bo jest się odpowiedzialnym za pracowników. Zawsze jednak bazują one na zaufaniu wobec Boga. Upadek firmy może okazać się potrzebny, by zająć się czymś innym w biznesie albo otworzyć się na inne dziedziny życia. Mądry przedsiębiorca prowadzi firmę, opierając się na zdrowych zasadach ekonomii, a jednocześnie jest wierny zasadom Ewangelii.

– Czy praca w tego rodzaju duszpasterstwie daje Księdzu satysfakcję?

– Taka praca jest formą realizacji mojego powołania kapłańskiego i zakonnego, a możliwość wykonywania posługi łączy się naturalnie z poczuciem spełniania się. Niewątpliwie błogosławieństwem jest również współpraca ze świeckimi, którzy realizują wezwanie do czynienia sobie ziemi poddaną w sposób zgodny z Ewangelią. Działalność w duszpasterstwie pozwala mi także na rozwijanie swoich zainteresowań. W tej pracy mogę także wykorzystać moje wykształcenie, ponieważ skończyłem socjologię i nauki społeczne na KUL-u.

– Dziękuję za rozmowę.

Ksiądz diecezjalny Leon Dehon, założyciel Zgromadzenia Księży Sercanów, w 1871 r. został skierowany do pracy w miasteczku na północy Francji, gdzie dynamicznie rozwijał się przemysł włókienniczy. Zetknął się tam z nędzą i wyzyskiem robotników. Zdawał sobie sprawę, że problemu biedy nie rozwiąże, jeśli będzie pomagać jedynie wyzyskiwanym. Rozpoczął więc ewangelizację przedsiębiorców. Wraz z Leonem Harmelem – właścicielem dużego zakładu włókienniczego, organizował spotkania z przedsiębiorcami. W rezultacie pierwsi Księża Sercanie byli kapelanami w fabrykach.
Artykuł na stronie Niedzieli